[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może nawet ja to zrobię - dodał wesoło.Spokojna uwaga dotycząca zamordowania Torga zmroziła Wintrowa.Mimo iż nie lubił drugiego oficera, nie potrafiłby go znienawidzić i nigdy nie przyszłaby mu do głowy myśl o zabiciu go.Nie spodziewał się też po Mildzie takiego oświadczenia.Poczuł nie­pokój.- Nie pozwól, żeby ktoś taki jak Torg wypaczył twoje życie i poglądy - zasugerował cicho.- Nawet sama myśl o zamordowaniu drugiej osoby w imię zemsty niszczy duszę.Nie wiemy, dlaczego Sa daje takim ludziom jak on władzę nad innymi, możemy wszakże bronić się przed nimi, by nie wypaczali naszych umysłów i dusz.Kiedy trzeba, okazujmy mu posłuszeństwo, lecz nie.- Nie prosiłem o kazanie - zaprotestował drażliwie Mild i z oburżeniem cisnął na pokład kawałek liny, nad którym pracował.- Zda­je ci się, że kim jesteś? Z jakiej racji mówisz mi, jak mam myśleć lub żyć? Nigdy nie rzucasz zdań, które ci ślina przyniesie na język, tak po prostu? Spróbuj kiedyś.Powiedz sobie na głos: “Naprawdę chciał­bym zabić tego cholernego drania”.Będziesz zaskoczony, jaką ulgę przynoszą takie słowa.- Odwrócił twarz od Wintrowa i oświadczył głośno z pozoru w stronę masztu.- Głupek.Starasz się z nim poga­wędzić jak z równym, a ten ci prawi kazania, jak gdybyś przyszedł do niego na klęczkach, błagając o radę.Chłopiec przez chwilę czuł się znieważony, potem bardzo za­kłopotany.- Nie miałem zamiaru.- Chciał wyjaśnić Mildowi, że nie czu­je się od niego lepszy, ale kłamstwo nie przeszło mu przez gardło.Zmusił się więc do powiedzenia prawdy.- Ale masz rację.Nigdy ni­czego nie mówię, zanim wcześniej tego nie przemyślę.Uczono mnie unikać niedbałych fraz.W klasztorze, jeśli dostrzegamy, że ktoś mó­wi w sposób dla siebie zgubny, wtedy zwracamy mu uwagę.Chcemy pomagać sobie nawzajem, a nie.- No cóż, nie jesteś już w klasztorze, ale na pokładzie statku.Kiedy wbijesz to sobie do swojej tępej łepetyny i zaczniesz się za­chowywać jak marynarz? Wiesz, żal patrzeć, jak pozwalasz wszyst­kim wokół pomiatać swoją osobą.Pójdź po rozum do głowy i staw im czoło, zamiast bez przerwy się modlić do Sa.Postaw się Torgowi.Jasne, dostaniesz za to cięgi.Ale w gruncie rzeczy on jest większym od ciebie tchórzem.Jeśli zobaczy, że potrafisz się na niego zamach­nąć marszpiklem, da ci spokój.Nie dostrzegasz tego?Wintrow starał się zachować godność.- Zrozum, że gdybym zaczął się zachować tak jak on, wtedy właśnie wygrałby ze mną.- Bzdura.Prawda jest taka, że bardzo się boisz lania i nie chcesz się do tego przyznać.Pamiętasz, jak przed paroma dniami Torg wrzucił twoją koszulę na maszt, aby sobie z ciebie zadrwić.Po­winieneś był ją szybko zdjąć, zamiast czekać, aż ci każą.W ten spo­sób przegrałeś dwa razy, nie widzisz tego?- Uważam, że ani razu nie przegrałem.To był okrutny żart, niegodny mężczyzny - odparł spokojnie Wintrow.Mild zdenerwował się.- Rany! Za to właśnie cię nie lubię.Wiesz, o co mi chodzi, ale przekręcasz moje słowa.Nie mówię o tym, co jest “godne mężczy­zny”, lecz o tym, co się dzieje tu i teraz.Chodzi mi o ciebie i o Tor­ga.A tamto starcie mogłeś wygrać tylko w jeden sposób - udając, że cała sprawa nie ma dla ciebie znaczenia.Zamiast unosić się godno­ścią, trzeba było wleźć na maszt i ściągnąć ten kawał materiału.A ty co? Kręciłeś się po pokładzie, zbyt dumny, by sięgnąć po własną ko­szulę.- Mild zamilkł, najwyraźniej sfrustrowany brakiem odpo­wiedzi.Po chwili zaczerpnął oddechu i jeszcze raz spróbował prze­mówić do rozumu młodszemu koledze.- Niczego nie rozumiesz? Stało się źle, że Torg zmusił cię na oczach wszystkich do wspięcia się na maszt.Wtedy naprawdę przegrałeś! Teraz cała załoga uważa, że nie masz w sobie odwagi.Że jesteś tchórzem.- Potrząsnął głową z rozgoryczeniem.- Wystarczy, że wyglądasz jak mały chłopiec.Musisz się jeszcze tak zachowywać?Oburzony, wstał i odszedł.Przez jakiś czas Wintrow siedział z oczyma spuszczonymi na stos liny.Słowa Milda wstrząsnęły nim bardziej, niż chciał przyznać.Młodziutki marynarz bardzo wyraźnie zasugerował mu, że Wintrow żyje obecnie i działa w zupełnie innym, nieznanym mu świecie.Obaj chłopcy byli zapewne niemal w tym sa­mym wieku, jednakże Mild trafił na pokład statku już trzy lata te­mu.Teraz był marynarzem z krwi i kości, a od pojawienia się Win­trowa awansował z pozycji chłopca pokładowego na marynarza.Nie wyglądał też na chłopca.Był muskularny, zwinny, o całą głowę wyż­szy od młodego kapłana, a na jego brodzie powoli pojawiał się za­rost.Wintrow nie uważał swej drobnej budowy i dziecięcej powierz­chowności za wady, lecz nawet gdyby nimi były, i tak nie potrafiłby zmienić swego wyglądu.Jednak pod tym względem łatwiej mu było w klasztorze, gdzie wszyscy zgodnie stwierdzali, że każdy człowiek powinien dorastać we własnym tempie i na swój własny sposób.Greb Sa na przykład pozostał bardzo niski; miał krótkie, krępe kończyny, co w rodzinnej wiosce narażało go na ciągłe żarty współ­mieszkańców.Natomiast w klasztorze szanowano go za jego wier­sze.Nikt nie nazywał go “zbyt małym”, był po prostu Grebem Sa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl