[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem całkowicie pewien, że nigdy jeszcze nie skaperowano mu pod jego własnym nosem osobistego sekretarza.Jego dziadek mógłby w takiej sytuacji popełnić sepuku; on, w swoim podrabianym kimonie, musiał tylko kipieć z wściekłości.Ale Norrey rozegrała sprawę wspaniale - a on nas potrzebował.Być może nie rozumiecie, jak cholernie nas potrzebował.“Skyfac" był od lat pierwszym nowego rodzaju trustem wielonarodowym i z chwilą powstania, zaczął natychmiast kłuć w oczy.Przed tygodniem w USA, ZSRR, Chinach, Francji i Kanadzie powzięte zostały akcje antytrustowe.Kraje te złożyły protesty w ONZ.Uczyniony został pierwszy krok w czymś, co miało się okazać prawniczą bitwą stulecia.Jedynym, najcenniejszym atutem “Skyfac" był jego monopol na kosmos - Tokugawa był na tyle przestraszony zaistniałą sytuacją, aby starać się o każdą dobrą prasę, jaką mógł uzyskać.A przed dwoma tygodniami na rynku ukazała się taśma z “Gwiezdnym tańcem".Pierwsza fala wstrząsowa okrążała jeszcze świat; my byliśmy najlepszą reklamą, jaką Tokugawa mógł sobie wymarzyć.- Czy będziecie współpracowali z naszymi ludźmi od reklamy? - To było jedyne pytanie, jakie zadał.- Tak długo, jak nie będzie pan próbował twierdzić, że jestem załamany śmiercią Carringtona - powiedziałem.Naprawdę muszę mu to przyznać - prawie się uśmiechnął.- A co by pan powiedział na “zasmucony"? - zasugerował ostrożnie.Zgodziliśmy się na zaszokowanego.***Zostawiliśmy Toma w naszej kabinie z czterema neseserami pełnymi papierów do posortowania i udaliśmy się na spotkanie ze Steinem.Znaleźliśmy go tam, gdzie się spodziewałem - w odosobnionym kącie magazynu metali, za biurkiem zawalonym stosami prospektów, czasopism i gazet, które w normalnej grawitacji stanowiłyby nieprawdopodobny ciężar.On i lampa biurowa garbili się nad niewiarygodnie starą maszyną do pisania.Jeden masywny wałek podawał do niej czysty papier, drugi odbierał maszynopis.Z uznaniem zauważyłem, że stos zapisanych kartek był już dwa albo trzy centymetry grubszy niż wtedy, gdy widziałem go ostatnio.- Czołem, Harry.Kończymy pierwszy rozdział?Podniósł na mnie wzrok i zamrugał powiekami.- Cześć, Charlie.Miło cię widzieć - na jego możliwości było to serdeczne powitanie.- Musisz być jej siostrą.Norrey skinęła poważnie głową.- Cześć, Harry.Miło mi cię poznać.Słyszałam, że te świece w “Wyzwoleniu" to twój pomysł.Harry wzruszył ramionami.- Była dobra.- Tak - przytaknęła Norrey.Nieświadomie, instynktownie, tak jak wcześniej Shara, przejęła od niego oszczędność w posługiwaniu się słowami.- A ja - powiedziałem - wypije za to stwierdzenie.Harry zmierzył wzrokiem termos przytroczony do mego pasa i uniósł pytająco brew.- To nie wóda - zapewniłem go odpinając termos.- Jestem na odwyku.Brazylijska kawa Blue Mountain, prosto z Japonii.Niebo w gębie.Przywiozłem dla ciebie.Harry naprawdę się uśmiechnął.Wydobył trzy kubki z pobliskiego ekspresu do kawy (który sam, osobiście, przystosował do małego ciążenia) i trzymał je, gdy ja nalewałem.W niskiej grawitacji aromat szybko się rozchodzi; był wspaniały.- Za Sharę Drummond - powiedział Harry i wypiliśmy razem.Harry był pięćdziesięcioletnim, trzymającym formę, byłym obrońcą piłki nożnej.Był tak masywny i umięśniony, że można go było znać dłuższy czas i nie podejrzewać nawet o inteligencje, czy może nawet geniusz, jeżeli nie miało się okazji obserwować go przy pracy.Rozmawiał głównie rękami.Nienawidził pisania, ale metodycznie poświęcał dwie godziny dziennie na Książkę.Kiedyś spytałem go dlaczego to robi.Ufał mi na tyle, że odpowiedział: “Ktoś przecież musi napisać książkę o budownictwie kosmicznym".Na pewno nikt nie mógł znać się na tym lepiej.Harry dosłownie położył pierwszy spaw na “Skyfac" i od tamtego czasu praktycznie szefował całej budowie.- Jeśli szukasz roboty, Harry, to mam coś dla ciebie.Potrząsnął głową.- Dobrze mi tu.- To praca w kosmosie.Znowu, cholera, prawie się uśmiechnął.- Źle mi tu.- W porządku, opowiem ci.Według mnie będzie to rok prac projektowych, trzy albo cztery lata ciężkiego montażu, a potem coś w rodzaju konserwacji, by utrzymać wszystko na chodzie.- Co? - spytał lakonicznie.- Potrzebne mi orbitujące studio taneczne.Uniósł dłoń wielkości baseballowej rękawicy, przerywając mi.Z kieszeni na piersiach wyjął minirejestrator, przełączył mikrofon na prace w pomieszczeniu zamkniętym i ustawił go na biurku miedzy nami.- Do czego?Pięć i pół godziny później cała nasza trójka była zachrypnięta, a po następnej godzinie Harry wręczył nam zestaw szkiców.Przejrzałem je wraz z Norrey, zatwierdziliśmy kosztorys, a Harry powiedział nam, że rok.Uścisnęliśmy sobie dłonie.W dziesięć miesięcy później wstępowałem już na pokład [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl