[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No to jest po równo: męska żona i zniewieściały mąż.- Łatwo ci przychodzi obrażać, prawda?- A czemu ty poszedłeś do Mamelon?- Żeby cię rozzłościć i odpłacić za Siegmunda.Nie chodzi o to, że pozwoliłaś mu się pokryć.Takie rzeczy są czymś naturalnym.Ale twoje motywy.Użyłaś seksu jak broni.Celowo złama­łaś zwyczaj.Chciałaś mnie dotknąć.To było podłe, Micaelo.- A twoje motywy? Seks jako narzędzie zemsty? Lunatykowanie ma niwelować napięcia, a nie je stwarzać.Pora dnia nie ma tu nic do rzeczy.Chcesz Mamelon, rozumiem - to ślicz­na dziewczyna.Ale przyjść do domu i chełpić się tym, jakbyś myślał, że obchodzi mnie, w którą szparę wkładasz.- Nie musisz być wulgarna, Micaelo.- No proszę! Słuchajcie! Moralista się znalazł! Purytanin! Dzieci zaczynają popłakiwać.Pierwszy raz słyszą, jak ktośkrzyczy.Nie odwracając się, Micaela uspokaja je gestem.- Ja przynajmniej mam jakąś moralność - mówi Jason.-Może opowiesz mi o sobie i twoim braciszku Michaelu?- A to co znowu?- Zaprzeczasz, że cię pokrywał?- W dzieciństwie owszem, parę razy - odpowiada, rumie­niąc się.-1 co z tego? Ty nigdy nie wkładałeś go siostrom?- Nie chodzi o dzieciństwo.Robicie to do dzisiaj.- Chyba zwariowałeś, Jasonie.- Więc zaprzeczasz?- Ostatni raz dotknął mnie z dziesięć lat temu.Osobiście nie widziałabym w tym nic złego, tyle że - nic takiego nie robi­my.Och, Jasonie, Jasonie.Tyle czasu nurzałeś się w tych antycz­nych szpargałach, aż zrobiłeś się kompletnie dwudziestowiecz­ny.Jesteś zazdrosny.Uprzedzony do kazirodztwa.Gryzie cię, czy przestrzegam zasady zostawiania inicjatywy mężczyznom.A ty sam, z twoim lunatykowaniem w Warszawie? Czy nie ma­my też zwyczaju, by poprzestać na swoim mieście? Stosujesz podwójne reguły? Ty robisz, co chcesz, a ja mam przestrzegać zwyczajów, tak? To zamartwianie się Siegmundem, Michaelem.Jesteś zazdrosny, Jasonie.Zazdrosny.Odczuwasz coś, co wyple­niliśmy półtora wieku temu!- A ty jesteś karierowiczką.Niedoszłą intrygantką.Szan­ghaj to dla ciebie za mało, chcesz do Louisville.Cóż, Micaelo ambicja jest tak samo staroświecka.Poza tym to ty rozpętałaś tę całą szopkę z seksem jako argumentem, który ma dać prze­wagę w dyskusji.Ty pierwsza poleciałaś do Siegmunda i nie omieszkałaś mi o tym powiedzieć.Nazywasz mnie purytaninem? To ty jesteś zacofana.Pełno w tobie przedmonadalnej moralności, Micaelo.- Nawet jeśli to prawda, to nauczyłam się jej od ciebie -krzyczy.- Na odwrót: to ja zaraziłem się od ciebie.To ty roznosisz truciznę! Ty.Otwierają się drzwi i do środka zagląda mężczyzna.Char­les Mattern z siedemset dziewięćdziesiątego dziewiątego.Gład­ki, wygadany socjokomputator.Jason współpracował z nim przy paru naukowych projektach.Najwyraźniej słyszał ich niebłogosławienną burdę, bo stoi z niezadowoloną i pełną zakłopota­nia miną.- Szczęść boże - odzywa się miękko.- Lunatykuję i pomy­ślałem sobie.- Nie - wrzeszczy Micaela.- Nie teraz! Wyjdź! Mattern demonstruje, jak bardzo jest wstrząśnięty.Chce coś powiedzieć, ale w końcu potrząsa tylko głową i wycofuje się za drzwi, mamrocząc przeprosiny za najście nie w porę.Jason jest przerażony.Odprawiła prawowitego lunatyka? Wyrzuciła go z mieszkalni?- Ty dzikusko! - krzyczy i uderza ją w twarz.- Jak mogłaś zrobić coś takiego?Micaela odskakuje do tyłu, trąc policzek.- Dzikuska? Ja? To ja biję? Mogłabym posłać cię do zsuwni za.- Nie, to ja mógłbym kazać wrzucić tam ciebie za.Nie kończy zdania.Oboje milkną.- Nie powinnaś była tak wypraszać Matterna - mówi spokojnie Jason trochę później.- A ty nie powinieneś był mnie uderzyć.- Zupełnie wyszedłem z nerwów.Łamanie zwyczajów ma swoje granice.Jeżeli on to zgłosi.- Nie zrobi tego.Słyszał, jak się kłóciliśmy, i widział, że po prostu nie byłam wtedy w stanie mu się oddać.- Sprzeczka sprzeczką - ciągnie Jason - ale żeby tak się wydzierać.I to oboje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl