[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ogarnęło go wtedy uczucie chaosu w czasie i w przestrzeni bez możliwości znalezienia jakiegoś stałego punktu oparcia.Tym razem jednak mógł dotknąć skały, na której leżał, a zasnuty cieniami krajobraz nie zmienił się ani na jotę.Drżał w przypływie ogarniającej go paniki, a miejsce uderzenia paliło niczym otwarta rana.Travis wziął głęboki oddech, niemal zaszlochał i podniósł się na łokciu, by obserwować w skupieniu obóz wroga.Czy był to atak jakiejś nieznanej broni? Nagle nie miał już całkowitej pewności, co się przydarzy, kiedy Apacze dokonają porannego ataku.Jil-Lee znajdował się na stanowisku po jego prawej stronie.Travis wiedział, iż musi porównać to, co sam zauważył, z jego spostrzeżeniami, aby upewnić się, że to nie jest pułapka.Lepiej wycofać się teraz, niż dać się złowić jak ryba w sieci.Wypełzł ze swej kryjówki, wydał świergotliwy sygnał imitujący śpiew puchatej kulki i usłyszał odpowiedź Jil-Lee w formie sprytnie naśladowanego głosu nocnego owada.- Odczuwasz w tej chwili w głowie coś szczególnego? - zapytał go Travis, wiedząc, że trudno jest określić to wrażenie słowami.- Nie.A ty?- Tak, oczywiście! - Pozostałości tego czegoś, owo uczucie strachu, nadal w nim tkwiło.- Czuję coś.- Maszyna?- Nie wiem - zmieszanie Travisa rosło.A może z całej grupy tylko on został tym dotknięty? Jeśli tak, to mógł stanowić zagrożenie dla własnych towarzyszy.- Nie jest dobrze.Chyba powinniśmy odbyć naradę, z dala od tego miejsca.Szept Jil-Lee był zaledwie tchnieniem dźwięku.Zaćwierkał znów, a z góry odpowiedział mu Tsoay, który przekazał sygnał dalej.Pierwszy księżyc znajdował się wysoko na niebie, kiedy Apacze zgromadzili się razem.Travis znowu zadał pytanie: czy ktokolwiek poczuł dziwny atak? Wszyscy zaprzeczyli.Ostatnie słowo należało jednak do Nolana:- Nie jest dobrze - powtórzył komentarz Jil-Lee.- Jeśli to było działanie maszyny Czerwonego, może nas zagarnąć w sieć razem z tymi, których szuka.Możliwe, że im dłużej pozostaje się w pobliżu tego urządzenia, tym większy wpływ ono wywiera.Zostaniemy tutaj do świtu.Jeśli wróg miałby dotrzeć do upatrzonego miejsca, musi przejść poniżej nas, gdyż jest to najłatwiejsza droga.Obciążony maszyną Czerwony zawsze wybiera najłatwiejszą drogę.Zobaczymy więc, czy dysponuje także obroną przed tymi, którzy przychodzą bez ostrzeżenia.- Dotknął strzał w swym kołczanie.Zabicie z zasadzki oznaczało, że mogli nigdy nie poznać tajemnicy maszyny mentalnej, lecz doświadczywszy jej działania na własnej skórze, Travis musiał przyznać, że ostrożność Nolana była świadectwem mądrości.Nie chciał, aby dopuścić do drugiego ataku podobnego do tego, który tak nim wstrząsnął.Nolan nie zarządził jednak całkowitego odwrotu.Wódz uważał zapewne, podobnie jak Travis, że jeśli maszyna może wywierać wpływ na Apaczy, musi przestać funkcjonować.Urządzili zasadzkę z odziedziczoną po dawnych czasach wprawą, którą redax przeszczepił do ich pamięci.Potem nie pozostało im nic innego, jak tylko czekać.Minęła godzina od świtu, kiedy Tsoay zasygnalizował, że zbliża się wróg, i wkrótce potem usłyszeli stukot końskich kopyt.Ukazał się pierwszy Tatar.Z ułożenia jego ciała na siodle Travis wywnioskował, że Czerwony sprawuje nad nim pełną kontrolę.Dwóch, a następnie trzech Tatarów weszło w paszczę indiańskiej zasadzki.Po dłuższej przerwie ukazał się czwarty jeździec.Wreszcie nadjechał Czerwony.Jego twarz pod balonem hełmu nie wyrażała zadowolenia.Travis uznał, że jazda na koniu nie jest jego ulubionym zajęciem.Apacz napiął łuk i na świergotliwy sygnał Nolana, razem z innymi członkami klanu, wystrzelił.Tylko jedna strzała trafiła w cel.Koń Czerwonego zarżał z bólu i strachu, stanął dęba, wymachując kopytami w powietrzu, po czym przewrócił się w tył, przygważdżając sobą krzyczącego jeźdźca.Czerwony miał dobre zabezpieczenie, coś, co w jakiś sposób odbijało strzały.Ta ochrona sprawiła, że poważne rany odniósł wierzgający teraz koń.Tatarzy wili się i skręcali w konwulsjach, wydawali straszliwe dźwięki, a wreszcie zsunęli się z siodeł i padli bezwładnie na ziemię, tak jakby strzały skierowane w ich pana trafiły każdego z nich w serce.11Czerwony albo miał szczęście, albo reagował bardzo szybko.Wyturlał się jakoś spod wierzgającego konia.Tymczasem Lupe wyskoczył zza skały z nożem w ręce.W oczach Apaczy mężczyzna w hełmie stanowił łatwy łup dla atakującego Lupe'a.Nie podniósł nawet ramienia, by się obronić, tylko jedna ręka leżała swobodnie na płycie znajdującej się na jego piersi.Ale kiedy nóż był jeszcze w odległości sześciu cali od przeciwnika, młody Apacz potknął się i cofnął, jakby natknął się na niewidzialny mur.Lupę krzyknął, porażony drugim uderzeniem, gdy drugą ręką Czerwony wystrzelił z automatu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|