[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pete zatrzymał się przyoknie, ssąc przyklejonego do ust papierosa i ukazując w uśmiechulekko pożółkłe zęby.Amanda nie należała do osób wierzących w polaenergetyczne, ale nawet przez oddzielającą ich grubą szybęwyczuwała emanujące z tego człowieka promieniowanie, którewywoływało u niej ciarki.- Deena, kochanie, wyglądasz dziś tak samo pięknie jak zawsze -powiedział, a wtedy ona zaśmiała się, jednocześnie przewracającoczami.- Zamknij się, głupku - odparła.- Oni tak przez cały czas - wyjaśniła Evelyn.- Och, wiem przecież.- Amanda postanowiła udawać, żecodziennie widuje białych mężczyzn, którzy flirtują z czarnymikobietami.248 - No dalej, Dee.- Zastukał w szybę.- Kiedy wreszcie umówisz sięze mną na tego drinka?- Spotkajmy się przed wejściem dziesięć po nie wiadomo której -odparła, szarpnięciem zasuwając zasłony.- Wszyscy jesteście tacysami.- Kiedy zachce ci się rzygać, staraj się zrobić to do rynny -powiedziała do Amandy.- Po prostu stamtąd łatwiej spłukiwaćwężem.- Dziękuję - wykrztusiła Amanda.W ślad za Evelyn poszła do sali operacyjnej.Wewnątrz było zimno,tak jak się spodziewała, ale zaskoczył ją unoszący się w powietrzuzapach.Sala pachniała czystością, czymś co przypominało Clorox iPine-Sol zmieszany z zapachem jabłek.Absolutnie nie oczekiwałaczegoś podobnego.W czasie gdy pełniła służbę w mundurze, dwukrotnie zostaławysłana w sprawie sporządzenia raportu o zaginięciu jakichś osób iodnalazła je w pobliżu ich domów.Za pierwszym razem chodziło omężczyznę, który zatrzasnął się w bagażniku samochodu; za drugim odziecko, schwytane w pułapkę, gdy wlazło do starej lodówki, stojącejprzed wejściem do szopy na podwórku rodzinnego domu.W obuwypadkach wystarczyło, że Amanda tylko pociągnęła nosem imusiała natychmiast wezwać zmiennika.Nie wiedziała, co potemstało się z ofiarami.W czasie, gdy przewożono ciała, już dawno byłana posterunku, zajmując się pisaniem raportów.- Kim jest ta elegancka dama? - zainteresował się Pete Hanson,wskazując oczyma Amandę.- To.- Amanda Wagner - powiedziała prędko Amanda.- Córka Duke aWagnera.249 Pete zamilkł na ułamek sekundy.- No cóż - odezwał się w końcu.- Duke to dosyć wyrazista postać,prawda?Amanda wzruszyła ramionami.Jak na jeden dzień to zebrała jużwystarczająco dużo ciosów z powodu swojego ojca.- Pete.- odezwała się Evelyn pogodnym tonem.Jedynie palce,które zaplątały się we włosy, zdradzały jej skrępowanie.- Bardzo cijestem wdzięczna, że pozwoliłeś nam przyjrzeć się sekcji.W zeszłyponiedziałek byłyśmy w mieszkaniu Lucy.Nie miałyśmy okazji jejpoznać, ale i tak to był spory szok, kiedy dowiedziałyśmy się o jejsamobójstwie.- Lucy? - Pete zmarszczył brwi.- Skąd masz tę informację?- Z raportu Butcha - podrzuciła Amanda.- Zidentyfikował ją napodstawie prawa jazdy, które było w torebce.Pete podszedł do wielkiego, zaśmieconego biurka, które stało tużpod oknem.Piętrzyły się na nim sterty papierzysk, ale Pete jakimścudem potrafił znalezć wśród nich właściwy dokument.Dym z papierosa unosił się spokojnie ku górze, kiedy Pete czytałwstępny raport.Papier był dość cienki, więc Amanda rozpoznałagryzmoły Butcha Bonniego, odwrócone wstecz na samym końcu,gdzie podłożył kalkę niewłaściwą stroną.- Bonnie.Może nie najbystrzejszy wśród naszych orłów, aleprzynajmniej nie był to ten dupek Landry.- Pete odłożył raport zpowrotem na biurko.- W przypadkach takich jak ten identyfikacja napodstawie prawa jazdy jest ostatnią deską ratunku.Generalnie wolękarty stomatologiczne, odciski palców albo rozpoznanie przezczłonka rodziny.Dopiero wtedy mam pełen komfort, podpisując siępod identyfikacją zwłok.Tę lekcję odrobiłem w Wietnamie -wyjaśnił.- Nie wolno wysłać do domu ciała zapakowanego w250 plastikowy worek, dopóki nie masz pewności, że na drugim końcu naprzesyłkę czeka właściwa rodzina.Jego słowa przyniosły Amandzie coś w rodzaju pocieszenia.Pomimo rozlicznych dziwactw ten facet był przynajmniejdoskonałym fachowcem.- No więc - Pete pstryknięciem zrzucił popiół z papierosa - co tamporabia Kenny? Dawno go nie widziałem.- Ach, to i owo - odparła Evelyn.Uważnie obserwowała każdy ruch Pete a: jak wycierał noswyciągniętą z kieszeni jednorazową chusteczką, jak zasysałpapierosa, kiedy mówił.Jednocześnie przez cały czas szarpałapasemko włosów tak mocno, że Amanda była pewna, iż Ev ladachwila wyrwie je na dobre.- Dziś pracuje u nas w domu razem z Billem.Budują szopę.- Przezkilka sekund żuła dolną wargę.- Pózniej robimy grilla.Możewpadniesz?- Czy ty też tam będziesz? - Pete uśmiechnął się do Amandy.Poczuła, że serce w niej zamiera.Jej fatalne przeznaczenie chciało,że czuła pociąg do Kennych Mitchellów tego świata, podczas gdyjedynymi facetami, którzy w ogóle zawracali sobie głowęzapraszaniem jej na randki, byli osobnicy o wyglądzie Pete aHansona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl