[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Farmer przenosił wzrok z Dana na mnie i z powrotem.- Naprawdę interesują was legendy? I wiersze?- Tak, a zna pan jeszcze inne?- Ja to nie, ale mój dziadek miał książkę, która podobno zawierała podania z New Milford, Washingtonu i tych okolic.Nazywała się Legendy z Litchfield.Spojrzałem na zegarek.Właśnie minęła trzecia, deszcz padał uparcie.Z lękiem pomyślałem o Alison i Jimiem, którzy w tej ulewie gdzieś się kryli czekając na zmierzch.Bałem się.Coś się z nimi stało okropnego, ich ciała pokryła łuska, a oni oczekiwali pomocy właśnie ode mnie.Może dlatego, że uważali mnie za jedyną osobę godną zaufania.Każdy inny człowiek najpierw by strzelał, a potem dopiero się zastanawiał, co powinien zrobić z istotą pokrytą pancerzem.- Ma pan tę książkę? - spytał Dan farmera.- Z chęcią bym do niej zajrzał.- Oddałem ją do magazynu.Po śmierci ojca złożyłem tam wszystkie rzeczy i wynająłem dom.Powinna nadal być w Składzie Candlewooda.Jeśli wam bardzo na tym zależy, to mogę napisać list do starego Martina.Pożyczycie ją na jakiś czas.- Postępuje pan jak na dobrego sąsiada przystało.Coś się przytrafiło Alison i Jimowi i może, kiedy się dowiemy ze starych legend czegoś o tej wodzie, to zdołamy wyciągnąć Bodine'ów z tarapatów.Greg rzucił peta na ziemię.Na zachodzie rozbłysło słońce, strumyczki wody lśniły płynąc wśród trawy.- Słyszałem, że zabili Olivera - powiedział cicho.- Utopili w wannie czy coś takiego.Czy to prawda?- Nie - odparłem.- Sami nie wiemy, co się wydarzyło.Zniknęli i nie udało się ich odnaleźć.Szeryf Wilkes mówi, że dochodzenie trwa.- Ja tylko powtarzam, co ludzie gadają - tłumaczył się farmer.- Nie miałem nic złego na myśli.- Oczywiście - uspokoiłem go.- Ale może pan powtórzyć każdemu, z kim będzie rozmawiał, że to nieprawda.Może przekażą to równie szybko, jak roznieśli plotki.- Jasne, że powiem.Chcecie ten list do starego Martina? Jakbyście mnie podwieźli do domu, to napisałbym go od ręki.- Dziękuję, na pewno się przyda.Greg McAllister uśmiechnął się całą pomarszczoną twarzą.- To się cieszę.Przecież jestem ich sąsiadem i zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pomóc.Wszystko.- Dziękujemy, panie McAllister.A teraz ruszajmy, właśnie przestało padać.Nim wróciliśmy do laboratorium Dana w New Milford, niebo znów zupełnie pociemniało i zanosiło się na deszcz.Panią Wardell rozbolała głowa, poszła więc do domu, Rheta zaś tkwiła przy mikroskopie i badała wycinek pobrany z pancerza myszy.W mrocznym pomieszczeniu otaczał ją krąg światła.Mysz leżała na dnie klatki i ciężko dyszała.Nic w jej wyglądzie nie uległo zmianie, nadal okrywał ją twardy pancerz, choć proces kostnienia został chyba zahamowany.Zerknąłem na zwierzątko kątem oka i natychmiast odwróciłem wzrok.Za bardzo przypominało mi biednego Olivera i to, z czym być może będę się musiał zmierzyć, kiedy pójdę na spotkanie z Bodine'ami.Łuski, pierścienie z chrząstek i pancerze.Dan powiesił mokry płaszcz na wieszaku i zwrócił się do dziewczyny:- I jak idzie? Testy Hersmana coś wykazały?Rheta wyprostowała się na stołku i przetarła oczy.Dan pochylił się i zerknął w mikroskop.- Wygląda jak typowy skorupiak - stwierdził.- Tak, w budowie komórek nie ma nic niezwykłego - zgodziła się Rheta.- Chitynowa pokrywa ma budowę komórkową charakterystyczną dla kraba, a mysie komórki pozostały nie zmienione.- Dałaś jej wody ze studni Bodine'ów?- Nie.Jeszcze nie.Brakuje nam urządzeń i mamy za mało doświadczenia do prowadzenia eksperymentów tej wagi.Przecież powinniśmy użyć refraktometru Mortona.Dan w zamyśleniu gładził łysy czubek głowy.- Sądzisz, że trzeba to przekazać do Hartford? Rheta zeskoczyła ze stołka i podeszła do klatki z myszą.Przez dłuższą chwilę przyglądała się potworkowi, w końcu rzekła:- Te procesy są niezwykle skomplikowane.Normalnie miękkie ciało przekształciło się w coś zbliżonego do pancerza kraba, przy czym cały ten proces nie tylko nie zabił myszy, ale nawet nie zakłócił funkcji jej organizmu.Zrobiłam około trzydziestu zdjęć rentgenowskich i wszystkie pokazują to samo: wewnątrz ciała zwierzątka wszystkie procesy przebiegają bez zmian.Zaraz wam pokażę.Przesunęliśmy się do podświetlanego stołu w końcu pomieszczenia i Rheta otworzyła kopertę zawierającą klisze.Przyczepiła je do ekranu, a my przyjrzeliśmy się im uważnie.- To jest najwyraźniejsze - wskazała.- Widać, że wewnętrzna struktura kostna jakby się rozpuściła i wapń przeniknął do zewnętrznej warstwy skóry.Oglądamy stworzenie, które zostało przenicowane: kości ukształtowały się na zewnątrz zamiast w środku ciała.Wpatrywałem się w klisze z niedowierzaniem.- Czy coś potwierdza, że to woda jest przyczyną tych anomalii? - zapytałem Rhetę.Wzruszyła ramionami.- Brakuje przesłanek do wyciągnięcia ostatecznych wniosków.Nie mogłabym tego stwierdzić ze stuprocentową pewnością, ale po wszystkich obserwacjach dokonanych dzisiaj powiedziałabym, że te przecinki w wodzie wytwarzają rodzaj enzymu, katalizatora tego procesu.- Rozumiem.Czyli sądzisz, że to jednak woda?- Na osiemdziesiąt pięć procent.Dan przejrzał pozostałe zdjęcia i wyłączył podświetlacz.Odezwał się po chwili milczenia:- Ale nadal mnie gnębi pytanie: dlaczego?- Co dlaczego? - zapytałem.Podniósł na mnie wzrok.- Dlaczego te mikroorganizmy mające dwa miliony lat ciągle żyją i dlaczego wpływają na ludzi i zwierzęta w tak niezwykły sposób? Na początku sądziłem, że to rodzaj wirusów wywołujących chorobę, ale one nie zachowują się jak wirusy, a mysz nie cierpi na żadną chorobę w takim znaczeniu, w jakim ja używam tego słowa.Znalazła, się w pewnym stanie, który potrafię scharakteryzować, ale nie umiem wyjaśnić jego przyczyn.Nie rozumiem też, jakie to ma znaczenie dla cyklu życiowego tych przecinków lub czegokolwiek innego.- Musisz przyznać, że jeszcze nie zbadaliśmy pełnego cyklu życiowego - zastrzegła Rheta.- No i ta mysz tylko w części pokryła się łuską, podobnie jak biedny Oliver
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|