[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To ŻAGIEL, a pan co sądzi? - trzeźwo zapytał Dennis Bunker.- Jesteśmy w Langley mniej więcej zgodni co to tego, że to wiarygod­na informacja.Zaczęliśmy skrupulatnie sprawdzać wszelkie istotne da­ne.Wezwałem na poniedziałek dwójkę naszych najlepszych konsultan­tów z Princeton i Berkeley, będą mogli przejrzeć nasze materiały.- A kiedy przedstawi pan ostateczną ocenę? - zapytał Ryana sekre­tarz stanu Talbot- Zależy, co pan rozumie przez ostateczną.Pod koniec przyszłego tygodnia będziemy mieli ocenę wstępną, ale do “ostatecznej” stąd jesz­cze daleko.Próbowałem uzyskać potwierdzenie poprzez wywiad brytyj­ski, ale wynik był zerowy.- Gdzie może wypłynąć taka bomba? - zapytała Liz Elliot- Rosja to wielki kraj - zbył ją Ryan.- Świat też jest niemały - przypomniał Bunker.- Jak wygląda wasz pesymistyczny scenariusz rozwoju wypadków?- Nie zaczęliśmy go jeszcze opracowywać - odpowiedział Ryan.- Kiedy mowa o zgubionych bombach jądrowych, słowo “pesymistyczny” może się okazać zupełnie na miejscu.- Czy mamy powody podejrzewać, że ktoś wymierzy tę broń w Amery­kę? - spytał Fowler.- Nie, panie prezydencie.Radzieckie wojsko działa racjonalnie, a ta­ki atak byłby aktem szaleństwa.- Wzrusza mnie pańska wiara w racjonalność ludzi w mundurach - zauważyła Liz Elliot - Naprawdę sądzi pan, że ich wojskowi są inteligen­tniejsi od naszych?- Nasi zawsze zrobią, co im się każe - wtrącił się ze złością Dennis Bunker.- Więcej szacunku dla naszej armii, doktor Elliot!- Tę dyskusję odłóżmy na inną okazję - uspokoił ich Fowler.- Co Moskwa mogłaby zyskać, szantażując nas?- Dokładnie nic, panie prezydencie - brzmiała odpowiedź Ryana.- Zgadzam się - przytaknął Brent Talbot.- Miałbym czystsze sumienie, gdyby zdemontowali te swoje SS-18, ale Ryan ma rację - oświadczył Bunker.- Na ten temat też chcę od pana oceny - poleciła Elliot.- I to jak najszybciej.- Dostanie pani - przyobiecał Jack.- Jak się rozwija akcja w Meksyku?- Panie prezydencie, sprzęt i ludzie są już na miejscu.- O czym mowa? - zapytał sekretarz stanu.- Brent, najwyższa pora, żebyś i ty usłyszał coś na ten temat.Proszę opowiadać, panie Ryan.Jack opisał pokrótce tło operacji i podjęte przygotowania.Zabrało mu to kilka minut.- Nie do wiary, że się poważyli na coś takiego.Hańba! - oświadczył Talbot.- Więc to dlatego nie przyjeżdżasz na mecz? - zwrócił się do prezy­denta Bunker.- Jakoś nietrudno mi w to uwierzyć, Brent.Jak szybko uzyskamy zapis rozmów z samolotu?- Biorąc pod uwagę spodziewany czas przylotu do Waszyngtonu i pra­cę komputera.powiedzmy o dziesiątej, jeszcze tego samego wieczora.- W takim razie spokojnie możesz się wybrać z nami na mecz, Bob - zachęcał Bunker.Ryan po raz pierwszy słyszał, by ktoś zwracał się tak przyjacielsko do Fowlera.Prezydent potrząsnął jednak głową.- Złapię transmisję w Camp David.Chcę być w dobrej formie przed rokowaniami, a poza tym, ta zadymka, która dziś szaleje w Denver, ma dotrzeć do nas koło niedzieli.Ciężko będzie dojechać do miasta, a Tajna Służba od dawna marudzi, że mecze futbolowe mi nie służą.Patrzą na to ze swojego punktu widzenia, rzecz jasna.- Mecz będzie pierwsza klasa - zapowiedział Talbot.- Jaki rozkład typowań? - zaciekawił się na te słowa Fowler.Ryan tylko jęknął w duchu.- Wikingowie wygrają trzema punktami - brzmiała opinia Bunkera.- Obejrzę, ile tylko zdążę.- Polecimy razem - wyjaśnił Talbot.- Pod warunkiem, że Dennis nie będzie pilotował.- Porzucacie mnie w górach Marylandu.Trudno, ktoś musi zostać i rządzić - zaśmiał się Fowler.Jackowi nie spodobał się jego uśmiech.- Ale wracając do rzeczy, Ryan.Mówi pan, że nie ma dla nas zagrożenia?- Chciałbym uczynić jeszcze parę zastrzeżeń.Po pierwsze, nadal nie udało się w żaden sposób potwierdzić raportu ŻAGLA.- Powiedział pan, że CIA go uznało.- Istnieje u nas zgodność co do tego, że ŻAGIEL przypuszczalnie napisał prawdę.Robimy wszystko, żeby uzyskać pewność pod tym wzglę­dem.Tylko tyle chciałem wcześniej powiedzieć.- No, dobrze - rozchmurzył się Fowler.- Jeśli meldunek jest fałszywy, tym bardziej nie mamy się czego obawiać, zgoda?- Tak, panie prezydencie.- A jeżeli jest prawdziwy?- Wtedy ryzyko dotyczy ZSRR i możliwości szantażu atomowego we­wnątrz tego kraju.W najgorszym wypadku będziemy świadkami wojny domowej z użyciem broni jądrowej.- Co źle by nam wróżyło.Zagrożenia dla naszego terytorium?- Żadnego.Prawdopodobieństwo jest w każdym razie znikome.- Wszystko to brzmi całkiem rozsądnie.- Fowler rozparł się w fotelu.- Mimo to żądam dobrej, ale naprawdę świetnej analizy sytuacji.Jak najszybciej.- Tak jest.Proszę mi.wierzyć, panie prezydencie, sprawdzamy każdy szczegół.- Dziękuję panu za starania, Ryan.Jack wstał, słysząc te słowa.Odkąd stracił stanowisko, ekipa zrobiła się dla niego uprzedzająco grzeczna.Targowiska wyrosły na ulicach same z siebie, choć spotykało się je głównie we wschodniej części Berlina.Radzieccy żołnierze, którym nigdy nie dane było zakosztować zbyt wiele swobody, mogli oto bez przeszkód spacerować po zjednoczonej, zachodniej metropolii, kuszącej mnóstwem okazji, by oddalić się z koszar i po prostu zniknąć.Najbardziej zdumiewała więc znikoma liczba przypadków dezercji.Była ona zasługą nie tyle po­wziętych w wojsku środków zaradczych, ile obfitości targowisk.Radziec­kich żołnierzy wciąż na nowo zadziwiała zachłanność tubylców.Niemcy, Amerykanie i kto tam jeszcze brali od krasnoarmiejców wszystko, jak leci: pasy, czapki-uszanki, obuwie, kompletne mundury, rozmaite pamiątki.Na dodatek kupujący płacili jak idioci w twardej walucie! W walucie, i to dowolnej: w markach, dolarach, funtach.Wartość tej waluty po przekrocze­niu granicy ZSRR rosła zaś dziesięciokrotnie.Inne transakcje, z bardziej już wybrednymi klientami, obejmowały sprzedaż tak nieporęcznych arty­kułów, jak czołg T-80 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl