[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasz wspaniały sztan-dar samym widokiem nie wypleni zła; trzeba z nim pójść między zagony, przytwierdzić lam-pę do jego szczytu i światło siać wytrwale, ulepszać, prostować błędy, a doczekamy się peł-nych kłosów.Im kto ma większy sztandar, tym większą może zapalić lampę.Trzeba takżeprzezwyciężyć wstręt, panie hrabio.Te cuchnące buty i ostre kapoty zalewają większe obsza-ry niż my  to trzeba uwzględnić.Były prezes przełknął głośno, jakby gorzką pigułkę.Twarz jego nabrała ironicznych linii.121 Dłonią potarł kolano i przemówił: Zanadto, zanadto pan im okazuje względów.Oni i.my? Justement, to jakby.Waldemar przerwał: Przepraszam! wiem, co pan odpowie: że oni to ocean, a my okręty  i że, zapatrzeni wnasze wyniosłe maszty, lekceważymy sobie tę siłę, depcząc po niej bezkarnie.Nieprawda!wszystkie nasze opancerzenia maleją, gdy te fale wezmą na kieł.Wówczas i oliwa, na gwałtwylewana dla złagodzenia, nie na wiele się przyda.Giniemy w tej potędze.Ich jest prawdzi-wa, nasza fikcyjna.Niekoniecznie bratać się z nimi i wpadać z jednej ostateczności w drugą,jak to czynią sfanatyzowani ludowcy.Ale o nich trzeba dbać i nie mieć wstrętu.Kultura i napunkt estetyczny dużo wpływa, teraz go nie mają, musimy im to wybaczyć.Ja przede wszyst-kim widzę w nich ludzi i materiał surowy do wyrobienia. Pan jest idealista  rzekł wilecki. I przeciwnik arystokracji  dodał zirytowany Mortęski. Przeciwnikiem nie jestem.Owszem, arystokracji potrzebna tak samo, jak i wszystkieklasy społeczne.Tylko.powinna jechać na mniej narowistym koniu, aby nie tulił uszu nawidok opłotków wieśniaczych, te bowiem gęsto zalegają kraj.Przy tym ja na naszej tarczywidzę dziury i chciałbym je załatać  ale wielu twierdzi, że.starłaby się pozłota.Załatajmychoć dwie na początek: sybarytyzm i egoizm.Dbajmy choć trochę o glebę, na której stojąnasze pałace, i o tych, co nam je stawiali. Słowem, arystokracji nie uważa pan za monument społeczny, za odwieczne dzieło itrwałe  zasyczał mocno rozdrażniony stary magnat.Ordynat przycisnął go wzrokiem i rzekł śmiało, tonem wyraznie już kpiącym: Och! czasy pogaństwa minęły.Nie jesteśmy bożkami, dla których społeczeństwo paliłokadzidła i pracowało nad pomnikiem naszej chwały.My zapracujmy nań sami, zamiast sie-dzieć na wysokości pod baldachimem rodowej pychy i wegetować.Piramidy faraonów sądobre w Egipcie.One nie przywędrują pod nasze stopy ani też nam nikt podobnych niewzniesie.Wracam do kółek.Przypuśćmy, że nasz włościanin, delegowany z gminy, na pierw-szym posiedzeniu będzie się drapał w głowę i przyglądał panom.Na drugim będzie słuchał,co mówią panowie, aż dojdzie i sam do słów, nikłych z początku zawsze jednak wypowie,czego mu brak, a na to mu się zaradzi.Tym sposobem zacznie nabierać inteligencji, zaintere-suje się gospodarstwem i będzie się uczył.Oto nasza dążność.Tymczasem staram się zaledwoo wyrobienie koncesji.Mortęski wzruszył ramionami. I pan sądzi, że się uda ten program? Dołożę starań, aby się udał.Mam poważne poparcie w ministerium, jeżdżę w tej spra-wie do Petersburga i myślę, że potrafię dojść do celu.Stary hrabia kręcił się niespokojnie.Wypukłe oczy utkwił w ordynacie i patrzał na niegojak wódz na szeregowca, który przekroczył prawa pułkowe.Pęki żółtawo-siwych włosów naduszami najeżyły się więcej, nos niby ostra dzida i zacięte wąskie usta wyrażały jakąś obrazę.Ordynat spokojnie wytrzymał karcący wzrok hrabiego, tylko usta drgnęły mu uśmie-chem, a nozdrza zaczęły falować. Czego on ode mnie chce?  myślał. Panie hrabio  rzekł głośno  widzę, że mój program nie podoba się panu.Czy mogęwiedzieć powód niezadowolenia?Hrabia Mortęski błysnął białkami oczu. Owszem! Oto za prędko bierze się pan do sprawy, będąc niezupełnie jeszcze obznąj-miony.Za prędko.po. Po zostaniu prezesem?  pochwycił ironicznie Waldemar. Więc pan sądzi, że japrzedtem nie interesowałem się sprawami społecznymi i Towarzystwem? Hrabia widoczniema mnie za nowicjusza?122 Tu wtrącił się wilecki. Nie, nowicjuszem pana nie można nazwać, choćby z przyczyny, że pan jest organizato-rem tej instytucji, pan ją inicjował.Kto zna budownictwo, potrafi rysować plany.Mortęski skarcił towarzysza ostrym wzrokiem.Rzekł z dumą: Inicjator! to za mało! Do apostolstwa powołuje się ludzi starszych, szerzenie idei nienależy do.młodzi.za młodych.Ordynat zaśmiał się. Chciał mię pan nazwać młodzikiem? Proszę  najlepiej szczerze! wcale mię to nie ob-raża, osobiście nie poczuwam się do tego pod żadnym względem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl