[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jechaliśmy więc przed siebie, niesieni w nieznane, kuprzyszłości w kokonach komfortowej teraźniejszości.Ja zeSławą naprzeciw siebie przy oknie, obserwowaliśmy przebie-gające w oddali światła wsi i osad ludzkich, Romeo zaśz Bagsem siedzieli przy drzwiach i przycinali komara63,z kurtkami na oczach.– Chyba się już nic dzisiaj nie wydarzy – powiedziałem pojakiejś godzinie jazdy do Sławy.– Idę spać – stwierdziłem za-kładając na twarz poły zwisającej z wieszaka kurtki.– No to dobranoc – powiedziała do mnie Sława.Poczem oddałem się w ramiona Morfeusza.Niedługo jed-nak pieścił mnie ten cudny bóg, bo nagle przed północą donaszego przedziału wtargnął desperado – konduktor i począłbudzić wszystkich, dopraszając się o jakieś bilety.– A spadaj pan z tymi pańskimi biletami na wysokie i roz-łożyste drzewo – powiedział z rozdrażnieniem Romeo, gdyskontaktował z rzeczywistością na tyle, aby pojąć, po co wy-rywa się go z głębi snu na płytką i przyziemną jawę.– Ależ proszę państwa, przecież tak nie można, trzeba63 Ciąć, czy też przycinać komara to w slangu młodzieżowym oznacza spać.~ 230 ~mieć bilet – tłumaczył nam, jakbyśmy spadli z kosmosu.– Nic pan od nas nie wystękasz.Nie kupimy od pana żad-nych pańskich biletów.Wyjazd stąd – powiedział groźnieBags.– Daj pan spać spokojnym ludziom – włączyła się Sława –niech pan udaje, że nas tu nie ma – podsunęła mu jedyne,w jego sytuacji, wyjście.– Nie szukaj pan guza, bo możesz pan go znaleźć – pora-dziłem mu z dobrego serca.– Ależ państwo muszą kupić bilety, oczywiście bez manda-tu, ale jakieś musicie mieć – powiedział jakby nie zrozumiałcienkiej aluzji, jaką chcieliśmy przemycić w naszych, kiero-wanych ku niemu, delikatnych perswazjach.– A wal się koleś na ryj – powiedział Romeo i wystawił gostanowczym ruchem przed przedział, przy okazji zasunął mudelikatną sójkę w bok.Po czym zamknął mu drzwi od prze-działu przed nosem.– Ale za mną idzie intendentura – powiedział jeszczew kierunku naszego przedziału i umknął, gdy tylko zobaczył,jak Romeo wstaje z ławki.– Ale się czepił paździerz niemyty, jak rzep psiego ogona.Tłumacz mu jak krowie na rowie, żeby spadał, a ten nic, tylkokup bilet i kup bilet.Wariacji idzie dostać z niektórymi pa-cjentami – stwierdził rezolutnie Bagsiu, po czym zasłoniliśmysobie oczy i zapadliśmy w sen sprawiedliwego.Ze spoczynku wyrwał nas zgrzyt otwieranych drzwi i głośnetubalne wezwanie: – Bileciki do kontroli!– Co ocipiałeś koleś? – krzyknął Romeo i zerwał się narówne nogi, ale natychmiast opadł z powrotem na siedzenie,bo zderzył się w powietrzu z rosłym, barczystym drabem, któ-ry stał z latarką i świecił nią po oczach naszej wspaniałejczwórki.Uśmiechał się przy tym spod wąsa.W końcu, gdy~ 231 ~zrobił już ogromne wrażenie na nas – drobnych ćpunach –skrzyżował ręce na piersi tak, aby zaprezentować żółtą opaskęintendenta, czyli nadkontrolera i powtórzył swoją kwestię:– Kontrola biletów się kłania.– Ale tak się, widzi pan, składa – powiedziałem w ciszy,przerywanej jedynie stukotem kół – że my nie mamy biletówna ten pociąg.– A na jakiś inny posiadacie? – zapytał nasz adwersarzi parsknął śmiechem z udanego dowcipu.Zawtórował muśmiech dwóch innych intendentów, stojących na korytarzu zajego plecami.– No to trzeba będzie kupić – stwierdził rubasznie, wcho-dząc wraz ze swoją świtą do przedziału i zamykając drzwi.– Tak, ale my nie mamy pieniędzy na bilety, a nawet najeden.– Mam rozumieć, że nie macie przy sobie pieniędzy?– Właśnie – potaknęliśmy wszyscy razem.– A skąd to bogi prowadzą?– Z Opola – przypucowałem64 nas, bez zastanowienia.– A dokąd macie zamiar jechać?– Jak bogi pozwolą, to i do samego końca trasy, do Gdań-ska.– To będzie razem niecałe dwieście złotych.Z karą oczywi-ście, za cztery osoby.– Bardzo tanio! Naprawdę wprost grosze – włączył się dorozmowy Bagsiu – ale musi pan wziąć pod uwagę, że opróczpieniędzy nie posiadamy również dowodów osobistych, a niewyobrażam sobie, aby zdecydował się pan wypisać nam man-dat na gębę.– Tak – zasępił się wesolutki do tego momentu nadinten-64 Przypucować w gwarze więziennej oznacza przyznać się do czegoś.~ 232 ~dent – nie znamy się na tyle dobrze, abym mógł uwierzyćwam na słowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|