[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z drugiej strony szybki sukces w placówce terenowej stanowił najpewniejszą drogę awansu.A Dave potrzebował sukcesu jak kania dżdżu.Od piętnastego roku życia miał doskonale zaplanowaną dalszą karierę.Rodzice ustalili program, on go realizował - studia w terminie (ukończył nawet przed terminem!), małżeństwo z Jennifer Grant, sporo starszą od niego córką dyrektora do spraw ekonomicznych po przepisowym roku narzeczeństwa, awans na głównego specjalistę do spraw marketingu na obszar południowej Europy.I mógł być pewien realizacji tych planów, aż do dnia, kiedy brzydka jak koza Jennifer przytuliła się do niego w pretensjonalnej sypialni w równie pretensjonalnej willi nad Jeziorem Zuryskim i zapytała:- A co będzie, jeśli upadnie kometa?- Kochanie, nie marudź jak zabobonna prostaczka, naukowcy przecież orzekli, że to żadna kometa, tylko trochę większy asteroid albo meteor.- W telewizji mówiono o całej planetoidzie.- Mniejsza o terminologię, astronomowie twierdzą, że ten kosmiczny złom minie Ziemię w odległości paru tysięcy mil.- A jeśli nie?- To rozpadnie się na kawałki i spłonie w górnych warstwach atmosfery.Niestety, kosmiczny złom, nonszalancko nazwany przez wybitnego astronoma, profesora Brownsona „Buntownikiem", nie posłuchał naukowych autorytetów.Spadał znacznie szybciej, niż powinien, za to płonął znacznie wolniej, a rozpadł się dopiero po upadku.Natomiast, wbrew uspokajającym zapowiedziom statystyków, że gość z kosmosu najprawdopodobniej się utopi (jako że znakomitą część globu pokrywają morza i oceany), wyrżnął w brazylijską wyżynę Campos, niedaleko Brasilii.Nigdy, od czasu zagłady dinozaurów, stara Ziemia nie dostała takiego kuksańca.W miejscu upadku powstał krater średnicy kilkunastu kilometrów.Fala uderzeniowa zmiotła do Atlantyku Rio de Janeiro i Sao Paulo, w ogniu stanęła brazylijska selwa.W ciągu kilkunastu minut straciło życie kilkanaście milionów ludzi, a był to dopiero początek.Huragany, przy których zwykłe tornado przypomina dmuchnięcie solenizanta na tort urodzinowy, obiegły Ziemię, spiętrzone wody mórz wtargnęły w głąb lądów, przestała istnieć Holandia i pół Brytanii, Jutlandia zamieniła się w wyspę, pod wodą znalazł się cały Bangladesz (ponad pięćdziesiąt milionów ofiar) i znaczna część nizin chińskich.Kolejny akt dramatu był już dziełem ziemskiej tektoniki.Wstrząs naruszył całą dotychczasową strukturę wnętrza naszej planety.Ożyły z dawna wygasłe wulkany -Wezuwiusz pobił swój rekord sprzed dwóch tysięcy łat, zasypując Neapol piętnastometrowym kożuchem popiołów, które padający deszcz przemienił w szybko tężejące błoto.Nikt nie liczył ofiar.Sycylia za sprawą Etny wyleciała w powietrze jak kocioł parowca.Kalifornia zapadła się wzdłuż starych uskoków, a Pacyfik dotarł aż do Doliny Śmierci.Pod wodą skryła się większa część wyspy Honsiu z Tokio i Jokohamą.Równie zły los spotkał Jawę, jej zachodnia część po prostu zniknęła.A przecież, zgodnie z zapowiedzią Apokalipsy, żywi, którzy jak David Hughs ocaleli (on sam w safesie-schronie w podziemiach szwajcarskiego banku), rychło mieli pozazdrościć umarłym.Gruba powłoka drobnych pyłów rozproszonych w atmosferze zakryła trzecią planetę układu, odcinając jej powierzchnię od życiodajnych promieni słońca.Ustała fotosynteza, przynosząc w szybkim tempie zagładę roślinom zielonym.Gwałtownie oziębiła się temperatura, a jednocześnie, dzień za dniem w atmosferze rósł poziom dwutlenku węgla.Nic dziwnego, że na ulicach ciemnych, zimnych i wygłodzonych miast coraz liczniej pojawiali się prorocy wieszczący, iż Stwórca bezlitośnie potępił ludzkość za jej grzechy, podobnie jak ongiś przeklął wielkie gady ery jurajskiej.- Niech cię szlag trafi, Dave! - wybuchnął Jefferson.-Zepsułeś nam robotę.Tyle tropienia i tak żałosny efekt.Miałeś zjawić się dopiero za parę godzin i czekać na sygnał.- Nie mogłem czekać! Szef chciałby cię widzieć natychmiast! - odburknął brodaty mężczyzna w kożuchu.Nawet Jennifer miałaby trudności z rozpoznaniem zawsze gładko wygolonego dandysa Hughsa.Biedna Jennifer, zawsze miała pecha, uparła się wrócić na weekend do domu, mimo że bolid był tuż-tuż.Dziś spoczywała wraz z całą rodziną dyrektora do spraw ekonomicznych na dnie akwenu, który nazwano Wielkim Oksfordzkim Jeziorem Słonym.- Szef? - skrzywił się Jeff.- Chyba nie powiesz, że są z nas niezadowoleni.Jesteśmy najbardziej wydajnym dwuosobowym komandem w tym regionie.- Nie wiem, o co chodzi, chcą się z tobą spotkać jak najszybciej i tylko to miałem ci do przekazania.Zabita Murzynka (dwadzieścia cztery i pół kilograma) została załadowana do chłodni, a mężczyźni stłoczyli się w szoferce.- Ben poprowadzi! - Jeff dość brutalnie odepchnął Davida od kierownicy.Hughs pomyślał z goryczą, że jeszcze nie tak dawno ludzi pokroju Jeffersona portier nie wpuściłby nawet do hallu w gmachu Konsorcjum.Ale co mógł zrobić, żył w nie swoim świecie.Ruszyli.Noktowizyjna szyba była rozbita, nie działał również czujnik laserowy, poruszali się więc prawie po omacku.Ale Ben dobrze znał teren.Pędząc łożyskiem wyschniętej uadi, przez ruiny tubylczych wsi, Jeff zastanawiał się, czego mogą chcieć od niego grube ryby z Centrali.Mimo że kalendarz wskazywał pełnię lata, Genewa przypominała Labrador w październiku.Ciemna, mroczna jak reszta miast kontynentu, dygotała z chłodu i lęku przed następnym dniem, niczym nie różniącym się od nocy i równie jak ona ponurym.Nad Jeziorem Lemańskim, nieopodal nieczynnej fontanny, ongiś symbolu żywotnych sił miasta, koczowali uciekinierzy z regionów, na których było jeszcze gorzej, gdzie załamały się ostatnie elementy prawa i porządku.Tu prawo jeszcze jako tako funkcjonowało, po mieście krążyły akumulatorowe pancerwózki, strzegąc nielicznych magazynów z żywnością na kartki.Większość dawnych hurtowni, sklepów i banków została splądrowana, zaś zwykli ludzie, jeśli nie mieli absolutnej potrzeby, starali się nie opuszczać swoich zimnych mieszkań.Z uchem przy radyjkach na baterie (pyły i niedostatek energii przyniosły już pewien czas temu zagładę telewizji) wsłuchiwali się w kolejne komunikaty z frontów walk, jakie toczyły się na całym świecie, czekali na pokrzepiające propagandowe banały i instrukcje na temat hodowli pieczarek w piwnicach lub porady, jak domowym sposobem przerabiać surowce wtórne na pokarm.Codziennie wydłużał się apel poległych cywilizacji, co rusz rozruchy głodowe wyrywały kolejne okręgi ze struktury cywilizowanego świata.A jednak tu i ówdzie żywiono jeszcze nadzieję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl