[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Chcesz mnie zastrzelić?Głos brzmiał znajomo.– Ham?– Zgadza się.Czy ten pies zamierza mnie zjeść?– Daisy, uciekaj! – Holly wskazała na ścieżkę.– Siad.Jackson stanął przy drzwiach.– Co się dzieje?– Jackson, poznaj mojego ojca.Ham, to Jackson Oxenhandler.Ham zapalił światło i popatrzył na nich.– Jak się masz? – powiedział, podając Jacksonowi rękę.– Miło cię poznać – odparł adwokat.Holly odwróciła się do psa.– Daisy, chodź.Wszystko w porządku.Suka weszła do przyczepy.– Daisy, to Ham, on jest w porządku.Ham, wyciągnij rękę, dłonią w dół.– A odzyskam ją z powrotem?– Po prostu to zrób.Ham wyciągnął rękę.Daisy obwąchała ją, polizała.– Dobry pies – pochwaliła Holly.– Ham jest swój, a ty jesteś dobrym psem.Nie zjesz Hama.– Wielkie dzięki – mruknął.– Bałem się, że właśnie to chodzi mu po głowie.– Jej.To suka.Do licha, co tutaj robisz? Próbowałam się do ciebie dodzwonić i usłyszałam nagraną wiadomość, że telefon został odłączony.Nie zapłaciłeś rachunku?– Przeniosłem się.– Dokąd?– Tutaj.Mój pikap został przy bramie.– Usiądźmy – powiedziała Holly.– Ktoś chce piwo?– Skoro proponujesz – odparł Ham.– Ja dziękuję – rzekł Jackson.Holly przyniosła ojcu piwo.– No dobra, Ham, mów.– Jestem cywilem.Oficjalnie emerytowanym wojskowym.– Gratuluję.Czemu nie uprzedziłeś mnie o przyjeździe?– Pomyślałem, że zrobię ci niespodziankę.– Udało ci się.Cieszę się, że jesteś.Jakie masz plany?– Orchid Beach wygląda na miłe miejsce.Chet mówił, że są tu niezłe pola golfowe.– Więc tak po prostu spakowałeś się i przyjechałeś? Dlaczego tak nagle?– Chet Marley i Hank Doherty to moi najlepsi przyjaciele.Wkurzyło mnie, że ktoś postrzelił jednego i zamordował drugiego.Pomyślałem, że pomogę ci odkryć, kto to zrobił – i zabiję sukinsynów.Holly odwróciła się do Jacksona.– Wyjątkowy urodzaj na detektywów – najpierw ty, a teraz on.– Ruchem głowy wskazała ojca.– Chyba że już ich zabiłaś – dodał Ham.– Hola, sierżancie – zaoponowała Holly.– Nie mam zamiaru nikogo zabijać, i ty też nie.– A czy ktoś zamierza coś z tym zrobić?– Pracuję nad tym.Ale to trudna sprawa.– Opowiedz mi wszystko – poprosił Ham.– Zamieniam się w słuch.Zacznij od stanu Cheta.– Nadal jest w śpiączce i nikt nie wie, czy kiedykolwiek z niej wyjdzie.– Cholera.Mów dalej.Holly zerknęła na zegarek.– Jest pierwsza w nocy, a ty jechałeś przez cały dzień.Porozmawiamy jutro.– Och, daj spokój, Holly, mów.– Powiem ci, co zrobimy.Ty prześpisz się tutaj, a ja pojadę do Jacksona.Ham zmrużył oczy i przeniósł spojrzenie z Holly na prawnika.– Tylko nie zaczynaj, Ham – uprzedziła.– Od dawna jestem duża i sama decyduję, gdzie mam spać.Jackson spojrzał na Hama i wzruszył ramionami.– Jak sobie życzysz, kochanie – powiedział Ham.Holly popatrzyła na jego torbę.– Widzę, że masz swoje rzeczy.Prześpij się, a jutro rano przyjedź do Jacksona.Zjemy śniadanie i wszystko ci opowiem.– No dobra.O której?Popatrzyła na Jacksona.– O dziesiątej?Pokiwał głową.– Do diabła, to prawie po południu – mruknął Ham.– Jeśli zgłodniejesz wcześniej, pomyszkuj w mojej kuchni – odparła i wyjaśniła mu, jak dojechać do Jacksona.Holly wyjęła worek i zapakowała do niego komplet ubrań i bieliznę.Kiedy Ham patrzył w inną stronę, wyjęła z szuflady krążek domaciczny i wsunęła go pod odzież.– W porządku – powiedziała – idziemy.Jeśli zadzwoni telefon, nie odbieraj, nagra się na sekretarce.Na komendzie wiedzą, że w razie potrzeby mają najpierw dzwonić na komórkę.– No to na razie, do zobaczenia rano.– Łypnął groźnie na Jacksona i dodał: – Bądź dla niej miły.– Ham, zamknij się! – skarciła go Holly.– Nie ma obawy – powiedział Jackson.– Zajmę się nią doskonale.Do jutra.Wyszli z przyczepy i wsiedli do samochodu.– Jezu, ale horror! – zawołała Holly.– Nie ucieszył cię jego widok?– Pewnie, że tak, ale wolałabym zostać uprzedzona.Co ja z nim pocznę? Nie możemy razem mieszkać w przyczepie.Zabiłabym go pierwszego dnia.– Może mieszkać u mnie, dopóki mu czegoś nie znajdziemy.Poklepała go po udzie.– Wspaniały pomysł.– Wygląda na miłego faceta, ale za dużo gada o zabijaniu.– Swego czasu nie tylko o tym gadał.Masz szczęście, że nie zabił cię jednym ciosem.Został do tego wyszkolony.– Postaram się być dla niego naprawdę miły.– I dla mnie też.– Zwłaszcza dla ciebie.28Holly obudziła się za piętnaście dziesiąta.Jacksona już nie było.Wygramoliła się z łóżka, zarzuciła coś na siebie, umyła zęby i zeszła na dół.Jackson i Ham pili kawę nad resztkami obfitego śniadania.Daisy opierała łeb na udzie Hama.– O której przyjechałeś? – zapytała Holly.Wzruszył ramionami.– Nie wiem.– Za piętnaście dziewiąta – odparł Jackson.– Nie chciałem cię budzić.– Zgłodniałem – usprawiedliwił się Ham – a że nie miałem ochoty na to twoje gówniane zdrowe żarcie, przyjechałem tutaj i kazałem Jacksonowi usmażyć jajecznicę.– Co zjesz? – zapytał Jackson.– Zrobię sobie kanapkę – odparła.– Wprowadziłem Hama we wszystkie szczegóły – poinformował Jackson, gdy Holly robiła sobie śniadanie.– Ale bajzel! – wtrącił Ham.– Teraz rozumiem, dlaczego nie złapałaś tych sukinsynów.– Dzięki za wotum zaufania – odparła.– Ale chciałabym, żebyś nie wtykał w to nosa.– A czemu nie, do diabła? Wygląda na to, że potrzebujesz pomocy.– Kieruję wydziałem policji i rada miejska patrzy mi na ręce.Żaden narwany, dyszący zemstą cywil nie będzie mieszał się w moje śledztwo.– Jakie śledztwo? Z tego, co Jackson mi powiedział, wynika, że zamierzasz je zamknąć.Nie masz się czego uchwycić.– Czy masz ochotę spędzić parę pierwszych tygodni w Orchid Beach w areszcie?– Że co?– Słyszałeś o utrudnianiu pracy policji?– Nie zrobiłabyś tego swojemu staremu.– Chcesz się przekonać? – Wbiła zęby w bułkę.– W porządku – mruknął Ham posępnie.– Nie będę wchodził ci w drogę.– Mówię o pracy, nie o życiu prywatnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl