[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Nazywałoby się to oczywiście “podciąganiem w rozwoju", ale czy to jest naprawdę celowe? Czy oznaczać by to miało stworzenie im potrzeb, które będą musieli w trudzie zaspokajać? Bo tylko taki jest jedyny motor postępu techniki! Kto wie jednak, jaką drogą potoczy się ich rozwój, gdy zechcemy siłą wtłaczać ich w ramy naszego modelu cywilizacyjnego.Daleki jestem od pochwały prymitywizmu jako najlepszego stanu współżycia społecznego; chcę jednakowoż podkreślić, że pojęcia takie, jak “prymityw" i “wysoki poziom cywilizacji", są wielce względne i na przestrzeni naszej Galaktyki nie mają znaczenia w sposób ścisły określonego.Czyż nie jesteśmy skończenie prymitywni wobec Kosmitów, którzy osiągnęli przed tysiącleciami poziom, o jakim dziś jeszcze my nie możemy marzyć?Moglibyśmy zaszczepić Florytom ciekawość świata, pasję odkrywczą.Jeśli jednak ich własna, odmiennie od naszej ukształtowana osobowość nie podtrzyma w nich tej ciekawości, wygaśnie ona, zanim zdąży się rozpalić.Cóż z tego, że użyczymy im pewnej ilości posiadanej przez nas wiedzy? Studnia wiedzy nie ma dna.Wszechświat poznawać można dowolnie długo i dowolnie głęboko, mając zawsze przed sobą nieskończony ogrom nieznanego.Cóż więc znaczyłoby dla Florytów odwrócenie przy naszej pomocy tycb kilku kart w księdze wiedzy? I tak pozostałoby ich przed nimi wciąż nieskończenie wiele.Czy dałoby im to szczęście, gdyby karmieni przygotowanym przez nas “kleikiem wiedzy" posunęli się o włos naprzód? Twierdzę, że nie! Radość odkrywania, zadowolenie z poznawania tkwi bowiem nie w osiąganych rezultatach, ale w stawianych sobie celach i w samym procesie poznawania, w walce z błędem i własną niewiedzą.Czy ktokolwiek z was, zamiast przybyć tu z wyprawą międzygwiezdną, wolałby otrzymać na Ziemi gotowe tomy sprawozdań i zwoje filmów z tej wyprawy? Na pewno nie.Sprawozdanie powędruje do archiwów ludzkiej wiedzy, a człowiek zacznie zapuszczać się jeszcze głębiej w nieogarniętą otchłań czasoprzestrzeni po nowe wciąż zdobycze.Przykładając do Florytów - tym razem chyba słusznie - naszą, ludzką miarę, sądzę, iż nie powinniśmy pozbawić ich tej radości zawdzięczania tylko sobie samym wszystkiego, co kiedyś w takim czy innym tempie osiągną.Tym bardziej, że w chwili obecnej nie zagraża ich cywilizacji ani przyroda planety, ani żadne czynniki zewnętrzne, a ich byt nie wymaga innych środków technicznych do walki ze środowiskiem ponad te, które sami sobie wytworzyli.Myślę, że nasze sąsiedztwo w razie potrzeby zabezpieczy ich przed klęskami, których w tej chwili nie umiemy przewidzieć.Pomoc jednak z naszej strony - w jakiejkolwiek formie - uważam obecnie za niewskazaną.Możemy chyba polegać na doświadczeniach Kosmitów, którzy zapewne znali co najmniej kilka różnych cywilizacji planetarnych.To, co pozostawili Florytom - choć nie bardzo jeszcze rozumiemy, z jakim przeznaczeniem i w myśl jakich planów - pozostawili na pewno w oparciu o swe najlepsze doświadczenia.My, przedstawiciele stosunkowo młodej cywilizacji, nie moglibyśmy dać im niczego lepszego przy ich obecnym stanie rozwoju.Ted i Ewa poszeptali przez chwilę z Harem, poczym Har poprosił o głos.- Słuchając sprawozdań i referatów - powiedział - żałowaliśmy wielce, że nasza nieobecność uniemożliwiła nam wzięcie udziału w dyskusji.Wydaje nam się, że mielibyśmy do zakomunikowania kilka spostrzeżeń, które rzuciłyby nowe światło na sprawę Kosmitów.Gdyby dowódca zechciał uczynić mały wyjątek i uchylił dla nas swe rozporządzenie, moglibyśmy zaproponować pewien nowy punkt widzenia.- Zgoda - powiedział Atros po krótkim namyśle - pod warunkiem, że informacja będzie zwięzła i nie da początku nowej kłótni.Przedstawiciele “walczących" obozów - tym razem zgodnie i z dużym zaciekawieniem - zaaprobowali decyzję dowódcy.Chodziło przecież wreszcie nie o to, kto ma rację, lecz o to, jaka ta racja jest.- Mam pewną propozycję - rzucił Atros.- W ciągu dnia jutrzejszego zakończymy przygotowania do opuszczenia planety.Start w kierunku “Cyklopa" przewidziany jest na pojutrze rano.Zapraszam więc wszystkich jutro wieczorem na uroczysty bankiet w dawnej siedzibie Kosmitów, Starej Bazie! Co wy na to?W Starej Bazie, którą w czasie nieobecności grupy floryjskiej zbadano dokładnie, ludzie czuli się jak u siebie: nieznaczne wzbogacenie w azot zawartego w niej powietrza pozwoliło na swobodne oddychanie, cała budowla okazała się idealnie hermetyczna, a wnętrze jeszcze przez budowniczych dokładnie wysterylizowane.Każda osoba i przedmiot przedostające się przez śluzę do jej wnętrza podlegały skrupulatnej “kąpieli" w strumieniu fal elektromagnetycznych i ultradźwięków, pochodzących z ukrytych w ścianach radiatorów.Zapobiegało to zakażeniu wnętrza drobnoustrojami przywleczonymi z zewnątrz.Powszechny podziw budziła sprawność wszystkich tych urządzeń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|