[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.GdzieÊ tu jest ów skok, o którym mowa.JeÊli Bia"oszewskipisze (powojenne w istocie) ody radoÊci do przedmiotów (do szafy,durszlaka), to Gàsiorowskiego par´ lat póêniej, rzec moÝna, wcale niezaprzàta to, w jakiej socjalnoÊci uczestniczy (w jakim korowodzie plàsa) rzeczy odbijajà juÝ tylko ÊwiadomoÊç i samotnoÊç.Trudno o kogoÊ, z kimmoÝna dzieliç radoÊç.Przejrzyj si´ w Êcianie,Przejrzyj si´ w pod"odze,W stole, tapczanie, regale z ksiàÝkami:Przejrzyj si´ w drzewach,które o Êwitaniu w ostrych profilachprzechowujà noc.O drzewa  niskie ÊcieÝki do gwiazd.D"onie sà gwiazdà ledwie zabliênionà.Jedyne czó"no naszych warg na niewidzialnej rzecePoca"unkuW"aÊnie odp"ywa.Nikogo nie ma, kto przyzna si´ do nas.(Na ci´Ýkim skrzydle.)Takie w"aÊnie by"y lata szeÊçdziesiàte.W dominujacej dziÊ perspektywie:aura symboli i porzucony mi´dzyczas.Po paêdzierniku, przed marcem.Niktsi´ do nich nie przyznaje.Ani do okularników, ani do radia  Szarotka , anido czynów spo"ecznych.JeÊli wi´c Hybrydzianie naprawd´ sà wnucz´tami,to warto pami´taç  z jak bardzo dysfunkcyjnej rodziny.W czynie spo"ecznymsadziliÊmy na m"odych gruzachm"ode drzewkaa teraz park wieczornytarza si´ w swoich roÊlinnychwiecznoÊciach157 jak gdyby tutaj nigdy nicsi´ nie zaczyna"o(W czynie spo"ecznym., Kirke)Jednà z trudnoÊci opisu poezji Krzysztofa Gàsiorowskiego jest takaw"aÊnie niepochwytnoÊç  przynajmniej w j´zyku szczeropolskichuproszcze’  spo"ecznego t"a wiersza.Ta poezja tez nie zaczyna si´, nie maswoich miesi´cy.Ani wynika z 56 roku, ani z 68, pisze w"asny kalendarz,bliÝszy archeologii niÝ gazecie.Gdyby jednak zapytaç, wedle jakiegodatownika Gàsiorowski liczy, to zapewne s k a l ´ jego rozmyÊla’ opisujezmieniona odpowiedê na pytanie RóÝewicza, czy poezja jest jeszczemoÝliwa? Gàsiorowski mówi: tak, jest moÝliwa, bo choç pytanie nie straci"owaÝnoÊci, to zmieni"o po"oÝenie.Âwiat przetrwa", znowu jemy owoce, aletuÝ za oknem zwyczajnoÊci pozosta"o tamto.Jak Ksi´Ýyc kuzynki Anny, jakGemmy z koÊci policzkowej, jak groza objawiona nagle pomi´dzy spekulacjàmetafizycznà a dziecinnà pamiecià Powstania Warszawskiego.Teraz poetateoretyzuje to, czego si´ boi.Wiersz objaÊnia pewien porzàdekantropologiczny, nieuniemoÝliwiony raz na zawsze, lecz o d b i e r a n yprzez ostatecznoÊci wojny i holocaustu.Na pozór wszystko jest normalnie,ale.Wieczór, stolik w ogrodzie,do talerza na owoce skapujenoc.Nie jest czarna, nie jest bia"a,nie jest t´czowa; jest niewidzialna.I skapuje.Skapuje.Talerzjest pe"en nocy.Czas iÊç spaç.Chodê ze mnà.(Chodê ze mnà, Gemmy w koÊci policzkowej)Bardzo charakterystyczne dla Gàsiorowskiego jest to postrzeganieostatecznoÊci XX wieku wewnàtrz pewnej ogólniejszej zagadkimetafizycznej, która przez to zabarwia si´ grozà.Historia  "odyÝka krwi, jakpowój pnàca si´ po WieÝy.Ryby, dla których Potop trwa dalej, wi´c musia"ysi´ przystosowaç.Przepych skrzyde" czarnego anio"a, gdy przysiad" nakamieniu w przerwie na papierosa. MoÝe  jako epitafium na ÊmierçÊwinki morskiej.Ca"a ta wiedza o czarnych wymiarach bycia, kosmosu,158 nieskonczonoÊci nieustannie pracuje na nasze utrzymanie (sensu istnienia),to nià w"aÊnie przepychamy si´ przez codziennoÊç.W (s"ynnym juÝ)porównaniu poety i dÝdÝownicy Gàsiorowski zauwaÝa: tyle przebrn´, ileprze"kn´.Ta postkatastroficzna (albo, jeÊli kto woli, wyprzedzajàca postmodernizm)aura jego poezji wydaje mi si´ waÝna.Otula c o Ê, co zasz"o  za Gomu"kii nie zosta"o nazwane.PoniewaÝ brak plam na s"o’cu szóstej dekady nieoznacza, Ýe by"o spokojnie.Przeciwnie  w"aÊnie na ten czas przypadapowolne i ciche przeorganizowanie zbiorowej ÊwiadomoÊci.MyÊloweprzechodzenie od Êwiata dalekiego juÝ powojnia (takÝe pozimnowojnia) dorealnoÊci, w której punkty fundamentalne nie zosta"y wyznaczone, i kaÝdymusi je rozpoznawaç na w"asny rachunek.Nowa Fala zosta"a potemwypadkami wepchni´ta w kolein´ politycznoÊci, i niejako powtarza"a znanyscenariusz  sytuacje intelektualne Gàsiorowskiego (niezaleÝnie od tego, jaksobie z nimi radzi) pod pewnymi wzgl´dami bardziej przypominajàdzisiejsze lata: postmoderny.Spory i walki rozegrane; ich d"ugi ogon jakkometa rzucona na pó" nieba, ale rytm wspó"czesnoÊci nadajà innezjawiska.Trudno orzec, jakie  lecz i wtedy, i teraz martwiejàcaw ogólnikach propaganda mia"a swój negatywny odpowiednik w socjalnoÊcinajbardziej  sprywatyzowanej ; w Êwiecie pragnie’ i wÊród najbliÝszych.Ludzie sà ostatecznym adresem tej poezji; jak Irek Iredy’ski, rok po Êmiercizobaczony w taksówce (na górze nie zaliczono mu.musia" powtórzyç), jaknieuleczalnie chora kobieta piszàca list za listem (umawia si´ na dalekiewycieczki), jak niekomunikatywnoÊç (Zwierzasz si´, a ja s"ysz´ tylko to, cochc´ Ci powiedzieç!).Stàd charakterystyczny ("atwo rozpoznawalny) j´zyk wierszaGàsiorowskiego.Niby konstruktywistyczny i spekulatywny, ale.MoÝenajproÊciej by"oby powiedzieç, Ýe ta poezja w i e o AwangardzieKrakowskiej, Przybosiu, lingwistach  z upodobaniem uprawia skrótmyÊlowy i dalekà metafor´  lecz inspiracji szuka gdzie indziej, u Rilkego,Wata, LeÊmiana, RóÝewicza, czyli wÊród filozofujàcych symbolistów,i (przede wszystkim) na ciemnych scieÝkach k"opotów z istnieniem, a nie wzaufaniu do sprawnoÊci wiersza.Idiom Gàsiorowskiego organizuje sytuacjezwierzenia, rodzi si´ z biografii, nie z techniki poetyckiej, i ustanawia (zaWatem) raczej jakàÊ odmian´ powagi s"owa dotykajacego sprawnajwaÝniejszych niÝ figury stylistyki zawi"ej lub obliczonej na olÊnienieodbiorcy.Im póêniejsze liryki, tym mniej w nich paradoksów i poetyckichdefinicji, a wiecej: mówiàcego cz"owieka, po prostu.Na przestrzeni tomu159 widaç jak Gàsiorowskiemu zaczynajà s"uÝyç coraz prostsze s"owa i uk"adaçsi´ zdania otwierajàce c o Ê, dajàce jakiÊ klucz, ukryty nie w grachsemantycznych, ale jakby w personalnej narracji, w samym kontakciez kimÊ, kto zwierza si´ i opowiada.W czym znowu "atwo dostrzec klamr´"àczàcà lata szeÊçdziesiàte ze wspó"czesnoÊcià.I tam, i tu Polskie Motywacjeod"oÝono do lamusa, co atoli od razu ujawni"o jakàÊ bolesnà zdawkowoÊç,czy niewystarczalnoÊç komunikacji spo"ecznej, fikcje mówienia w pustk´ jakby zbiorowoÊç umia"a porozumieç si´ tylko na kilka Wielkich Tematów.JeÊli one nie wiàÝà, tracimy orientacj´ na morzu przygodnoÊci  i w tymsensie cenne staje si´ samo podj´cie kontaktu.Fakt, Ýe mówimy do kogoÊi oczekujemy odpowiedzi (jakbyÊmy chwytali za r´k´), bywa wtedywaÝniejszy od rewelacji, które mamy do przekazania.A to znowu dziwnie przypomina szkice Gàsiorowskiego sprzed trzydziestulat o poezji jako wyprawie ratunkowej i wyspie oczywistoÊci na oceanach realizmu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl