[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kola zobaczył Ksenię i nieśmiało podał jej paczkę z dolarami.- Dobroć.Kola padł na kolana.Jego matka podbiegła i objęła chłopca.A on stał, tuląc się do niej, jak marnotrawny syn na obrazie Rembrandta.-Strach!Kola zaczął drżeć.- Miłość! - gromowym głosem wykrzyknął Minc.Zmętniały wzrok Koli odnalazł w półmroku figurkę Tomi-Tomi, która zapomniała już o Koreańczykach.Oboje wybuchnęli płaczem.Do domu wracali wszyscy razem.Tylko Gawryłowowie z Tomi-Tomi szli trochę z tyłu.Kola miał na sobie zgrabny garnitur, który wrócił z pomnika.- No i zwyciężyliśmy! - powiedziała stara Łożkina.- Aha - zgodziła się Ksenia.- Musimy teraz zamówić żelazne drzwi.- Nauka pomoże nam naprawić charaktery! - Minc był w nastroju optymistycznym.- Wymyślimy odtrutkę na każde łajdactwo!- A oni wynajdą nowe łajdactwo - westchnął Udałow.Żadnemu nie udało się drugiego przekonać.1994OJCOWIE I DZIECIPrerogatywy nowego życia w Wielkim Guslarze zżerała inflacja.- Jak czarna dziura - powiedział Mikołaj Białosielski, przechadzając się po swoim gabinecie i nie patrząc na rozmówców.-Podnieśliśmy emerytury i od razu podrożał chleb.A co ja mogę poradzić, jeśli mąkę przysyłają z województwa już po nowych cenach?- Emeryci nie mają teraz lekkiego życia - powiedział Udałow, który wkrótce sam miał przejść na emeryturę, a tak bardzo chciałby jeszcze poużywać życia, może nawet pojechać na Wyspy Kanaryjskie.Niewykluczone przecież, że jak tak dalej pójdzie, to pozamykają granice jak za Stalina i człowiek straci życiową szansę.- I właśnie dlatego postanowiliśmy zwrócić się do pana o pomoc, Lwie Chrystoforowiczu - ciągnął Białosielski, który nie usłyszał repliki Udałowa.- Niech pan wynajdzie coś kardynalnego.- Nowe jedzenie? - zapytał Minc.- A z czego by je pan robił?- Z substancji organicznych - odrzekł niepewnie Minc i zamilkł.- Może w wielkim mieście zdałoby to egzamin - powiedział bystry Białosielski.- U nas już następnego dnia wszyscy wiedzieliby, skąd pan wziął te substancje.- Nie jesteśmy na statku kosmicznym, gdzie wszystko przerabia się po sto razy - poparł Białosielskiego Udałow.Został zaproszony na rozmowę Minca z Białosielskim jako przedstawiciel społeczeństwa i rozjemca.Rozmówcy wysoko sobie cenili jego trzeźwy osąd.Nawet jeżeli go nie wyrażał.- Nie da się zrobić czegoś z niczego - powiedział Minc.Zabrzmiało to tak, jakby to była jego wina.A przecież prawo zachowania energii i inne rzeczy wymyślono na długo przed nim.- Niech pan myśli, profesorze, niech pan myśli! - polecił Białosielski.- Ludzie nie mogą sobie pozwolić na godne życie.- Pomyślę - obiecał Minc.Był bardzo poważny.Jeszcze nigdy nie stawiano przed nim tak globalnego problemu - uratowanie państwa przed kryzysem.- W tym roku święta majowe zbiegają się z Wielkanocą.Ludzie chcieliby zasiąść przy stołach i móc pofolgować sobie do woli - zakończył rozmowę Białosielski.Wierzył w Minca.Już nieraz profesor znajdował paradoksalne wyjście z sytuacji bez wyjścia.Profesor Minc obudził Udałowa o godzinie trzeciej w nocy.Udałow usłyszał niepewny dzwonek do drzwi.Myślał, że to syn Maksym wrócił i boi się obudzić mamę.Ale to był Minc w piżamie.Resztki włosów sterczały mu nad uszami jak skrzydełka, zapomniane okulary tkwiły nad czołem.- Przepraszam, Korneliuszu, ale musiałem się podzielić - zaszeptał głośno Lew Chrystoforowicz.- Czyżby „eureka"? - zapytał również szeptem Udałow.-Tak szybko?- Widzę już światełko na końcu tunelu - oświadczył Minc.-Chodźmy do mnie, bo tu na schodach zimno.Gdy weszli do mieszkania profesora, Minc postawił przed Udałowem karafkę z firmową nalewką o złożonym leśnym składzie.- Dziękuję - powiedział Udałow.-Teraz marzę tylko o tym, żeby poznać rozwiązanie.- Otóż to! - ucieszył się profesor.- Przyjaźń jest dla mnie ważniejsza od wszelkich innych sentymentów.Od twojej reakcji na mój wynalazek zależy los kraju.- Dziękuję.- Udałow się speszył i nalał sobie łyk nalewki.W końcu był to historyczny moment.- Jakie zadanie postawiono przed władzami miasta? - zadał Minc pytanie retoryczne.I oczywiście sam sobie na nie odpowiedział: - Zapewnić ludności miasta dostatnie święta oraz wystarczającą ilość pożywienia w dni powszednie, nie zwiększając przy tymani pensji, ani emerytur, ani żadnych innych dochodów.Sądzę, że żadnemu innemu uczonemu na moim miejscu, włączając Newtona i Einsteina.- Którzy już nie żyją - dodał Udałow.- Którzy zmarli, nie udałoby się rozwiązać tego problemu.A ja go, jak sądzę, rozwiązałem, właśnie dzięki mojemu nietuzinkowemu sposobowi myślenia.Odwróciłem sytuację.A więc, cóż należałoby zrobić?Tym razem pytanie było wyraźnie skierowane do Udałowai wypadało coś odpowiedzieć.- Trzeba podwyższyć emerytury.- Bzdura.Na to nie ma pieniędzy.- Trzeba.zmniejszyć apetyty.- Udałow, jesteś geniuszem.Na taki sposób postawienia problemu mógłby się zdobyć wyłącznie wybitny umysł naszych czasów.Udałow zmieszał się i znowu sobie nalał.Nalewka była wonna i mocna.- A jak zmniejszyć apetyty?- Tabletki? - spróbował zgadnąć Udałow.- A jak zmniejszyć tkaniny na kołdry i prześcieradła? Na pieluszki? Jak zmieścić w autobusie pięćset osób, jeśli teraz z trudem mieści się w nim sto? No? Został już tylko jeden krok, Udałow! Tabletki tu nie pomogą.Udałow nie mógł zrobić tego kroku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl