[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Diabli wiedzą, jak długo jeszcze będzie musiał wycierać cudze kąty.Ale nawet i ta pozornie smutna myśl wypełniała jego pierś cudownym poczuciem męskiej wolności.Helena Siergiejewna nie usłuchała Udałowa.Pościeliła prześcieradło, dała koc, poduszkę z powłoczką i wyszła.Udałow zasnął snem sprawiedliwego, ledwie jego głowa dotknęła poduszki, i tak rozgłośnie chrapał, że Helena Siergiejewna w żaden sposób nie mogła zasnąć.Helenie Siergiejewnie powiedziano, że może odmłodnieć.Jako mądra i wykształcona niewiasta wyobrażała sobie, jak to może się odbyć.Najwidoczniej preparat starca pobudza działalność gruczołów wydzielania wewnętrznego.To znaczy, w wariancie optymalnym, wygładzą się zmarszczki, wzmoże się obieg krwi itd.Helena Siergiejewna starała się pozostać na ściśle naukowym gruncie, obchodząc się bez cudów i wątpliwych Marsjan.Mimo wszystko bała się.Chociażby dlatego, że każdej akcji odpowiada reakcja.Za odmłodzenie organizmu trzeba zapłacić.Ale czym? Czy aby amatorzy eksperymentu nie skrócą sobie życia, zamiast je przedłużyć? Naukowcy mają jednak rację, że wszystkie doświadczenia przeprowadzają najpierw na myszach.Udałow chrapał na różne tony i coś mamrotał przez sen.A propos, kiedy nastąpi odmłodzenie? Starzec powiedział: obudzicie się jako zupełnie inni ludzie.Czy to jest bolesne?Helena Siergiejewna zapragnęła przekonać się, że jeszcze nic się nie stało.Podeszła na bosaka do szafy, zapaliła lampę na stole i przejrzała się.Żadnych zmian.Co prawda zaczerwieniły się powieki, ale to dlatego, że dzień był długi i męczący.Zgasiła światło, wróciła do łóżka i spróbowała zasnąć.Za oknem było już prawie widno i za jakieś trzy godziny obudzi się Wania.Wydawało się jej, że woale nie spała.Na moment zapadła ciemność, a tu już Wania potrząsa ją za ramię.- Babciu, wstawaj.Helena Siergiejewna nie otworzyła oczu.Wiedziała, że Wania zaraz podrepcze do sieni, gdzie stał nocnik, i utknie tam co najmniej na dziesięć minut.W tym czasie należy rozbudzić się, wstać, narzucić szlafrok i umyć się.I jeszcze napalić pod kuchnią.Wykonała w myśli owe poranne czynności i w miarę tego, jak budził się mózg, ocknęły się, wypłynęły na powierzchnię inne myśli.Trzeba koniecznie przejrzeć się w lustrze.Podejść do szafy i przejrzeć się.Dlaczego?Ach, tak! Starzec, baśniowa historia, rozbita butelka.Zrzuciła z siebie koc i usiadła na łóżku.Szafa z lustrem stała bokiem, zwierciadło przypominało wąską szczelinę, odbijającą błękit nieba.Należało wstać i zrobić dwa kroki.Okazało się, że to jest trudne.Nawet przerażające.Nie odrywając wzroku od błękitnej szczeliny, Helena Siergiejewna - uczyniła te dwa kroki.W nieprawdopodobnej, wręcz przerażającej przemianie, której Helena Siergiejewna uległa we śnie, nie było żadnej nauki, żadnego działania hormonalnego.Nie wygładziły się zmarszczki, nie wzmógł się krwioobieg.Po prostu dokonał się cud, antynaukowy i niewytłumaczalny, cud, od którego nie ma ucieczki i który pociąga ze sobą mnóstwo komplikacji, szarpaniny nerwów i kłopotów.Pierwszym z nich, myślała Helena Siergiejewna patrząc w lustro, poznając siebie, przyzwyczajając się do siebie od nowa, będzie spotkanie z Wanią, który w każdej chwili może wrócić z sieni.Dziecko zostało bez babci.Kim ona teraz jest? Matką? Nie, jest zbyt młoda jak na matkę.Siostrą? Helena Siergiejewna przesunęła ręką po twarzy, zaskoczona dawno już zapomnianym odczuciem świeżości i delikatności własnej cery.Wania wszedł do pokoju i podbiegł do Heleny Siergiejewny.Zatrzymał się, z powolną zadumą włożył palec do ust i znieruchomiał.Znieruchomiała również Helena Siergiejewna.Czulą głęboki wstyd wobec wnuka.Marzyła o jednym: żeby cud się skończył i żeby nastąpiło przebudzenie.To był ten rodzaj snu, którego bardzo się nie chce przerywać, ale który trzeba przerwać koniecznie dla dobra innych.Helena Siergiejewna boleśnie uszczypnęła się w ucho.Wania dostrzegł jej gest i powiedział nie wyjmując palca z buzi:- Babciu, jaka ty jesteś dzisiaj ładna! Nawet imłoda.A czego się szczypiesz?- Kochany! - powiedziała Helena Siergiejewna.- Poznał mnie!Chwyciła Wanię na ręce, przycisnęła do siebie - jaki lekki stał się przez noc! - podrzuciła do sufitu, a potem zawirowała z nim po pokoju, wciąż powtarzając:- Kochany! Poznał!I śmiała się.I była wdzięczna Wani.Wania śmiał się basem, cieszył się i, żeby do maksimum wykorzystać dobry nastrój babci, krzyczał z góry:- Kup mi rower! Kupisz mi rower?W szaleńczym korowodzie rozwiewały się poły starego szlafroka.Helena Siergiejewna lekko i zwinnie stawiała szczupłe zgrabne nogi, a puszyste młode włosy, zburzone od szybkiego ruchu, opadały jej na oczy.Postawiwszy Wanię na podłodze Helena Siergiejewna przypomniała sobie nagle, że ma w domu gościa.Udałowa.Pewnie jeszcze śpi, pomyślała.Ciekawe, jaki on jest? Ostrożnie uchyliła drzwi do małego pokoju.Pościel była skłębiona, koc zwisał na podłogę, marynarka wisiała na oparciu krzesła.Niczym zrzucony kokon leżał w kącie biały gipsowy cylinder - skorupa złamanej ręki.Udałowa nie było.17Stara pani Bakszt zdrzemnęła się w fotelu.To było szkodliwe w jej wieku, ale nie chciała przegapić powrotu młodości.Zupełnie zapomniała, jak to było poprzednim razem, a nie wiedziała, czy jeszcze jedno odmłodzenie nastąpi.Drzemała nerwowo, z okresami głębokiego snu, urywanymi majakami i powrotami do półmroku pokoju, do słabej lampy osłoniętej abażurem z frędzlami.Kotka miotała się z kąta w kąt, drapała parawan.Odmłodzenie przyszło niezauważalnie.Wydawało się, że tylko na minutę zamknęła oczy, w przelotnym koszmarze zapadła się w otchłań, poleciała ku dalekiej ziemi, a gdy otworzyła oczy, żeby przerwać koszmarny lot - ujrzała w lusterku spojrzenie dwudziestoletniej pięknej Milicy.Ciasna starcza suknia uwierała w piersiach i biodrach i doskwierał wstyd - za tę starą sukienkę i za własną niedawną starość.- Mój Boże - powiedziała Milica Bakszt.- Jaka ja jestem ładna!Jednym skokiem, posłuszne ciało niemal wzniosło się w powietrze, dotarła do drzwi, narzuciła haczyk, aby nikt nie wszedł, i pospiesznie, śmiejąc się i płacząc, zdarła z siebie starcze łachy, zrzuciła z pogardą wysokie, rozciapane kamaszki, zerwała z włosów idiotyczny czepiec, i stanęła przed lustrem naga i piękna.Odmłodzona do niepoznania kotka wskoczyła na stół i różnobarwnymi oczyma - niebieskim i czerwonym - zagapiła się na panią.Milica Fiodorowna Bakszt powiedziała a'o niej wibrującym, namiętnym szeptem:- Taką właśnie kochał mnie Aleksander Siergiejewicz.Sasza Puszkin.Zrobiło się duszno i zaczęły przeszkadzać zastarzałe wonie saloniku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl