[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oto jak łatwo pogrążała się w marzeniach o nim.Zresztą, dlaczego nie? Marzenia te, choć krótkotrwałe i niełatwe do znalezienia, były prawdziwymi wizjami przyszłości.Największa radość i największy smutek wiązały się z tym chłopcem, który nie był jeszcze nawet mężczyzną i którego nigdy dotąd nie spotkała.Jednak siedząc na koźle obok doktora Physickera, tłumiła takie wizje.Co będzie, to będzie, myślała.Jeśli znajdę tę ścieżkę, to dobrze, a jeśli nie, to nie.Teraz przynajmniej jestem wolna.Zwolniona ze służby dla Hatrack, zwolniona z budowania planów wokół tego chłopca.A co, jeśli uwolnię się od niego na zawsze? To całkiem możliwe.Dajcie mi tylko dość czasu, a zapomnę nawet o tym strzępku marzenia.Znajdę własną drogę, dobrą drogę do spokojnego końca.Nie muszę się naginać do jego krętej ścieżki.Wypoczęte konie ciągnęły powóz tak raźnie, że wiatr szarpał i targał jej włosy.Zamknęła oczy i wyobrażała sobie, że leci - uciekinierka, która dopiero uczy się wolności.Niech teraz beze mnie szuka swojej ścieżki do wielkości.I niech ja znajdę spokojne życie z dala od niego.Niech inna kobieta stanie obok niego w chwale.Niech inna kobieta uklęknie z płaczem na jego grobie.ROZDZIAŁ 3 - KŁAMSTWAPrzybywając do Hatrack River, jedenastoletni Alvin utracił swoje imię.W domu, w miasteczku Vigor Kościół, niedaleko miejsca, gdzie Chybotliwe Kanoe wlewa swoje wody do Wobbish, wszyscy wiedzieli, że jego ojcem jest Alvin, młynarz dla miasteczka i całej okolicy.Alvin Miller.Co jego imiennika, jego siódmego syna, czyniło Alvinem Juniorem.Ale teraz miał zamieszkać tam, gdzie nawet sześć osób nie spotkało w życiu jego taty.Nie trzeba imion takich jak Miller i Junior.Będzie po prostu Alvinem, zwykłym Alvinem, ale to samotne słowo budziło uczucie, jakby tylko w połowie pozostał sobą.Przybył do Hatrack River pieszo, przez setki mil terytoriów Wobbish i Hio.Kiedy wyruszał z domu, miał na nogach parę solidnych rozchodzonych butów i worek zapasów na plecach.Pokonał w ten sposób pięć mil, potem zatrzymał się przed ubogą chatą i oddał żywność jej mieszkańcom.Jakąś milę dalej spotkał biedną rodzinę, wędrującą na zachód, na nowe ziemie w kraju Szumiącej Rzeki.Oddał im swój namiot i koc z worka.A że mieli trzynastoletniego syna mniej więcej wzrostu Alvina, ściągnął te solidne buty i oddał im je także, razem ze skarpetkami.Sobie zatrzymał tylko ubranie i pusty worek na plecach.Ci ludzie gapili się na niego jak na wariata.Martwili się, że tato Alvina się wścieknie, kiedy się dowie, jak jego syn wszystko rozdaje.Alvin wyjaśnił, że to wszystko należy do niego i może z tym robić, co zechce.- Jesteś pewien, że twój ojciec nie wyjdzie nam na spotkanie z muszkietem albo nas gdzieś nie zamkną? - zapytał ubogi mężczyzna.- Na pewno nie, psze pana - odparł młody Alvin.- A to dlatego, że jestem z miasta Vigor Kościół, a ludzie stamtąd nie zechcą was widzieć, chyba że będą zmuszeni.Prawie dziesięć sekund trwało, zanim sobie przypomnieli, że gdzieś już słyszeli o tym miasteczku.- To ci od masakry nad Chybotliwym Kanoe - stwierdzili.- Ci, co mają krew na rękach.Alvin kiwnął głową.- Sami widzicie, że dadzą wam spokój.- Czy to prawda, że każdemu podróżnemu każą słuchać tej strasznej, krwawej historii, jak to z zimną krwią wybili wszystkich Czerwonych?- Ich krew nie była zimna - sprostował Alvin.- I opowiadają o tym tylko podróżnym, którzy zawędrują do samego miasta.Nie schodźcie z gościńca, zostawcie ich w spokoju, idźcie dalej.Kiedy przekroczycie Wobbish, znowu będziecie w okolicy, gdzie chętnie powitają osadników.Niecałe dziesięć mil stąd.Nie protestowali już więcej.Nie pytali nawet, dlaczego on sam nie musi opowiadać tej historii.Wspomnienie masakry nad Chybotliwym Kanoe wystarczało, żeby każdy milkł - jakby usiadł w kościele.Jakby poczuł nabożny, wstydliwy szacunek.Bo chociaż większość Białych potępiała ludzi z rękami we krwi, którzy mordowali Czerwonych nad Chybotliwym Kanoe, wiedzieli, że na ich miejscu postąpiliby tak samo.I to ich ręce ociekałyby krwią, póki nie opowiedzieliby obcemu o swojej zbrodni.Przez tę wstydliwą świadomość niewielu podróżnych miało ochotę zatrzymywać się w Vigor Kościele albo budować chaty w kraju nad górną Wobbish [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl