[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To mu całkowicie odpowiadało.Po dziesięciu latach ścigania i wyłapywania nielegalnych imigrantów - niczym hycel wyłapujący nieszczęsne kundle - nadszedł najwyższy czas, by wziąć udział w akcji, z której będzie mógł być dumny.Krztusząc się gazem łzawiącym, z twarzą czerwoną jak pomidor, Khao Luan kaszlał i wymiotował w konwulsjach, podczas gdy Xiang próbował go zaciągnąć do spichrza.Chwyciwszy swego mocodawcę od tyłu pod ramiona, pirat otworzył tylne drzwi budynku mieszkalnego.Jeszcze zmagał się z ciężarem Luana na progu, gdy do budynku wpadli Nimec i Osmar.Osmar natychmiast wycelował w bandytów.- Nie ruszać się! - krzyknął w bahasa.- Obaj!Ciężko oddychając, Xiang wpatrywał się w niego przez chwi­lę Z trudem dostrzegał cokolwiek przez gęste kłęby gazu łzawiącego.Zaraz się jednak opanował i wciąż przytrzymując jed­ną ręką Tajlandczyka, drugą sięgnął do umieszczonej niemal na plecach kabury i wyciągnął pistolet P90.Strzelił bardzo niecelnie - kule jedynie powyrywały drzazgi z drewnianych ścian i z sufitu.Osmar natychmiast padł na podłogę i odpowiedział ogniem, celowo jednak mierząc bar­dzo nisko.Mając między sobą a potężnym piratem Luana, koniecznie chciał uniknąć śmiertelnego trafienia.Doskonale zdawał sobie sprawę, że Tajlandczyk może być jedynym człowiekiem, który potrafi wyjaśnić zagadkę zniknięcia Blackburna.Mimo to.Luan głośno jęknął, chwycił się nagle za grube udo i zaczął się osuwać na podłogę.Z jego tętnicy udowej trysnęła krew.Xiang spróbował jeszcze postawić go na nogi, lecz szef okazał się dlań zbyt ciężki; nic nie mogło powstrzymać go przed upadkiem.Widząc, co się dzieje, pirat zrezygnował z ratowania Khao Luana i zaczął uciekać do spichrza.Wybiegłszy z budyn­ku, puścił jeszcze serię przez drzwi, celując w Osmara i Nimeca.Nie trafił, natomiast gdzieś za ich plecami rozległ się brzęk pękającego szkła.Nimec odpowiedział ogniem, dwiema krótkimi seriami.Sły­szał docierające nieustannie z zewnątrz odgłosy kanonady: to jego ludzie walczyli z piratami.Co chwila - gdy któraś z kuł dosięgała celu - w odgłosy walki wdzierał się krzyk rannego człowieka.Unosząc się płynnie nad spokojną wodą, cztery poduszkow­ce, ubezpieczane z boku przez dwie smukłe motorówki, zmie­rzały szybko do celu.Napastnicy przebyli już niemal dwie trze­cie drogi.Powinni wylądować na plaży za kilka minut.Stojąc na pokładzie motorówki, Kersik podniósł do oczu lor­netkę, by po raz ostatni zlustrować miejsce desantu.Wiódł do boju blisko trzystu mężczyzna, grupę o niemal jedną trzecią przewyższającą liczebnie strażników chroniących banku klu­czy do szyfrów.Dodając do tego przewagę wynikającą z ele­mentu zaskoczenia.Kersik kilkakrotnie zamrugał.Po chwili przestał mrugać.Jego oczy, gdy tak wciąż spoglą­dał przez lornetkę, robiły się coraz szersze.W pierwszej chwili punkciki na niebie wziął za chmarę owa­dów atakujących Sandakan.Powoli, lecz nieuchronnie opada­jącą ku ziemi chmarę szarańczy.A jednak doskonale wiedział, że to nie jest szarańcza.To byli spadochroniarze.Setki spadochroniarzy.Tysiące.Tysiące spadochroniarzy, którzy za chwilę opanują plażę i cały obiekt.Gdyby nie głośny warkot silników, już wcześniej usłyszałby hałas nadlatujących samolotów.Najpierw do jego uszu dotarł­by cichy szmer niosący się nad oceanem, potem natrętne, co­raz głośniejsze brzęczenie, a jeszcze później wyraźne, głośne wycie, szybko przeradzające się w ogłuszający warkot.Do­piero teraz zaczął wyławiać z oddali dalekie brzęczenie silników lotniczych.Nie miało to już najmniejszego znaczenia.Kersik był bezsilny.Lornetka wysunęła się z jego drżących rąk.Generał nie wahał się ani chwili dłużej.Natychmiast podbiegł do radia pokładowego, zanim jednak udało mu się nadać ostrzeżenie dla pozostałych jednostek, oddziały, które znalazły się już na brzegu, otworzyły ogień i świat wokół Kersika Immana nagle eksplodował.Ikonę informującą go, że otrzymał pocztę elektroniczną, Omori ujrzał na ekranie laptopa natychmiast, gdy się pojawi­ła.W tej samej niemal chwili ze zdziwieniem skonstatował, że wiadomość ta wcale nie pochodzi od Kersika, lecz od jego wtyczki w japońskim parlamencie.członka mniejszości naro­dowej, którego informacje na temat Seawolfa, pochodzące od jednego z wysoko postawionych funkcjonariuszy wywiadu, sta­nowiły od samego początku podstawę planu porwania atomo­wego okrętu podwodnego.Otworzył wiadomość i poczuł, że zawartość żołądka podcho­dzi mu do gardła.Mimo że na ekranie było tylko jedno słowo, wystarczyło ono, by pojął, że jego wspaniałe plany doczekały się - nagle i nie­spodziewanie - gwałtownego końca.Przeczytał:YAMERUPRZERWIJOmori przycisnął kłykcie do czoła i wydał wysoki, pełen bólu skowyt, który natychmiast zwrócił uwagę pozostałych nurków przebywających w pływającym doku.Nawet na nich nie spojrzał.Nie powiedział ani słowa.Zresz­tą wystarczyło im jedno spojrzenie na niego, by zrozumieli, co się stało.Kersik, pomyślał Omori, mocniej przyciskając pięści do czoła.Kersik zawiódł.Gdyby miał teraz w ręce nóż, wbiłby go sobie w serce, by raz na zawsze pozbyć się bólu, który nim targnął.Potężne uderzenie w pierś, które otrzymał, gdy przebiegał przez próg, niemal powaliło Nimeca na ziemię.Lekko ogłuszony, z wirującymi mu przed oczyma gwiazda­mi, dotarł jednak chwiej- nym krokiem do ściany spichrza, wy­puszczając przy tym z ręki pistolet maszynowy MP5K.Zacisnął szczęki z bólu, który promieniował z jego klatki piersiowej.Cokolwiek go uderzyło, odczuł to jak cios zadany wielkim stalowym młotem.Gdyby wypadł przez drzwi prosto, a nie skręcił przy tym, zostałby najprawdopodobniej trafiony pod przeponę i straciłby przytomność.Na szczęście mięśnie klatki piersiowej pochłonęły część energii tego ciosu i zdołał się utrzymać na nogach.Kilkakrotnie głęboko zaczerpnął powietrza, chcąc jak naj­szybciej odzyskać pełnię sił.I w ostatniej chwili ujrzał zmierzającą ku jego twarzy wiel­ką pięść Xianga [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl