[ Pobierz całość w formacie PDF ] .To niedaleko stąd, niecałe pięćdziesiąt mil.— Jest całkiem jasne, że Gatt coś kombinuje — oznajmiłem.— Tak — zgodził się Fallon w zadumie.— Ale co? Nie mogę zrozumieć motywów, które nim kierują.— Ja za to mogę — powiedziałem i wyłożyłem je Fallonowi.— Złoto, złoto i jeszcze raz złoto.To, czy tam jest jakieś złoto, czy nie, nie jest istotne, dopóki Gatt w to wierzy.— Coś jeszcze przyszło mi do głowy.— Kiedyś pokazywałeś mi talerz wykonany przez Majów.Jaka może być wartość zawartego w nim złota?— Niewielka — odrzekł Fallon drwiąco.— Może pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt dolarów.— A jaka byłaby cena takiego talerza na aukcji?— Trudno powiedzieć.Większość tych rzeczy jest w muzeach i nie wchodzi na otwarty rynek.Poza tym rząd meksykański jest bardzo rygorystyczny, jeśli chodzi o eksport spuścizny Majów.— Spróbuj to jednak określić — nalegałem.— Te rzeczy są bezcenne — oznajmił poirytowany.— Nikt nawet nie próbował ich oszacować.Każde unikatowe dzieło sztuki jest warte tyle, ile ktoś chce za nie zapłacić.— Ile ty zapłaciłeś za swój talerz?— Nic, znalazłem go.— A za ile byś go sprzedał?— Nigdy bym tego nie zrobił — powiedział zdecydowanie.Teraz z kolei ja się zdenerwowałem.— Na miłość boską! Ile mógłbyś zapłacić za ten talerz, gdybyś go nie miał? Jesteś bogatym człowiekiem i kolekcjonerem.Wzruszył ramionami.— Może dałbym dwadzieścia tysięcy dolarów, może więcej, gdyby mnie naciągnięto.— Gattowi to wystarczy, nawet jeśli zdaje sobie sprawę z ułudy złota, w co zresztą wątpię.Spodziewałeś się znaleźć podobne przedmioty w Uaxuanoc?— Zupełnie możliwe — przyznał Fallon.— Myślę, że lepiej będzie, jeśli porozmawiam o tym z Joem Rudetskym.— Jak wygląda obecna sytuacja? — spytałem.— Nic więcej nie możemy uzyskać z powietrznego rekonesansu.Musimy już zejść pod ziemię.— Wskazał na fotomozaikę.— Zredukowaliśmy możliwości do czterech.— Uniósł głowę.— O, jest Paul!Halstead wszedł do baraku jak zwykle nachmurzony.Rzucił na stół dwa pasy wraz z maczetami w pochwach.— Oto, czego będziemy teraz potrzebowali — powiedział, a jego ton sugerował: A mówiłem ci!— Właśnie o tym rozmawialiśmy — rzekł Fallon.— Mógłbyś poprosić tu Ridera?— Awansowałem na chłopca na posyłki? — spytał Halstead z goryczą.Oczy Fallona zwęziły się.Pospiesznie zaproponowałem:— Sprowadzę go.Nikomu nie przyniosłoby pożytku doprowadzanie atmosfery do stanu wrzenia, a ja nawet chętnie zostałbym gońcem, są ostatecznie gorsze zawody.Zastałem Ridera w trakcie polerowania swojego ukochanego helikoptera.— Fallon zwołuje konferencję — oznajmiłem.— Jesteś proszony.— Zaraz — jeszcze raz musnął go szmatką.Gdy szedł ze mną do baraku, zapytał: — Co jest z tym facetem, Halsteadem?— A o co chodzi?— Próbował posługiwać się mną, więc mu powiedziałem, że pracuję dla pana Fallona, a on zaczął się z tego powodu rzucać.— Taki już jest.Na twoim miejscu nie przejmowałbym się tym.— Wcale się nie przejmuję — powiedział Rider z zamierzoną niefrasobliwością.— On lepiej niech się martwi.Ma duże szansę zarobić w dziób.Położyłem rękę na ramieniu Ridera.— Spokojnie, zaczekaj na swoją kolej.— A więc to tak? — Uśmiechnął się.— W porządku, panie Wheale, stoję w ogonku zaraz za panem.Tylko proszę z tym zbytnio nie zwlekać.Kiedy weszliśmy z Riderem do baraku, wyczuliśmy, że napięcie między Fallonem a Halsteadem było prawie namacalne.Pomyślałem, że może Fallon wściekł się na Halsteada za jego niechętną postawę, był przecież człowiekiem, który lubił mówić prosto z mostu, tym bardziej że Halstead wyglądał na bardziej rozjuszonego niż zwykle.Ale nie odezwał się ani słowem, gdy Fallon oznajmił:— Przejdźmy do następnego etapu.— Która idzie na pierwszy ogień?— To oczywiste — powiedział Fallon.— Mamy wprawdzie cztery możliwe, ale tylko jedną studnię, do której możemy opuścić się z helikoptera.Tę właśnie zbadamy jako pierwszą.— Jak dostaniecie się do pozostałych?— W takich sytuacjach spuszczamy kogoś na linie — wyjaśnił Fallon.— Robiłem to już przedtem.Może kiedyś mógł to robić, ale z dnia na dzień stawał się coraz starszy.— Może ja bym się tym zajął — zaproponowałem.— W jakim niby celu? — Halstead aż prychnął.— Jak sądzisz, co mógłbyś zdziałać na ziemi? Tam będzie potrzebny człowiek z oczami w głowie.Pomijając mało delikatny sposób, w jaki to ujął, Halstead miał rację.Przekonałem się już, jak trudno mi było wypatrzeć budowlę Majów, którą Fallon dostrzegał z taką łatwością.Było bardzo prawdopodobne, że mógłbym przeoczyć coś naprawdę ważnego.Fallon wykonał pospieszny gest.— Ja zejdę lub Paul.A najprawdopodobniej obaj.— Co będzie z numerem dwa, tam jest wyjątkowo trudno — wtrącił Rider z wahaniem.— Zastanowimy się nad tym, jeżeli okaże się to konieczne — odrzekł Fallon.— Zostawmy to na koniec.Kiedy będziesz gotowy do odlotu?— Nawet w tej chwili, panie Fallon.— W takim razie ruszamy.Chodź, Paul.Fallon i Rider wyszli i miałem właśnie pójść za nimi, kiedy zatrzymał mnie Halstead.— Chwileczkę, Wheale, chcę z tobą pogadać.Odwróciłem się.W jego głosie było coś, co zjeżyło mi moje krótkie włosy.Halstead zapinał właśnie pas i poprawiał maczetę u boku.— O co chodzi? — zapytałem.— Tylko tyle — powiedział ostro.— Trzymaj się z daleka od mojej żony.-— Co, do diabła, chcesz przez to powiedzieć?— Dokładnie to, co usłyszałeś.Włóczyłeś się za nią jak pies za podnieconą suką.Widziałem was dobrze.W jego głęboko osadzonych oczach czaił się obłęd, a ręce lekko drżały.— To ty wybrałeś określenie, ty nazwałeś ją suką, nie ja.Dłoń Halsteada konwulsyjnie złapała rękojeść maczety, więc powiedziałem ostro:— A teraz posłuchaj mnie, nie tknąłem Katherine ani nie miałem takiego zamiaru, zresztą i tak nie pozwoliłaby mi na nic.Wszystko, co zaszło między nami, nie wykracza poza ogólne normy i ogranicza się do rozmów na koleżeńskiej stopie.A muszę przyznać, że obecnie nie jesteśmy zbyt zaprzyjaźnieni.— Nie wciskaj mi ciemnoty — zawołał z wściekłością.— Co robiliście przy zbiorniku trzy dni temu?— Jeśli już chcesz koniecznie wiedzieć, to namiętnie się kłóciliśmy.Ale dlaczego jej nie zapytasz?Nic na to nie odpowiedział, tylko w dalszym ciągu przyglądał mi się z nienawiścią.— Ależ naturalnie, pytałeś ją, prawda? Zapytałeś ją pięścią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|