[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Cicho, spokojnie.– napominał ją łagodnie.– Ja też umrę, wszyscy umierają.Mam nadzieję, że nie nastąpi to prędko – dodał chichocząc.Powrócił do przerwanego wątku.– Przybyliśmy z wioski w okolicach Saladoru.Ruszyliśmy w drogę, gdy tylko dotarła do nas wiadomość o tym cudownym miejscu.Stary już jestem i słaby.Wędrówka zajęła nam sześć miesięcy.Tutaj odnaleźliśmy ludzi takich jak my sami, którzy traktują nas jako źródło wiedzy i poznania, a nie źródło strachu.Czujemy się tu jak w domu.Dominik zdumiony, że tak stary człowiek i mała dziewczynka przewędrowali na piechotę setki kilometrów, kręcił głową.Był poruszony do głębi.– Zaczynam rozumieć inny wymiar tego, co tu czynicie.Czy jest więcej takich jak ta para?– Nie tylu, ilu bym sobie życzył – odpowiedział Pug.– Niektórzy z bardziej uznanych magów odmawiają przyłączenia się do nas.Inni po prostu się boją i nie chcą ujawniać swoich możliwości.Do jeszcze innych nie dotarły wieści o naszym istnieniu.Są tacy jak Rogen, którzy sami ruszają w drogę, aby nas odnaleźć.Mamy tu ponad pięćdziesięciu praktyków magii.– Och, to bardzo dużo – powiedział Gardan.– Zgromadzenie liczyło ponad dwa tysiące Wielkich – powiedział Kasumi.Pug pokiwał głową.– Ponadto mieliśmy prawie drugie tyle idących Niższą Drogą.Trzeba pamiętać, że każdy, kto otrzymał czarną szatę, znak Maga Wyższej Drogi, był zaledwie jednym z pięciu, którzy rozpoczynali naukę, i to na warunkach o wiele bardziej surowych niż te, które moglibyśmy czy też życzylibyśmy sobie tu wprowadzić.Dominik spojrzał na Puga.– A co się stało z tymi, którym nie powiodło się w nauce?– Zostali zabici – odpowiedział Pug krótko.Dominik doszedł do wniosku, że jest to temat, którego Pug nie chce kontynuować.Na twarzy dziewczynki pojawił się strach,– Cicho, cicho.Nikt cię tutaj nie skrzywdzi – uspokoił ją Rogen.– Pug mówił o miejscu, które jest bardzo daleko stąd.Pewnego pięknego dnia zostaniesz wielkim nauczycielem magii.Dziewczynka uspokoiła się wyraźnie, a w miejsce przerażenia na twarzyczce pojawił się wyraz dziecinnej dumy.Było oczywiste, że nie widzi świata poza staruszkiem i ufa mu całkowicie.Pug zwrócił się do starca.– Rogen, zaczęło się dziać coś, w czego zrozumieniu może być bardzo pomocna twa moc.Pomożesz nam?– Czy to takie ważne?– Nie prosiłbym, gdyby nie było to naprawdę bardzo ważne.Księżniczka Anita jest na granicy życia i śmierci, księciu Anicie nieustannie zagraża nieznany nieprzyjaciel.Na twarzy dziewczynki znowu pojawił się przestrach, tak przynajmniej odczytali to Gardan i Dominik.Rogen przekrzywił głowę, jakby nasłuchiwał.– Wiem, że to bardzo niebezpieczne, ale tyle zawdzięczamy Pugowi.On i Kulgan to jedyna nadzieja dla ludzi takich jak my dwoje.– Obaj magowie zmieszali się, ale nic nie powiedzieli.– A poza tym Arutha jest bratem samego Króla i to ich ojciec podarował nam wszystkim tę piękną wyspę, abyśmy mieli gdzie żyć.Pomyśl tylko, Gamina, co będą czuli inni, gdy dowiedzą się, że mogliśmy mu pomóc, a nie zrobiliśmy tego?Pug nachylił się do ucha Dominika.– Drugie widzenie Rogena różni się bardzo od wszystkiego, o czym słyszałem do tej pory.Twój zakon znany jest z tego, że posiada pewną wiedzę na polu prorokowania.– Dominik skinął głową.– Rogen widzi.możliwości, tak chyba najlepiej mogę to określić.Widzi to, co może się wydarzyć.Proces widzenia pochłania ogromnie dużo jego sił.Jest wprawdzie silniejszy, niż wygląda, nie można jednak zapominać o jego wieku.Łatwiej mu rozmawiać z jedną osobą, a ponieważ ty masz najlepsze rozeznanie w naturze magii, której doświadczyliście, najlepiej będzie, jeśli powiesz mu wszystko, co wiesz.Dominik zgodził się natychmiast.Pug zwrócił się pozostałych.– Bardzo proszę, aby wszyscy zachowali teraz ciszę.Rogen wyciągnął ręce i ujął dłonie mnicha.Dominik zdumiał się siłą drzemiącą w tych wysuszonych, bladych palcach.Chociaż sam nie potrafił przepowiadać, znał dobrze procedurę od braci w opactwie, którzy zostali obdarzeni tym darem.Uwolnił umysł od niepotrzebnych faktów i rozpoczął opowieść od momentu, gdy Jimmy spotkał na dachu Nocnego Jastrzębia, aż do chwili, gdy Arutha opuścił Sarth.Przez cały czas Rogen nie odezwał się ani słowem.Gamina stała bez ruchu u jego boku.Kiedy zaś mnich wspomniał o proroctwie, w którym nazwano Aruthę „Zaporą Ciemności”, stary człowiek zadrżał, a jego wargi poruszyły się bezgłośnie.Gdy mnich opowiadał, w pokoju narastała złowieszcza atmosfera.Wydawało się, że nawet płomienie na kominku przygasły.Gardan stwierdził ze zdziwieniem, że obejmuje się mocno rękami.Gdy zakonnik skończył, Rogen nie pozwolił mu uwolnić dłoni i nadal mocno je ściskał.Uniósł głowę i wygiął lekko szyję, jakby nasłuchiwał czegoś z oddali.Przez chwilę jego wargi poruszały się bezgłośnie, po czym zaczęły się z nich wydobywać pojedyncze słowa.Z początku wypowiadał je tak cicho, że nic nie można było zrozumieć.Nagle zaczął mówić wyraźnym, mocnym głosem:– Istnieje jakaś.obecność, jakiś byt.Widzę miasto, potężny bastion wież i murów.Na murach stoją dumni ludzie.Postanowili bronić miasta do samego końca.A teraz miasto jest oblegane.Przegrywa, jego wieże płoną jak pochodnie.miasto jest mordowane.Dzikie hordy zalewają ulice, gdy powoli upada.Ci, którzy jeszcze walczą, naciskani ze wszystkich stron wycofują się do głównego zamku.Ci, którzy gwałcą i grabią.żaden z nich nie jest człowiekiem.Widzę członków Bractwa Mrocznego Szlaku i służące im gobliny.Dzikie bandy przewalają się ulicami, trzymając w dłoniach ociekające krwią miecze.Szykują się do szturmu na główny zamek.Widzę, jak wznoszą dziwne drabiny i dziwne pomosty z czerni.A teraz zamek płonie, płonie cały.morze płomieni.Już po wszystkim.Przez chwilę panowała cisza.Po paru minutach Rogen podjął swoje widzenie.– Na równinie zebrały się nieprzeliczone rzesze.Przedziwne sztandary łopocą na wietrze.Na koniach siedzą w milczeniu postacie ubrane w czarne zbroje.Na ich tarczach i kaftanach widać koszmarne, poskręcane kształty.Ponad nimi stoi moredhel.– Oczy staruszka zaszkliły się łzami.– On jest piękny.Jest straszny.zło.Nosi znak smoka.Stoi na szczycie pagórka, a poniżej defilują nieprzeliczone armie, śpiewając bitewne pieśni.Biedni niewolnicy.to ludzie.ciągną z wysiłkiem wielkie machiny wojenne.Znowu zapadła cisza.– Widzę teraz inne miasto.Jego obraz przesuwa się i drga, gdyż jego przyszłość nie jest pewna.W murach widać wielkie wyrwy, ulice splamione czerwienią.Słońce skrywa twarz za szarymi chmurami.udręczone miasto krzyczy w boleści konania.Nie kończące się sznury skutych łańcuchami mężczyzn i kobiet.Są bici przez stwory, które dręczą ich i urągają im.Spędzają ich na wielki plac, gdzie stają twarzą w twarz ze swoim zwycięzcą.Wznoszą tron na kopcu.kopcu z ciał.Zasiada na nim.ten piękny, zły.Obok niego staje jeszcze ktoś, czarna szata zakrywa rysy.Za nimi jest jeszcze coś, nie widzę dokładnie, ale to jest rzeczywiste, istnieje.jest.ciemne, mroczne, bezcielesne, bezosobowe, jakby nic tam nie było.ale jest na pewno.Dotyka tego, który zasiadł na tronie.– Rogen z całej siły ścisnął dłonie Dominika.– Czekaj.– zawahał się.Głos mu zadrżał, a po chwili krzyknął, pisnął raczej, strasznym, znękanym głosem przerywanym łkaniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl