[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Poszedłeś za nim, tak? To było bardzo odważne z twojej strony.- Odważne? Nie wiem.To po prostu musiało być zrobione.On przybył tu z tą bronią, która mogła zapewnić zwycięstwo właścicielom niewolników.Chciał zmienić historię, a do tego nie mogłem dopuścić.- Nadchodzi więc wojna, prawda? - Głos Shawa zadrżał.- Mówiłeś coś o kwietniu sześćdziesiątego pierwszego roku.- Nie pytaj mnie o daty, proszę cię.Ale wojna przyjdzie z pewnością.Zginą setki tysięcy ludzi, ale Unia zwycięży i zakończy się era niewolnictwa.- Oby tak się stało.Ale powiedz mi jeszcze jedno, bardzo cię proszę.Jak wygląda przyszłość Szkocji i Anglii? Znasz ją przecież.Troy wstał i rozejrzał się nasłuchując, ale wokół panowała cisza.Wydawało się, że na razie byli bezpieczni.- Wolałbym nic nie mówić, Robbie, bo obawiam się, że znając przyszłość, mógłbyś zmienić ją swoimi czynami.Ta przyszłość nie jest zła.Będą wojny, ale twoja ojczyzna pozostanie silna i wolna.Świat się zmieni, wszędzie będą maszyny.Miasta będą ze stali i betonu, wzdłuż ulic biec będą chodniki dla pieszych.Ale ludzie pozostaną tacy sami.Proszę, zakończmy na tym, nie powinniśmy w ogóle o tym mówić.- Ale jest tyle pytań, które chciałbym ci zadać! Czuję się jak człowiek, któremu obiecano spełnienie trzech życzeń, a który nie może się zdecydować, czego pragnie najbardziej.Sprawy, o których ty wiesz, a ja nigdy się nie dowiem.- Troy nie odpowiedział.Shaw usiadł gwałtownie.- Spróbuję już nic więcej nie mówić, ale wiesz, jak diabelnie trudno będzie mi milczeć.- Najlepiej zrobimy, jeśli stąd znikniemy, zanim ktoś nas znajdzie.Koń McCullocha musi być przywiązany gdzieś przy drodze.- A co zrobimy z pułkownikiem?- Jego ciało nie będzie dziś pierwszym pływającym w tej rzece - powiedział ponuro Troy.Szybko przeszukał kieszenie McCullocha, zabierając portfel i pęk kluczy.Potem nogą zepchnął ciało pułkownika do rzeki.Zwłoki zatrzymały się na moment na brzegu, ale zaraz spadły z pluskiem do wody.Przez chwilę kręciły się lekko w miejscu, a po chwili prąd rzeki porwał je i podryfowały w dal.Pułkownik wracał do domu, na Południe, które kochał.Troy obserwował ciało, dopóki nie zniknęło mu z oczu, po czym wszedł do łódki i z uczuciem niesmaku spojrzał na półautomatyczny pistolet maszynowy; którego ciemny kształt widoczny był na dnie.Chwycił go i cisnął z całej siły.Broń z głośnym pluśnięciem wpadła do wody i natychmiast utonęła w głębinach rzeki.Odnaleźli konia McCullocha przywiązanego do drzewa około trzydzieści jardów dalej.Troy pomógł Shawowi wdrapać się na siodło i zaczepił za nim torby.- Jesteś wystarczająco silny, by jechać konno? - zapytał.- Chyba tak.Głowa mnie tylko potwornie boli, ale poza tym wszystko w porządku.Masz jakiś plan?- Tak.Muszę wrócić do Richmond.Słyszałeś, co McCulloch powiedział o szkicach pistoletu.Muszę je znaleźć i zniszczyć.To będzie niebezpieczne, ale nie mam innego wyjścia.Dlatego też nie proszę cię, byś jechał ze mną.- Nie musisz prosić.Jestem ochotnikiem.Chyba nie myślisz, że zrezygnuję przed zakończeniem tej całej historii? Poza tym jasne jest, że sam nie dasz sobie rady.Będziemy się trzymać bocznych dróg.Nie chcę zbyt często wyjaśniać, skąd wzięły się te bandaże na mojej głowie.Nie sądzę, by pościg za nami był nadal tak zawzięty.Nie po tym, co się wydarzyło.Kiedy dotarli do miasteczka Culpepper, poczuli się względnie bezpiecznie.Byli daleko od Harper's Feny, więc rana na głowie Shawa nie kojarzyła się nikomu z tamtymi wypadkami.Wyjaśnienie, że spadł z konia i poharatał sobie twarz o leżące na drodze kamienie, zostało przyjęte bez cienia wątpliwości.Kiedy Troy trzymał konia, Shaw wszedł do sklepu i zrobił zakupy.Nabył też gazetę, jednak przeczytali ją dopiero po wydostaniu się z miasta.Nagłówki na pierwszej stronie mówiły o wydarzeniach w Harper's Feny.- Już po wszystkim - powiedział Shaw, przebiegając oczami artykuł.- Napad trwał trzydzieści sześć godzin.Potem do akcji wkroczyła grupa specjalna, zdobyła fabrykę i resztę obrońców wzięła do niewoli.Grupę prowadził niejaki pułkownik Robert E.Lee z Drugiego Pułku Kawalerii i porucznik J.E.B.Stuart.Nie słyszałem dotąd o tych ludziach.- Za to ja słyszałem - powiedział ponuro Troy.- W przyszłości i ty usłyszysz o nich o wiele więcej.Ale Shaw nie słuchał; czytał dalej, a na jego twarzy malował się wyraz grozy.- To potworne! Cała walka zamieniła się w jatkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|