[ Pobierz całość w formacie PDF ] .– To upłynie ci na tym reszta życia.Co ty właściwie robisz?– Uprawiam hazard pod różnymi postaciami – śmieje siębeztrosko – a szczególnie z wydziałem finansowym.Rano zmęczenie zmaga wreszcie graczy, wycisza namiętności;nagle oklapli, z mętnym wzrokiem i pustką pod czaszką kolejnoopuszczają salon gry.Na stołach pozostają talerzyki z niechluj-nymi resztkami kunsztownych przekąsek, brudne kieliszki, pi-ramidy niedopałków i rozsypany popiół.Pozostaje równieżsterta banknotów, które leżą teraz przed Bankierem.Jest sino od dymu, unosi się woń perfum i potu.Pokój, jakgracze, jest brudny, nieporządny.Wadera – pobladła ze zmęczenia – otwiera okna.Świeży po-wiew wiosennego powietrza wpada do pokoju, kręci firankami,przerzedza zawiesinę tytoniowego dymu.Dobiega natrętnyświergot wróblego stada, które obsiadło modrzewie w ogródku.W salonie poweselało.Wadera zbiera szybko ze stolików i baru cały ten nocny bała-gan.Bankier kończy liczenie pieniędzy, wstaje, przeciąga się.– Ile pożyczyłaś Rajflowi?Dziewczyna wymienia sumę.– Czy nie za dużo.– zastanawia się głośno.– Tyle, ile kazałeś – dziewczyna wzrusza ramionami.– Nie robię ci wyrzutów, tylko tak głośno myślę.– To albo jakaś przebiegła sztuka, albo kompletny jeleń.Ażprzykro patrzeć, jak go preparujecie – stwierdza dobitnie.– Coś zaobserwowałaś? – Bankier przygląda się jej z zaintere-sowaniem.– Nic.tylko tak sobie głośno myślę – powtarza jego słowa,bo nagle przechodzi jej ochota, aby podzielić się z Bankieremopinią, jaką wyraził o nim Rajfel.Czuje coś na kształt złośliwe-go zadowolenia, że tamten przejrzał w nim szulera.Wracają Opat i Gorzeniec po wyprawieniu ostatnich gości.– Siadajcie – rozkazuje Bankier.– Wadera! – woła.– Daj cośdo picia i też siadaj.Mów, Opat, o co chodzi?– Historia jest krótka, ale przykra.Pod Warszawą rozbitobank.– Głupie kawały – ziewa Bankier.–.nie w ruletę ani w baka, tylko b a n k narodowy! Rąb-nięto coś piętnaście milionów.Milicja szaleje, szuka tych face-tów i rozwala kasyno po kasynie.Chcą za wszelką cenę ująćtych milionerów i oczywiście odebrać pieniądze.– Znają serie banknotów? – niepokoi się Bankier.– Chyba znają, ale nie o to chodzi.– Dowiedz się jednak – żąda szef.– A przede wszystkim jesz-cze raz zajmij się źródłami dochodów naszych graczy, tego nig-dy nie za wiele, a propos, czym zajmuje się Rajfel?– Ma warsztat samochodowy.– Nawet jeżeli nie są im znane serie tych pieniędzy, to będątropili takich, co dużo wydają – wtrąca Gorzeniec.– A jak moż-na w ciągu minuty najwięcej wydać? W baka, w ruletę, w poke-ra, więc nie ma się co łudzić.Jeżeli milicja nie złapie szybkotych od banku, przyjdą wielkie akcje i możemy trafić do sieci.– A za muzykiem włóczy się szakal – przypomina Opat.–Taki strup, taka zaraza, gotowa naprowadzić nam gliny.Wy-starczy jedna wpadka i nasze kasyno nie utrzyma się w swojejklasie.Odpłyną nadziani gracze.Nikt przecież nie lubi, gdy golegitymują.– Oni mają rację – dorzuca milcząca dotychczas Wadera.–Tak było z Szambelanem.Przypomnij sobie! Niedawno jeszczelokal o dziewiczej opinii, a teraz? Szambelan nie ma stałegokąta, na każdą grę zmienia budę, a i tak ciągle ma na karku mi-licję.A kto do niego przychodzi? Drobne szulerki, jacyś kancia-rze, stado golców i szakali, oraz.wywiadowcy z komisariatu.Dziękuję za taki styl.– Jeśli już mam mieć do czynienia z tajniakami, uchowajBoże, to niech będą ci z komisariatu.W tej dziedzinie nie mamwielkich ambicji – śmieje się Opat.– Po prostu Szambelan ma złą passę – mruczy Bankier.– Nie! To brak umiaru i zwykła głupota – ucina Opat.– Będziemy mieli kolosalne straty – wzdycha Bankier.– Alew tym, co mówicie, jest racja.Nie ma innego wyjścia, trzebaprzeczekać.Opat, odwołasz gry i hasła.Bierzemy urlop, dopókinie złapią tych bankowców albo dopóki milicja się nie zniechę-ci.– To długo nie potrwa.Przyduszą drobnych przedsiębiorców,wsolą im grzywny.Dojdą do wniosku, że miasto z kasyn oczy-ścili i dadzą spokój.Już nieraz tak było – wtrąca Gorzeniec.– Opat, zrób porządek z szakalem – przypomina Bankier.– Załatwione – kiwa głową tamten.– Umówisz mi żuli –zwraca się do Gorzeńca.Opat z Gorzeńcem wychodzą.Bankier pomaga Waderze za-nieść tace z naczyniami.Oparty o framugę kuchennych drzwiobserwuje, jak dziewczyna zabiera się do zmywania, naciągającna ręce przezroczyste rękawiczki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|