[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja tak strasznie kochałem tatusia.A potem przyszło dwóch gości i jeden z nich k-lepał mnie po plecach,a jak przestał, to podszedł do noszy i spojrzał na mojego starego, wziąłprześcieradło z łóżka i przykrył mu twarz.A drugi gdzieś telefonowałi mówił po francusku, żeby przysłano karetkę i zabrano ojca do Maisons.Nie mogłem powstrzymać płaczu, więc płakałem, aż się krztusiłem odpłaczu i łzy mi leciały, i wszedł George Gardner, usiadł koło mnie na po-dłodze, objął mnie ramieniem i powiada:— No, chodź, Joe, staruszku.Wstań i pójdziemy do bramy.Tam po-czekamy na karetkę.,.· :Więc wyszedłem z George'em do bramy i chciałem jakoś przestać płakać;George wytarł mi twarz swoją chusteczką-i staliśmy tak nieco'z boku.A z bramy wychodzili ludzie i dwóch facetów zatrzymało się koło nas,kiedyśmy czekali, żeby cały ten tłum sobie poszedł.I jeden z tych dwóchliczył stos biletów i powiedział:— No, Butlerowi dostało się za swoje.A drugi facet odparł:— A niech go cholera, parszywego kombinatora.Należało mu się zawszystko, co wyczyniał.' ' '— To prawda, to prawda —zgodził się ten drugi i przedarł bilety, któretrzymał, przez pół.' ' : · ' :·.·George Gardner spojrzał na mnie, żeby zobaczyć, czy'to słyszałem, a janaturalnie słyszałem, i powiedział: '.— Nie słuchaj, co te bydlaki mówią, Jóe.Twój stary był wspaniały facet.Ale ja nie wiem, bo w życiu tak jest; że jak się raz człowieka czepią, tojuż suchej nitki na nim nie zostawią.'" '"' "1J!' !'·': '' " ' "' Przełożył Jan ZakrźewskiMaera leżał nieruchomo, z głową na rękach, twarzą w piasku.Czuł sięlepki i ciepły od krwi.Za każdym razem czuł zbliżające się uderzenie rogu.Czasem byk tylko grzmocił go łbem.Raz róg przemknął na wylot i Maera po-czuł, jak wbija się w piasek.Ktoś trzymał byka za ogon.Klęli na niego i po-trząsali mu kapą przed pyskiem.A potem byka już nie było.Jacyś ludziepodnieśli Maerę i zaczęli z nim biec do b a r r e r y.potem przez bramęi dookoła przejściem pod trybunami do ambulatorium.Położyli Maerę naskładanym łóżku i jeden z mężczyzn wyszedł po doktora.Reszta stała nadnim.Doktor przybiegł z c o r r a l u, gdzie zeszywał konie pikadorów.Mu-siał się zatrzymać i umyć ręce.Nad nimi, na trybunach, rozlegały się głośnekrzyki.Maerze wydało się, że wszystko rośnie i rośnie, a polem maleje i ma-leje.I znowu zaczęło rosnąć i rosnąć, a potem maleć i maleć.Wreszcie wszyst-ko zaczęło sunąć coraz prędzej i prędzej, jak przyspieszony film.A potemskonał.Rzeka dwóch sercOdjeżdżający pociąg zniknął za jednym ze wzgórz pokrytych kikutamispalonych drzew.Nick usiadł na związanych w tobołek kocach i płótnienamiotowym, które kolejarz wyrzucił z wagonu bagażowego.Miasteczkanie było — nic, tylko tor kolejowy i wypaloną/okolica.Po trzynastu ba-rach, które znajdowały się na jedynej ulicy Sęney, nie zostało ani śladu.Fundamenty hotelu „Mansion House" s.terczały nad ziemią.Kamień byłwyszczerbiony i potrzaskany przez ogień.Tylko tyle zostało z Seney.Zgo-rzała nawet wierzchnia warstwa ziemi.Nick popatrzał na osmalone wzgórza, na których spodziewał się ujrzećrozproszone domki miasteczka, a potem ruszył torem kolejowym w stronęmostu na rzece.Rzeka płynęła jak dawniej.Kłębiła się wokół pali mostu.Nick spojrzał w przezroczystą, brunatną wodę, która swą barwę brałaod kamienistego dna, i dostrzegł pstrągi stojące z drgającymi płetwamiw prądzie.Gdy na nie patrzał, zmieniały pozycję szybkim zakosem,.tylkopo to, by znowu znieruchomieć w bystro płynącej wodzie.Nick obserwo-wał je długo.Widział, jak utrzymują się w miejscu, nosem pod prąd; było ich tam wielew głębokiej, wartkiej rzece, a wydawały się lekko zniekształcone, kiedypatrzał poprzez szklistą, wypukłą powierzchnię wody, która parła na mocnowbite w dno pale mostu i wzdymała się gładko dokoła nich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl