[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Schował coś w kominie!W mgnieniu oka ma Janeczkę spłynęło natchnienie.- Ach.! - wykrzyknęła z przejęciem.- Zabrał wszystko z naszego kufra i schował w kominie! I zawiadomił go o tym! Tam jest scho­wek, ten magazyn, o którym mówił nasz dziadek!Kapitan przeraził się śmiertelnie, przysięgając sobie w duchu, że za żadne skarby świata nie podda im już więcej żadnej myśli.Zgadywali stanowczo za dobrze! Spojrzał na jasnowidzące dzieci niemal z zabo­bonnym przestrachem udając, że nie słyszy, jak sierżant Gawroński tłumi chichot.- Dosyć już, dosyć, poddaję się! - zawołał żałośnie.- Trochę za prędko zgadujecie, jak na moje potrzeby! Nie wiem, czy nie należało­by was zaangażować, żebyście sami przeczytali ten drugi szyfr!- Jaki drugi szyfr? - zainteresował się Pawełek.- No, tę drugą kartkę, którą od was dostaliśmy.Nasi specjaliści męczą się nad tym jak potępieńcy.Nie mogą dojść, jaką książką on się tym razem posłużył.Pawełka na moment zatkało.Teraz on z kolei spojrzał na kapitana z przestrachem.- Rany.! - jęknął niepewnie.Janeczka była odporniejsza.- To niech pan im powie, żeby już się przestali męczyć - poradziła uśmiechając się życzliwie.- Jak to.? - spytał kapitan, wbrew postanowieniom znów zasko­czony.- Nie warto tego odczytywać.Nic takiego tam nie ma.- Wy o tym coś wiecie?!- No.owszem.- przyznała Janeczka z lekkim oporem.- Tro­chę.- Dobra, ja powiem! - zdecydował się nagle Pawełek z determina­cją.- Co tam! To myśmy napisali.Z literatury polskiej dla drugiej kla­sy liceum ogólnokształcącego.Żeby sprawdzić, czy nam wychodzi tak samo jak jemu.- Miała wszystkie litery na pierwszej stronie - dodała Janeczka.Kapitanowi zabrakło głosu, a sierżant Gawroński prychnął dziwnie.- Może pan to wyrzucić, ostatecznie - powiedziała Janeczka wspa­niałomyślnie.- A my już musimy wracać do domu, bo zaraz mamy obiad.Znieruchomiały kapitan siedział w radiowozie i patrzył jak oddala się od niego dwoje bardzo grzecznych dzieci i jeden, równie grzeczny, pies.18- W każdym razie odnosimy z tego jedną niewątpliwą korzyść - powiedział pan Chabrowicz w filozoficz­nej zadumie.- Przynajmniej otworzyli te drzwi na strych.Miałem za­miar załatwić to na samym końcu.- Pomogli ci nadzwyczajnie, to fakt - przyznała ciotka Monika.- Okazuje się, że sprawa wcale nie była prosta.Milicja męczyła się prawie cztery godziny.- Dawne zamki były porządne - zauważyła marząco babcia.Pomimo doskonałego funkcjonowania teraz już dwóch kuchni, cała rodzina zgromadziła się przy wieczornym posiłku w pokoju pańs­twa Chabrowiczów.W domu nastąpiły wydarzenia zbyt sensacyjne, żeby można było nad nimi przejść do porządku dziennego tak zupełnie bez słowa.Wszyscy byli bardzo przejęci, zaintrygowani i zaciekawieni.Od nadzwyczajnie uprzejmego i równocześnie stanowczego kapitana milicji dowiedzieli się, że dom jest podejrzany, że stwierdzono zakra­danie się doń jakiegoś obcego osobnika i że milicja musi natychmiast zbadać sprawę z pewnych względów, które są tajemnicą służbową.Nikt, rzecz jasna, nie nalegał na wyjawienie tajemnicy służbowej, ale wszystkich zgodnie ogarnęła nieprzeparta ciekawość, o co tu może chodzić i co z tego wyniknie.Na wieść, że strych od wielu lat pozostaje zamknięty na głucho i do­mownicy nie potrafią go otworzyć, kapitan okazał grzeczne zdziwie­nie.Informacja, że z owej górnej części domu dobiegają dość przera­żające odgłosy, znamionujące jakby katastrofę budowlaną, obudziła jego wyraźne zainteresowanie i tym bardziej postanowił tam się do­stać.Oznajmił, iż owe odgłosy całkowicie potwierdzają podejrzenia milicji.Pan Chabrowicz skwapliwie wyraził zgodę na otwarcie drzwi strychu, uprzejmie tylko prosząc, żeby nie spowodowało to zbyt wiel­kiej ruiny, bo w kwestii wszelkich remontów jest już na skraju absolut­nego wyczerpania nerwowego i materialnego i więcej nie mógłby wy­trzymać.Kapitan okazał mu współczucie, zrozumienie i przyobiecał, że będą traktować drzwi tak delikatnie, jak tylko okaże się to możliwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl