[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szmer głosów w sąsied­nim pomieszczeniu był tak cichy jak poprzednio, jeśli więc z gardła Elayne wydobył się jakiś głos, jeżeli krzyknęła lub jęknęła podczas całego zabiegu, Adden i pozostali nie usły­szeli niczego.Nynaeve nisko skłoniła głowę, klęcząc wsparła się na dłoniach, drżała.- Światłości! - wymamrotała.- Robienie tego w ta­ki sposób.było jak zdzieranie.własnej skóry.Och, Światłości! - spojrzała na Elayne.- Jak się czujesz, dziewczyno?Egwene odsunęła dłonie od ust tamtej.- Zmęczona - wyszeptała Elayne.- I głodna.Gdzie my jesteśmy? Byli jacyś mężczyźni z procami.Egwene pośpiesznie opowiedziała jej, co się zdarzyło.Twarz Elayne spochmurniała, zanim opowieść dobiegła końca.- A teraz - dodała Nynaeve głosem brzmiącym jak żelazo - pokażemy tym prostakom, co znaczy zadzierać z nami.Ponownie zaświecił wokół niej saidar.Elayne niepewnie podniosła się, stając na chwiejnych nogach, ale wokół niej również rozbłysła poświata.Egwene sięgnęła do Prawdziwego Źródła, niemalże z radością.Kiedy ponownie spojrzały przez szczeliny, aby zobaczyć z czym przyjdzie im się borykać, w pomieszczeniu znajdo­wała się już trójka Myrddraali.Czarne stroje zwisały na nich dziwnie nieruchomo, stali przy stole, a wszyscy z wyjątkiem Addena odsunęli się od nich najdalej jak tylko było można, opierając się plecami o ściany i wbijając oczy w ziemię.Po przeciwnej stronie stołu Adden mierzył się spojrzeniami z bezokimi, a stru­myki potu rzeźbiły bruzdy w brudzie, pokrywającym jego twarz.Pomor podniósł złoty pierścień ze stołu.Egwene spo­strzegła, że był znacznie grubszy niźli zwykła reprezentacja Wielkiego Węża.Nynaeve, trzymając twarz przyciśniętą do szpary pomię­dzy dwoma balami, westchnęła cicho i musnęła dłonią kark w miejscu, gdzie otaczał go kołnierzyk sukni.- Trzy Aes Sedai - zasyczał Półczłowiek, jego roz­bawienie zabrzmiało jak dźwięk rozsypywania się w pył dawno już umarłych rzeczy - i jedna miała przy sobie to.Pierścień wydał głuchy odgłos, gdy Iyrddraal rzucił go z powrotem na stół.- To są te, których szukaliśmy - zgrzytliwie dodał drugi.- Otrzymasz sowitą nagrodę, człowieku.- Musimy wziąć ich z zaskoczenia - powiedziała ci­cho Nynaeve.- Jaki rodzaj zamka jest w tych drzwiach?Egwene mogła dostrzec zamek umocowany na zewnę­trznej powierzchni drzwi, żelazną sztabę na łańcuchu wy­starczająco mocnym, by powstrzymać atakującego byka.- Przygotujcie się - powiedziała.Uformowała cienki strumyk Ziemi, nie grubszy niż włos, mając nadzieję, że Półczłowiek nie wyczuje tak drobnego przeniesienia, i wplotła go w żelazny zamek, w jego naj­słabsze części.Jeden z Myrddraali uniósł głowę.Drugi pochylił się nad stołem ku Addenowi.- Czuję swędzenie, człowieku.Jesteś pewien, że śpią?Adden przełknął z wysiłkiem ślinę i kiwnął głową.Trzeci Myrddraal odwrócił się i wbił ślepe spojrzenie w drzwi, za którymi przycupnęła Egwene wraz z towarzy­szkami.Łańcuch upadł na podłogę, wpatrujący się w niego Myrd­draal warknął, a w tej samej chwili zewnętrzne wierzeje gwałtownie otworzyły się i do środka wpadła zamaskowana czernią śmierć.Izba eksplodowała krzykiem i wrzaskiem, kiedy mężczy­źni rzucili się do mieczy, usiłując osłonić się przed ciosami włóczni Aielów.Myrddraale wyciągnęli ostrza ciemniejsze od szat, również gotując się do walki o życie.Egwene wi­działa kiedyś sześć kotów, walczących ze sobą nawzajem, obecny widok po stokroć przewyższał gwałtownością tam­ten.A jednak w przeciągu kilku sekund powróciła cisza.Albo coś, co do złudzenia przypominało ciszę.Ciała bez czarnej zasłony na twarzach leżały pokłute włóczniami, martwe.Jedna przyszpiliła Addena do ściany.W galimatiasie poprzewracanych mebli leżało również dwu Aielów, nie żyli.Pośrodku pokoju stała trójka Myrddraali, wspartych o siebie plecami, w dłoniach ciemniały uniesione czarne miecze.Jeden przyciskał rękę do boku, jakby był ranny, choć poza tym nie zdradzał w żaden sposób, czy rzeczywiście włócznia wyrządziła mu jakąś krzywdę.Bladą twarz następnego przecinała głęboka szrama, nie krwawił.Otaczała ich piątka zamaskowanych, wciąż żywych Aielów, przygotowanych do ataku.Z zewnątrz dochodziły krzyki i szczęk metalu, dowodzące, że inni Aielowie dalej walczą pośród nocy, do wnętrza izby jednak z dworu przedostawały się tylko przytłumione, dalekie odgłosy boju.Krążąc wokół, Aielowie uderzali ostrzami włóczni o ma­łe, pokryte skórą tarcze."Dum-dum-DUM-dum.dum-dum-­DUM-dum.dum-dum-DUM-dum." Myrddraale obracali się wraz z nimi, a na ich bezokich twarzach zagościł wyraz niepewności, niepokoju, kiedy zrozumieli, że strach, jakim ich spojrzenie porażało wszelkie ludzkie serca, wydaje się nie mieć dostępu do tych wrogów.- Zatańcz ze mną, Człowieku Cieniu - zawołał na­gle jeden z Aielów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl