[ Pobierz całość w formacie PDF ] .W jej dłoniach ujrzał poruszające się ludzkie postacie.Znał je; patrzył jużkiedyś na nie oczami Zmory Sokołów.Przed sobą miał dwóch młodych Sokolich Braci.Jeden był przystojny, aleniedbały, a drugi tak piękny, że aż mu dech zaparło.Pierwszym był MrocznyWiatr k Sheyna, odwieczny wróg Zmory Sokołów.Drugim. To Zpiew Ognia k Treva, adept uzdrowiciel wyjaśniła Jutrzenka.Twój sojusznik, chociaż o tym nie wie.On pomógł k Sheyna.Przez moment An desha czuł się dziwnie, przypatrując się tej pięknej twarzy.Chciałby go mieć nie tylko za sojusznika.Potrząsnął głową, a postacie zniknęły, zastąpione przez inne.Rozpoznał obcą,której tak bardzo pożądał Zmora Sokołów.Towarzyszył jej mężczyzna w białymstroju.Dosiadali białych koni. Elspeth i Skif, heroldowie z Valdemaru.Są oni sprzymierzeni z Tale sedrin wytłumaczył Tre valen.An desha skinął głową: sprzymierzeńcy jednego z kla-nów byli serdecznie witani przez wszystkich.Tak nakazywał honor.Honor.Trzeba z nim żyć, aby go rozumieć.W dłoniach Jutrzenki ukazała się kobieta, będąca pomniejszą kopią ZmorySokołów; poruszała się jak kot i trzymała w dłoni miecz.Znał ją, widział ją wiele,wiele razy.77 Nyara wyrzucił z siebie.Nie pogardzał nią, lecz jej ojcem za to, co jejzrobił. To także moja córka, krew z mojej krwi, ale ja nie mam nic wspólnego z tor-turami zadawanymi jej ciału i umysłowi.Czy jestem za nią odpowiedzialny? Niepo raz pierwszy zadawał sobie to pytanie, ale po raz pierwszy poczuł, że zna od-powiedz.Jego ciało liczyło ponad pół wieku, ale on był ciągle tym samym chłop-cem, który uciekł od swego klanu i odpowiedzialności.Jego życie składało sięz chwil wykradzionych Zmorze Sokołów. Tak, uwolniła się od ojca dodała Jutrzenka. I jest gotowa ci pomóc.Chce z kimś wyrównać rachunki.Na końcu ujrzał dwa stworzenia wyłaniające się z mgły.Gryfy, których ZmoraSokołów szaleńczo nienawidził; ta para pokonywała go już nie raz.Mornelitheoddałby wszystko, aby je zabić. Treyvan i Hydona, równie skłonni do pomocy jak Nyara.Im również Zmo-ra Sokołów jest coś winien.Zgwałcił ich dzieci.Jutrzenka rozłożyła dłonie i mgła uleciała. Oto twoi sojusznicy, An desho powiedziała, patrząc w przestrzeń pozanim.Przypominała piękną rzezbę. Zbliżają się; podążają do Valdemaru, krajuwrogów Ancara.An desha potrząsnął głową.Co to oznaczało? Ancar planuje kolejną wojnę z Valdemarem.Aby zwyciężyć, potrzebujemocy Zmory Sokołów. Tre valen również wyglądał jak posąg. Chce zostaćimperatorem, panem wielu królestw, a Valdemar stoi mu na przeszkodzie.Ludzie,których widziałeś, będą bronić kraju Elspeth.Przekażemy im, że Zmora Sokołówzapuścił korzenie w Hardornie.An desha przez moment zastanawiał się, jak zareagują na tę wiadomość. Co ja mam zrobić? Jak mogę im pomóc pokonać Ancara i Mornelithe a?Nie mogę mu przecież zabronić spiskować z Ancarem! Patrz rzuciła Jutrzenka. Zanurz się w głębię jego wspomnień.Do-wiedz się wszystkiego o nim, Ancarze, Huldzie i ich planach.My zajmiemysię przekazywaniem tych cennych wiadomości.Będziesz niewykrywalnym szpie-giem, idealnym agentem czytającym w myślach.Gdzieś w tych myślach znaj-dziesz sposób, pozwalający twym sprzymierzeńcom pokonać i Ancara, i ZmoręSokołów.Zorientował się, że ani Tre valen, ani Jutrzenka nie wspomnieli nic o poinfor-mowaniu sojuszników o istnieniu An deshy. A co ze mną? Tre valen popatrzył w bok. Nie możemy im o tobie powiedzieć wyjaśniła Jutrzenka.Na jej twarzyżal mieszał się z determinacją. Powiemy o tobie pośrednikowi, który od pew-nego czasu podejrzewa twoje istnienie.Jeśli inni się dowiedzą, że żyjesz w ciele78Zmory Sokołów, mogą się wahać przed.Przerwała.An desha dokończył za nią: Przed zabiciem Zmory Sokołów, jeśli nie będzie innego wyjścia.To chcia-łaś powiedzieć? Pośrednik będzie wiedział przypomniał Tre valen. On zdecyduje, czyim powiedzieć.Teraz uważa, że jeszcze nie czas.Jeszcze nie czas.An desha zamyślił się.Jakie było prawdopodobieństwo,że ci sprzymierzeńcy staną oko w oko ze Zmorą Sokołów? Troje z nich byłoadeptami.Kiedy adept musi stanąć oko w oko z wrogiem, aby go zaatakować? An desho, przyrzekamy, że zrobimy co w naszej mocy, aby cię uratować rzekła Jutrzenka. Wiesz, że nie kłamiemy.Pogodziłeś się z ryzykiem, prawda?Westchnął.Pogodził się, a raz danego słowa nie można było cofnąć, nie stającsię krzywoprzysiężcą.Nie miał wyboru.Nie chciał spędzić reszty życia, zapewnebardzo długiego, przyglądając się zbrodniom Zmory Sokołów albo ukrywając sięw cichym zakątku jego umysłu, ślepy i głuchy na wszystko.Wolałby już znalezćsię w piekle.Na pewno nie chciał, żeby Zmora Sokołów swobodnie rozporządzał jego cia-łem! Cokolwiek się stanie, będziemy z tobą powiedział Tre valen.Nie był już sam.Miał dwoje przyjaciół.Mógł też umrzeć. Cóż stwierdził, wzdrygając się na samą myśl o okropieństwach, przezjakie będzie musiał przebrnąć, żeby uzyskać potrzebne informacje o Ancarzena razie wiem tyle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|