[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Uznała, że jej myśli są niebezpieczne, i nie chciała stawiać im samaczoła.Anneliese wolała poranki w sklepie.Ci, co chodzili do kościoła, pojawiali się po mszy, natomiast panieodprowadzające dzieci do szkoły wpadały potem na szybki przegląd.Ludzie, którzy wcześnie mieli przerwę na lunch, pospiesznie przegryzalikanapki, by móc pogrzebać wśród stojaków z ubraniami i przejrzeć półkipełne książek.To było przyjemne miejsce pracy, pozbawione napięć, z wyjątkiemchwil, gdy trafiało do nich coś cennego i cały personel panikował lekko wzwiązku z ustaleniem odpowiedniej na to ceny, na wypadek gdybypojawił się oryginalny właściciel i uznał, że jego dar nie został stosownieoszacowany.Dzisiaj trzeba się było zająć pięcioma workami rzeczy, więcAnneliese usiadła z nimi na tyłach sklepu, gdzie mieścił się magazyn,aneks kuchenny i toaleta, po czym zaczęła wszystko uważnie przeglądać.Worki zawierały mnóstwo ubrań, głównie damskich, maskotki pokrytejeszcze kurzem i ubranka dziecięce, a także bibeloty, trochę książek isztucznej biżuterii.Mniej więcej polowa była w dobrym stanie iAnneliese zabrała się za mrówczą pracę oddzielania ziaren od plew.To niesamowite, co według niektórych ludzi nadawało się do oddaniana cele dobroczynne, pomyślała, trzymając w rękach męską koszulę zwytartym kołnierzykiem, kilkoma brakującymi guzikami i podejrzanążółtą plamą na rękawie.Curry? Pyłek kwiatowy? Rzuciła ją do pudła znapisem śmieci".Yvonne, druga wolontariuszka, zajmowała się w tym czasie sklepem iprowadziła nieustanne pogawędki z klientami.84Anneliese lubiła pracować z Yvonne, ponieważ ta nie wymagała odniej zaangażowania.Yvonne mówiła i wydawała się nie dbać o to, czyktoś jej słucha, czy nie.To zazwyczaj odpowiadało Anneliese, ponieważlubiła pracować w spokoju, jedynie z radiem grającym cicho w tle.Dzisiaj z kolei dlatego, że nie była pewna, czy byłaby w stanie prowadzićrozmowę, choćby nawet zależało od tego jej życie.Anneliese wiedziała, że wygląda okropnie i wyjaśniła, że nie spała tejnocy, chociaż chemia zapewniła jej pełne osiem godzin snu.Alewyglądała znacznie gorzej, niż gdyby rzeczywiście nie zmrużyła w nocyoka.Przeżyła szok, kiedy rankiem ujrzała się w lustrze.Ból i smutekpostarzały ją przez noc, wyglądała, jakby kości chciały przedrzeć się jejprzez skórę w proteście przeciwko temu całemu cierpieniu.Czuła się tak,jakby z jej twarzy zniknęły ostatnie, drobne ślady młodości,pozostawiając jedynie ostre kąty, wgłębienia i wielkie oczy w kolorzeindygo, które odziedziczyła po niej Beth.Gęste, białe włosy - niegdyś woszałamiającym kolorze ja-snoblond, teraz po prostu jedwabiście białe -które starannie spinała, nie wyglądały już kobieco.Sprawiały natomiast,że wyglądała na starszą, niż wskazywałaby na to metryka: starszą ijędzowatą.Anneliese ledwie rozpoznała kobietę, która kiedyś usłyszała odadoratora, wiele lat temu, że wygląda jak primabalerina z tą swoją długą,elegancką szyją i oczyma lani.Pomyślała ze smutkiem, że jakiś milion lattemu była jedną z piękności Tamarin, a przynajmniej tak właśnie mówiłjej Edward.Kto pomyślałby tak teraz?Uznała, że makijaż jest dzisiaj niezbędny.Podkład, trochę korektora,by ukryć cienie pod oczami, tusz, by unieść powieki i odrobina różu napoliczki: makijaż Anneliese był zawsze staranny.To była jedyna rzecz, co do której ona i jej matka się zgadzały.85Skoro już Anneliese zamierzała się poświęcić pracy w ogrodnictwie,w takim razie powinna dbać o cerę i nie wychodzić z domu bez szminki -tak zawsze mówiła jej matka.Miała także stanowcze poglądy na temat tego, że kobiety nie powinnypić mocnych alkoholi.Anneliese tego dictum także się trzymała i terazżałowała brandy i wina z poprzedniego dnia.W nieprzyzwyczajonej dopicia głowie czuła głuche pulsowanie.- Powiedziałam, że psy i tak będą się załatwiać na plaży - mówiławłaśnie Yvonne do jakiegoś klienta.- Znaki, oto, czego nam trzeba;znaków na plaży nakazujących sprzątanie po psach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|