[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest on z matematyki zbudowany, chociaż podłożem owej matematyki są już zwykłe, czysto fizyczne obiekty (przekaźniki, tranzystory, obwody logiczne, jednym słowem — cała ogromna sieć cyfrowej maszyny).Jak wiadomo, zgodnie ze współczesną fizyką, przestrzeń nie jest czymś osobnym względem obiektów i mas, jakie się w niej znajdują.Przestrzeń jest w swym istnieniu uwarunkowana owymi ciałami; gdzie ich nie ma, gdzie „nic nie ma” — w materialnym sensie — tam i przestrzeń znika, zapadając się do zera.Otóż rolę materialnych ciał, co niejako „rozpychają się” i przez to wytwarzają „przestrzeń”, pełnią w personoidalnym świecie — systemy matematyki powołanej umyślnie po to do istnienia.Ze wszechmożliwych „matematyk”, jakie w ogóle można by sporządzać, sposobem na przykład aksjomatycznym, programista wybiera, decydując się na konkretny eksperyment, pewną grupę, która będzie opoką, „dnem bytowym”, „ontologicznym fundamentem” kreowanego uniwersum.Zachodzi tu, zdaniem Dobba, uderzające podobieństwo względem ludzkiego świata.Wszak ten nasz świat „zdecydował się” na pewne formy i pewne typy geometrii, które najlepiej, bo najprościej, mu odpowiadają (trójwymiarowość, aby pozostać przy tym, od czego się zaczęło).Mimo to możemy sobie wyobrażać „inne światy”, z „innymi własnościami” — w geometrycznym i nie tylko geometrycznym zakresie.Tak samo personoidy: ta postać matematyki, którą badacz wybrał za „mieszkanie”, jest dla nich tym samym, czym dla nas „bazowy realny świat”, w jakim żyjemy i żyć musimy.I, podobnie jak my, mogą one sobie „wyobrażać” światy o odmiennych własnościach podstawowych.Dobb wykłada swoje metodą kolejnych przybliżeń i nawrotów; to, cośmy wyżej naszkicowali, a co odpowiada z grubsza dwu pierwszym rozdziałom jego książki, w dalszych ulega częściowemu odwołaniu, bo — powikłaniu.Nie jest tak — tłumaczy nam autor — jakoby personoidy po prostu natrafiały na jakiś gotowy, znieruchomiały, niby lodem ścięty świat w danej mu ostatecznie, do samego końca, postaci.To, jaki ów świat będzie w swoich „uszczegółowieniach”, już tylko od nich zależy, i to w rosnącym stopniu, w miarę tego, jak powiększa się ich własna aktywność, jak ich „eksploratywna inicjatywa” narasta.Porównywanie uniwersum personoidów do świata, który tylko o tyle istnieje fenomenami, o ile jego mieszkańcy je spostrzegają, też jednak nie jest właściwym obrazem stosunków.To porównanie, które można spotkać w pracach Saintera i Hughesa, uważa Dobb za „odchylenie idealistyczne”, za daninę, którą personetyka złożyła tak dziwnie zmartwychwstałej nagle — doktrynie biskupa Berkeleya.Sainter twierdził, że personoidy poznają swój świat niczym istota Berkeleya, która nie jest w stanie odróżnić „esse” od „percipi”, to znaczy, która między postrzeganym a tym, co postrzeganie powoduje w sposób obiektywny i od postrzegającego niezależny, nigdy nie wykryje różnicy.Dobb atakuje taką wykładnię rzeczy z tym większą pasją, że m y, jako stwórcy ich świata, wiemy wszak doskonale, iż postrzegane przez nich naprawdę istnieje — wewnątrz komputera — w niezawisłości od personoidów — jakkolwiek, zgoda, wyłącznie tak, jak mogą istnieć obiekty matematyczne.I to jednak nie jest końcową stacją wyjaśnień.Personoidy powstają zawiązkowo dzięki programowi; rozrastają się w tempie narzuconym przez eksperymentatora, w tempie takim, na jakie tylko zezwala nowoczesna technika informacjoprzetwórstwa operującego świetlnymi chyżościami.Matematyka, która ma być „mieszkaniem bytowym” personoidów, nie oczekuje ich w pełni „gotowa”, lecz niejako „zwinięta”, „nie dopowiedziana”, „zawieszona”, „latentna”, ponieważ stanowi ona tylko zbiór pewnych prospektywnych szans, pewnych dróg zawartych w odpowiednio zaprogramowanych podzespołach maszyny cyfrowej.Te podzespoły, czyli generatory, „same z siebie” jednak niczego nie dają; konkretny typ aktywności personoida służy im jako mechanizm spustowy, uruchamiający wytwórczość, która będzie się stopniowo rozrastała i dookreślała, czyli świat otaczający te istoty będzie się ujednoznaczniał zgodnie z ich własnymi czynnościami.Dobb stara się unaocznić powiedziane przywołaniem takiej analogii: człowiek może świat realny interpretować w rozmaity sposób.Może on poświęcić szczególną intensywność badawczą pewnym cechom tego świata, a wówczas zdobyta wiedza rzuci swoiste światło także na pozostałe, nie uwzględnione w owym priorytetowym badaniu jego partie; jeżeli będzie się najpierw pilnie zajmował mechaniką, to sobie wytworzy obraz świata mechaniczny i ujrzy Uniwersum jako gigantyczny zegar doskonały, w niewzruszonym chodzie zmierzający od przeszłości w ściśle zdeterminowaną przyszłość.Ten obraz nie jest dokładnym odpowiednikiem realności, a jednak można się nim przez długi historycznie czas posługiwać i nawet dochodzić wielu praktycznych sukcesów, np.budowania maszyn, narzędzi itp.Podobnie personoidy — jeśli „nastawią się”, z wyboru i aktu woli, na pewien typ relacji i temu typowi nadadzą pierwszeństwo, jeśli będą w nim tylko upatrywać „istotę” swego kosmosu, wejdą na określoną drogę działań oraz odkryć, która nie jest ani fikcyjna, ani jałowa.„Wywabią” dzięki temu nastawieniu to wszystko, co najlepiej odpowiada mu w „otoczeniu”.To najpierw dojrzą, tym najpierw owładną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl