[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Teraz jakiś brudny ulicznik patrzyłdrwiąco na Popielskiego, a jego grozby były głośniejsze niż wszystkie zuchwałepytania lwowskich pismaków.- Kindry z Kliparowa ni zapomnu ci tegu, Ayssy!Wzrok ulicznika pokonał komisarza.Popielski odwrócił się na pięcie i ruszył znóww głąb lokalu, w stronę kawiarnianej ubikacji.Wiedział, że za jej oknem jest maływewnętrzny dziedziniec, który bezpiecznie przeprowadzi go do bramy na ulicyAozińskiego, skąd zaraz, wąską i wysoko zabudowaną ulicą Senatorską, przedostaniesię do starego uniwerku.Tam w ciszy czytelni matematycznej, którą dobrze byłpoznał w związku ze swoją ostatnią sprawą, spokojnie zbierze myśli.Odepchnąłfotografa, wciąż oślepionego wódką, który zmierzał w kierunku waterklozetu, wpadłtam, zamknął drzwi na haczyk i otworzył okno zamalowane białą farbą.Frunął wokółgołębi puch.Popielski wspiął się na brudny parapet i zeskoczył z niego, wypełniająchukiem skoku wewnętrzny dziedziniec.Wysokość była znaczna, toteż nie zachowałrównowagi i upadł.Patrzył z odrazą na wypchane kolana swoich nowiutkich spodnipokrytych warstwą guana.Spojrzał w bok i zauważył buty z getrami.Wiedział, dokogo należy to obuwie.Getry były już niemodne od kilku dobrych lat, ale naczelnikUrzędu Zledczego Komendy Wojewódzkiej Policji, podinspektor Marian Zubik, nigdynie przejmował się modą.Szef Popielskiego stał w szerokim rozkroku, w dłoni trzymał jego podanie o dymisję.Potężny brzuch prawie rozsadzał mu kamizelkę, a napęczniały czerwony kark omal sięnie mieścił w obręczy kołnierzyka.Zdjął kapelusz i otarł czoło.Jego rzadkie włosybyły misternie zaczesane i przyklejone do czaszki.15- Boj ze Szkockiej jest bardzo szybki.- Popielski uśmiechnął się, zanim Zubikotworzył usta.- Szybko dotarł do pana naczelnika.Zasłużył chłopak na swojązłotówkę.- Ja też zasłużyłem na uznanie - syknął naczelnik, co nie wróżyło niczego dobrego,gdyż ten apoplektyk zwykle wypełniał swym ogromnym krzykiem cały Urząd Zledczy.- Znam rozkład tych kamienic tak dobrze, jakbym je sam budował.- Nigdy nie pobrudziłem się odchodami gołębi.- Popielski patrzył z troską naspodnie.- Nie wie pan naczelnik, czym można by to wyczyścić? To garnitur odJabłkowskich!- Co wy mi tu pierdolicie, Popielski?! - Zubik wrócił do znanej swemu podwładnemuroli choleryka.- Wiesz pan, co ja teraz zrobię z pańskim podaniem o emeryturę? Oto,co ja z nim robię.- I tu podinspektor chwycił arkusz papieru tak, jakby miał go zarazpodrzeć.- No, podrzyj pan! - Popielski nigdy tak zuchwale nie zwracał się do swojego szefa.-No, drzyj pan, do jasnej cholery, a ja napiszę następne podanie! Ja będę pisał, a panbędzie darł.I to będzie trwało całymi dniami.A tymczasem %7łydzi.- Człowieku - Zubik zbliżył się do Popielskiego i prychał mu prosto w twarz.-Myślisz, że nie dam sobie rady bez ciebie? Myślisz, że potrzebny mi dandys podsześćdziesiątkę w ciemnych binoklach, który pracuje, kiedy ma na to ochotę? Myślisz,że nie wiem o twoich kolejowych eskapadach z najgorszymi dziwkami? Myślisz, żeprzejmuję się twoją dymisją? Mogę ją podrzeć lub poprzeć, jak zechcę, wedle mej woli- tak lub siak - rozumiesz? Jest mi ona obojętna!- No to proszę ją poprzeć.- Popielski, nie odwracając się, wskazał kciukiem na oknodo ustępu.- A potem niech pan to im ogłosi! Powiedz im pan, że Ayssy odchodzi i żezgadzasz się pan na to!Dziennikarze dobijali się do drzwi toalety.Słychać było jakieś nikłe protesty obsługilokalu i rozwścieczone okrzyki szturmujących.Popielskiemu zrobiło się zimno.Znówusłyszał nienawistny głos batiara i swoje przezwisko.- Czego ode mnie chcesz? Co mogę zrobić, abyś został? - Zubik zdjął kapelusz iwachlował się nim.Wydawało się, że białka jego oczu stają się coraz czerwieńsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|