[ Pobierz całość w formacie PDF ] .By³a teraz „du¿¹ dziewczynk¹” i sama sobie dawa³a radê.Bo¿e? Co ona w³aœciwie zrobi³a dla Sol? Nic! Tengel nieczêsto bywa³ w domu, w równym stopniu zajêty sw¹ prac¹ jak ona malowaniem.A je¿eli by³ w domu, na jego pomoc czeka³o tylu pacjentów, ¿e rodzina schodzi³a na dalszy plan.Obowi¹zki zarz¹dcy, za zgod¹ baronowej, czêœciowo przekaza³ innym.Mia³ wystarczaj¹co du¿o zajêæ, zwi¹zanych z leczeniem chorych i cierpi¹cych.Kiedy by³ wolny, wszystkie myœli Silje kr¹¿y³y wokó³ niego.Dzieci pozostawa³y w tle.Tak! Dzieci by³y na drugim planie!Có¿ za okrutna prawda! Jaki¿ bolesny rachunek sumienia!Silje nie mog³a dojœæ do siebie.Nie potrafi³a wybaczyæ sobie zaœlepienia.Gor¹czkowo wybieg³a na poszukiwanie Sol.Za drzwiami natknê³a siê na Arego, zajêtego przygotowywaniem siê do lekcji.Silje podesz³a do synka i uœciska³a go.- Jak mi³o ciê zobaczyæ, Are - szepnê³a.- Zawsze siê radujê, gdy ciê widzê.Nie wiesz, gdzie podziewa siê Sol?- Myœlê, ¿e jest w lesie - wysepleni³; w³aœnie traci³ mleczne zêby.- Albo pomaga we dworze.- Pomaga we dworze? Przy czym?- Dzisiaj rano zapyta³a ojca, czy mo¿e pomóc przy sianokosach, a on siê zgodzi³.Ale nie wiem, czy ju¿ zaczêli.Sianokosy? ¯eby byæ w pobli¿u nowego parobka? Och, jak d³ugo ¿y³a zamkniêta w swym w³asnym œwiecie!Sianokosy jednak mia³y siê zacz¹æ dopiero za kilka dni.Silje spojrza³a na dziedziniec, zobaczy³a, ¿e Sol z przerzuconym przez ramiê wêze³kiem w podskokach nadbiega od strony lasu, a w œlad za ni¹ pod¹¿a jej czarny kot.Silje wysz³a dziewczynce na spotkanie.Nie mo¿e byæ teraz surowa, nie wolno jej okazaæ lêku czy gniewu.Nie bêdzie krzyczeæ: „Gdzie by³aœ? Co robi³aœ?”.- Witaj, Sol - powiedzia³a tak spokojnie, jak tylko potrafi³a.- Chcia³abym z tob¹ porozmawiaæ.W piêknych, zielonych oczach dziewczynki ukaza³ siê b³ysk agresji.Jaka¿ ona ³adna, pomyœla³a Silje.I jaka doros³a! Nikt nie uwierzy, ¿e ma dopiero czternaœcie lat.- Mo¿e usi¹dziemy na schodach?Sol skinê³a g³ow¹ i posz³a za Silje.Przycupnê³y na starych, zniszczonych stopniach.Ogromnie trudno by³o zacz¹æ.- Sol, w³aœnie zrobi³am ma³y rachunek sumienia.I dosz³am do wniosku, ¿e bardzo was wszystkich zaniedba³am przez moje malowanie!Sol by³a zaskoczona.Jednoczeœnie poczu³a ulgê, ¿e rozmowa bêdzie dotyczyæ Silje, a nie jej samej.- Nie rozumiem.- Ale tak jest.Tak rzadko jesteœmy razem.By³am tak¹ egoistk¹, Sol.Myœla³am tylko o sobie.Tak strasznie siê tego wstydzê.- My tak wcale nie uwa¿amy! - zawo³a³a Sol.- Czy s¹dzisz, ¿e nie pamiêtam czasów z Doliny Ludzi Lodu? Czy nie wiesz, ¿e ja i Dag czêsto rozmawialiœmy o tym, jak bardzo jesteœ zmêczona, o twoim wiecznym niepokoju o nas? O tym, jak zmuszasz siê do prac domowych? Nie, nigdy nie powiedzia³aœ niczego wprost, nigdy nie narzeka³aœ, ale dobrze pamiêtam, jak któregoœ dnia cisnê³aœ œcierk¹ przez ca³¹ izbê albo jak zrezygnowana i zrozpaczona w gniewie rzuca³aœ kub³ami, szczotkami i tym, co wpad³a ci pod rêkê, a my wszyscy musieliœmy uskakiwaæ.Pamiêtam te¿, jak p³aka³aœ, gdy nasze ubrania siê dar³y, bo tak by³y znoszone, i ty musia³aœ je reperowaæ.Zawsze by³aœ przepracowana.Nie, Silje, wszyscy tak bardzo siê cieszymy, ¿e jesteœ teraz szczêœliwa.I czy¿ nie jest obowi¹zkiem starszego rodzeñstwa zaj¹æ siê m³odszym? Robiliœmy tak po kolei, i to z przyjemnoœci¹.Ty zawsze jesteœ dla nas taka dobra, zawsze masz czas, by nas wys³uchaæ.Nie by³o tak w Dolinie ani te¿ na pocz¹tku, gdy siê stamt¹d przenieœliœmy.Przedtem mêczy³aœ siê i trudzi³aœ, nosz¹c nas na rêkach, a¿ wykrzywia³y ci siê plecy i targa³aœ w³osy, a w oczach mia³aœ tyle lêku.Silje patrzy³a na ni¹ zaskoczona.- Czy naprawdê nie brak wam niczego? Tak, teraz jestem szczêœliwa i bezgranicznie kocham was wszystkich, lêkam siê jednak, ¿e zbyt poch³onê³a mnie moja praca.- Nie ma obaw - uœmiechnê³a siê Sol.Jaka¿ ona pewna siebie! To chyba zawsze idzie w parze z urod¹, pomyœla³a Silje, która jakby nie zdawa³a sobie sprawy, ¿e ta prawda dotyczy tak¿e jej samej, choæ mo¿e nie tak bardzo rzuca siê w oczy jak u Sol.Mo¿e te¿ Silje mia³a inne usposobienie.- Sol, chcia³abym.Dziewczynka popatrzy³a na ni¹ pytaj¹cym wzrokiem.Och, jakie to trudne! pomyœla³a Silje.- Ja.muszê z tob¹ o czymœ porozmawiaæ.Przecie¿ ty i ja zawsze umia³yœmy siê dogadaæ.- Prze³knê³a œlinê i ci¹gnê³a dalej: - Jesteœ taka œliczna, Sol.£atwo mo¿esz przyci¹gn¹æ niebezpiecznych mê¿czyzn.- To brzmi nieŸle.- Sol! - powiedzia³a Silje wstrz¹œniêta.- Drogie dziecko, nie wiesz, co mo¿e siê staæ, kiedy mê¿czyzna.Sol by³a najwyraŸniej ubawiona.- Zapominasz chyba, ¿e by³am przy narodzinach Arego.Czy myœlisz, ¿e nie wiem, i¿ on jest owocem mi³oœci twojej i Tengela? Kochana Silje, ja to wszystko ju¿ wiem! Ty sama te¿ nie mog³aœ byæ du¿o starsza, kiedy zakocha³aœ siê w Tengelu.Silje pojê³a, ¿e rozmowa schodzi na niebezpieczne tory.- Mia³am szesnaœcie lat, kiedy go spotka³am - powiedzia³a rumieni¹c siê.- On mnie zaczarowa³, zauroczy³.- Wierzê.Zawsze marzy³am, by spotkaæ mê¿czyznê, który by³by podobny do Tengela.Ale o mnie nie musisz siê martwiæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|