[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sam się nią natrę, kobieto!- Nie ma co do tego wątpliwości.Jest tutaj.No tak, to powinno ci przetkać nos.- Nie ma potrzeby.- Capiam z daleka czuł zapach maści.Dziwne, jak wyostrzał się w tej chorobie zmysł węchu.Wyczerpany ostatnim atakiem kaszlu leżał spokojnie.- Czy wciąż jeszcze czujesz się taki znużony?- Znużony? - Capiam usiłował się nie roześmiać, ale to słowo absolutnie nie pasowało do całkowitego bezwładu, który ogarnął jego zwykle energiczne ciało.- To jest krańcowe znużenie! Całkowita apatia! Kompletna niemoc! Nie potrafię nawet napić się syropu, żeby połowy nie rozlać.Nigdy w życiu nie byłem jeszcze taki zmęczony.- W takim razie choroba jest już solidnie zaawansowana- Ależ mnie pocieszyłaś! - Wystarczyło mu energii tylko na ten sarkazm.- Jeżeli - droczyła się z nim, kładąc nacisk na to słowo - to, co pisałeś, jest słuszne, to jutro powinieneś poczuć się lepiej.O ile uda nam się utrzymać cię w łóżku i zapobiec wtórnym infekcjom.- Co za ulga.- Tak powinno być.Capiamowi zaczynało znowu szumieć w głowie od salicylu wierzbowego.Miał właśnie pochwalić Desdrę za skuteczność jej mikstury, kiedy nagle załaskotało go w gardle i zgiął się wpół w ataku kaszlu.- No, to nie przeszkadzam ci już w twoich zajęciach - powiedziała promiennie Desdra.Machnął ręką, żeby już wyszła z pokoju, a potem przyłożył obydwie ręce do gardła, pragnąc w ten sposób ukoić ból.Miał nadzieję, że Desdra była ostrożna.Nie chciał, żeby zachorowała.Czemu marynarze nie zostawili tego zwierzaka, żeby się utopił? Popatrzcie tylko, do czego człowieka doprowadza ciekawość!Spotkanie przy Granitowym Wzgórzu, 3.14.43W głębi równin Keroonu, daleko od wszelkich warowni, wznosiło się strome, samotne, granitowe wzgórze, wypchnięte na powierzchnię przez jakieś pradawne trzęsienie ziemi.Ten punkt orientacyjny wykorzystywano przy treningowych lotach weyrzątek.A teraz stało ono się miejscem bezprecedensowego spotkania Przywódców Weyrów.Wielkie spiżowe smoki przybyły na miejsce niemal jednocześnie i, wykorzystując swoje niesamowite wyczucie odległości, wynurzały się z przestworzy, lecąc skrzydło w skrzydło.Usadowiły się na ziemi w olbrzymim kole, po południowej stronie Granitowego Wzgórza.Spiżowi jeźdźcy zsiedli i utworzyli nieco mniejszy krąg, przy czym każdy z nich przezornie trzymał się z daleka od swoich sąsiadów, dopóki K’dren z Bendenu, którego w żadnych okolicznościach nie opuszczało poczucie humoru, nie zaczął chichotać.Żaden z nas nie przyleciałby tutaj, gdyby miał jakieś oznaki tej choroby - powiedział skinąwszy głową S’perenowi, który zastępował Sh’galla.Zbyt wielu z nas na nią zapadło - odparł L’bol z Igenu.Oczy miał czerwone od płaczu.M’tani z Telgaru spojrzał spode łba i zacisnął pieści.- Wspólnie przeżywaliśmy każdą waszą stratę - powiedział S’ligar z Dalekich Rubieży, z pełną powagi kurtuazją pochylając głowę najpierw przed L’bolem, M’tanim i F’galem z Isty.Pozostali dwaj spiżowi jeźdźcy półgłosem złożyli im kondolencje.- Zebraliśmy się tutaj, żeby w tej krytycznej sytuacji podjąć decyzje, których ze względów dyskrecji nie należy powierzać bębnom, a których nasze królowe nie są w stanie przekazać - ciągnął dalej S’ligar.Jako najstarszy z Przywódców Weyrów podjął się prowadzić to spotkanie.Był również z nich wszystkich najpotężniej zbudowany, przerastał pozostałych spiżowych jeźdźców przynajmniej o głowę, a jego szerokiej piersi i barów starczyłoby dla dwóch normalnego rozmiaru ludzi.Był też zadziwiająco łagodny, nigdy nie wykorzystywał swojej potężnej postury.- Jak zwróciły nam uwagę nasze Władczynie, nie możemy ujawniać, jakie straty poniosły Weyry w zmarłych i chorych.Już i tak w Warowniach zapanował zbyt wielki niepokój.Oni cierpią dużo bardziej, niż my.- To żadna pociecha! - warknął F’gal.- Tyle razy ostrzegałem Lorda Fitatrica, że ten nadmierny tłok w warowniach i chatach będzie miał opłakane skutki.- Nikt z nas nie miał tego na myśli - powiedział K’dren - ale też nikt z nas nie musiał lecieć i oglądać tego osobliwego zwierzaka.Ani brać udziału w dwóch Zgromadzeniach jednego dnia.- Wystarczy, K’drenie - powiedział S’ligar.- Przyczyna i skutek są teraz bez znaczenia.Przylecieliśmy tutaj, żeby omówić metody, które pozwolą jeźdźcom smoków z Pernu wypełnić swoją misję.- Naszą misją jest wymieranie, S’ligarze! - krzyknął L’bol [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl