[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Świetnie.Wieść rozejdzie się po całej armii i niech stu małych bogów ma go w opiece, jeśli pokaże się gdziekolwiek, gdzie zdoła go dopaść choćby jeden wojownik Imperium”.Z wszelkich zasad Imperium dotyczących zachowania życia, zdrowia i powodzenia ta była najważniejsza: “płać armii, płać jej dobrze i na czas”.Charliss pozwolił na to, by w jego głosie i na twarzy odbił się ślad przepełniającego go gniewu.- Głosił wierność Imperium do samego końca, a okaza­ło się, że powierzone mu oddziały również skłonił do złama­nia przysięgi.Zakończył wojnę z hardorneńskimi rebeliantami, wchodząc z nimi w zdradziecki sojusz, a teraz postępuje tak, jakby zamierzał ogłosić się królem tego barbarzyńskiego kraju.Potrząsanie głowami i pełne chciwości spojrzenia świadczy­ły, że każdy ze zgromadzonych miał nadzieję skorzystać z upad­ku Tremane'a.Cóż, kiedy pada wielkie drzewo, o jego miejsce i dostęp do słońca rywalizują mniejsze.Nawet w tym dziwnym czasie mogło się tak dziać.Teraz jednak należało uświadomić głupcom niebezpieczeń­stwo.- Co najgorsze, sprzymierzył się z dwulicowym i przewrot­nym monarchą Valdemaru, który ostatnio zaatakował magicznie, bez ostrzeżenia i bez powodu, nasze pokojowe Imperium - przerwał, by zaczerpnąć powietrza i oprzeć się pewniej o tron pod osłoną ciężkich szat.Ostatnie stwierdzenie było tylko przypuszczeniem, ale nawet ci, którzy posiadali sieć szpiegów niemal równą cesarskiej, nie mogli tego wiedzieć, zresztą, nie zależało mu na tym.Tremane nie miał tu przyjaciół; jego zwolennicy szybko znajdą sobie kogoś, kto pomoże im w dalszej karie­rze.A wskazanie źródła ostatnich nieszczęść mogło zjednoczyć część z tych idiotów.Jeśli chce się zmusić rozproszonych, skłó­conych ludzi do wspólnego działania, najlepiej znaleźć im wspól­nego wroga.Teraz stary lew musi pokazać zęby.Charliss przyoblekł naj­groźniejszy wyraz twarzy, który nawet najbardziej zahartowa­nych strażników przyprawiał o drżenie kolan i dłoni, po czym wygłosił kolejne zdania głosem grzmiącym jak głos barbarzyń­skiego bóstwa.- Dlatego ogłaszamy Tremane'a z Lynnai zdrajcą, pozba­wiamy go tytułów i ziem, a jego imię skazujemy na zapomnienie! Wydajemy na niego wyrok śmierci, a może go wykonać każdy, kto znajdzie sposobność i środki! Niech żaden lojalny obywatel nie waży się udzielić mu pomocy pod groźbą takiej samej kary! Jego imię zostanie wykreślone z kronik rodziny, a ród Lynnai ma umrzeć razem z nim! Jego imię ma zostać wymazane z pomni­ków bitew i kronik Imperium, jakby nigdy nie istniało!Był to najcięższy wyrok w Imperium; wiele twarzy pobladło.Dla większości z tych ludzi wykreślenie z kronik i rejestrów było gorsze od śmierci, gdyż Karalo Tremane'a na wieczność.Kiedy umrze, nie czeka go nieśmiertelność, gdyż bez żadnego zapisu mówiącego o tym, kim był, jego dusza zginie w chwili śmierci lub będzie się błąkać po pustych połaciach przedsionka wiecz­ności bez pamięci o tym, do kogo należała.Tak przynajmniej wierzono.Jeśli obywatel Imperium w co­kolwiek wierzył - wierzył w nieśmiertelność rejestrów; jeśli cokolwiek wielbił, zawsze włączał w to swych przodków.Usu­nięcie kogoś z należnego mu miejsca pomiędzy przodkami oz­naczało usunięcie fragmentu wszechświata.Charliss uśmiechnął się ponuro.“Teraz wiedzą, że nie zrobi­łem się mniej surowy tylko dlatego, że szykowałem się do wyboru następcy”.Złagodził nieco wyraz twarzy.- Wiemy, że jest to wielkim wstrząsem dla naszych wier­nych poddanych, zwłaszcza iż Bezimienny został zaproponowa­ny na następcę tronu.Ta zdrada szkodzi zarówno wam, jak i nam, gdyż naraża na niebezpieczeństwo Imperium.Nie chcemy wi­dzieć naszych dzieci zasmuconych zdradą i niepewnością co do ich losu.Dlatego teraz zamierzamy wyznaczyć naszego następcę i przekazać mu wszelkie tytuły, ziemie i dobra należące poprzed­nio do Bezimiennego.Znów pojawiły się drapieżne, chciwe spojrzenia, szybko ma­skowane.Nikt nie wiedział, kogo wyznaczy Charliss, najmniej domyślał się sam przyszły kandydat.Po wyborze Tremane'a cesarz starał się nie okazywać szczególnej sympatii nikomu innemu; chciał stworzyć mu w miarę uczciwe pole działania na tak przepełnionym intrygami dworze.Poza tym, nie okazując nikomu łaski, otworzył kolejne możliwości, gdyby Tremane nie podbił Hardornu - możliwości dla wszystkich.Wysiłki dwo­rzan bawiły go nadzwyczajnie, jeśli tylko miał czas się im przyj­rzeć.Kolejnym kandydatem mógł zostać każdy z cesarskich doradców lub kilku magów.Ci, którzy uważali, że mają szansę, przesuwali się w kierunku tronu, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, starając się stanąć jak najbliżej, by cesarz ich zauważył.Ale należało zebrać myśli; napięcie mogło doprowadzić ko­goś do apopleksji.Musiał ogłosić decyzję, choć zapewne niektó­rzy będą wstrząśnięci i obrażeni jego wyborem.Melles był jednak drugim kandydatem jeszcze przed wysłaniem Tremane'a do Hardornu - i pozostał nim.- Zatem ogłaszamy, że kandydatem i naszym następcą zostanie najlepszy doradca oraz najbardziej lojalny sługa Impe­rium, baron dworski Melles.Wyznaczył najbardziej zawziętego i nieprzejednanego wroga Tremane'a.Jeśli ktokolwiek zdobędzie się na próbę wykonania wyroku śmierci na księciu, będzie to na pewno Melles.Pałali do siebie tak silną nienawiścią, jakiej Charliss nie widział od długie­go czasu.Na dworze Imperium na ogół nie było na nią miejsca, gdyż dzisiejszy wróg mógł jutro stać się sprzymierzeńcem.Melles stał tuż obok ściany niszy tronowej, widoczny, lecz nie narzucający się, jak to miał w zwyczaju.Pod pewnymi względami był bardziej reprezentacyjną wersją Tremane'a - szczuplejszy, nie tak umięśniony i nie wyglądający na wojowni­ka.Miał ciemniejsze, gęstsze włosy i był dwa lub trzy lata młodszy od księcia.Z drugiej jednak strony byli niemal jednako­wi.Obaj pielęgnowali sztukę pozostawania na uboczu, choć według cesarza powody ich postępowania różniły się diametral­nie.Charliss znał motywy Mellesa, jednak, jak teraz stwierdził, nie znał zamysłów Tremane'a.W przeciwieństwie do Tremane'a Melles nie odziedziczył szlachectwa, lecz, podobnie jak ojciec, był baronem dworskim - z tytułem, ale bez ziemi.Jego bogactwo pochodziło z handlu, jak i bogactwa większości dworskich baronów, lecz nie był to żywy inwentarz, który kupował i sprzedawał jego ojciec.Po­wszechnie wiedziano, że ambitny handlarz z odpowiednią ilością gotówki może sam sobie kupić dworski tytuł, a za pomocą większej ilości owej gotówki zapewnić dziedzictwo tytułu swe­mu synowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl