[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Martwy człowiek nie miał głowy.Strzęp szyi otwierał się w straszliwą ranę, na podłodze krzepła kałuża krwi z bielejącymi w niej strzępkami skóry, kości i mózgu.Spokojny głos komentatora informował, że oskarżony o zdradę pierwszego stopnia i otoczony w swym domu przez agentów Departamentu Bezpieczeństwa, pułkownik Yves Paccalet, popełnił samobójstwo.Niestety użył przy tym pocisków rozpryskowych, tak więc nie jest możliwe sondowanie mózgu denata i zdobycie dodatkowych informacji o jego szkodliwej działalności i pozostających na wolności wspólnikach.A więc wiedziałeś, że to tak się skończy, myślał Daniel pakując najpotrzebniejsze rzeczy i wydając polecenia sieci domowej.Zobaczyłem cię.Jadę.Te skurwysyny zapłacą za to, uwierz mi, zapłacą!W kwadrans później wsiadał do wagonika kolejki magnetycznej mknącej do Szanszeng, najbliższego miasta odprawiającego promy orbitalne.Wcześniej zarezerwował sobie miejsce w liniowcu układowym, który miał go zawieźć na Holbaina, największy księżyc planety Spatha.Część III1.Liniowiec dolatywał do celu podróży.Ekrany ścienne ożyły i wypełniła je zielonozłota tarcza Spathy, największej planety układu Multona.Tarcza gazowego olbrzyma pocięta była pasami o różnej jasności i natężeniu zieleni - to gigantyczne równikowe prądy wyznaczały kierunek ruchu atmosfery.W kilku miejscach ten porządek burzył się, pasy zieleni rwały się, zapętlały, tworząc wygięcia i wiry, a w okolicach biegunów struktura znikała zupełnie, ustępując miejsca zmiennym układom kolorów.Wzdłuż równika Spathy ciągnął się pas cienia rzucany przez jej gigantyczne pierścienie.Na tle powierzchni planety widać było trzy księżyce.Daniel rozpoznał Dagę, mały glob, na którym znajdowała się baza wojskowa armii solarnej.Nieco dalej przesuwał się Kris, nie zamieszkany lodowy światek, na którym nie zbudowano nawet baz przeładunkowych ani punktów radiolokacyjnych.I wreszcie trzeci księżyc, wędrujący po torze najbliższym spathańskiego bieguna północnego.Daniel jak urzeczony patrzył na szarą powierzchnię, pokrytą gdzieniegdzie białymi łatami lodowców.Gdyby powiększyć obraz na monitorze i przybliżyć powierzchnię księżyca, to oczom obserwatora ukazałyby się też rzędy świateł i zielone owale stref biotycznych - widomy ślad ludzkiej działalności kolonizacyjnej.To był Tanto, ojczysty świat przodków Daniela, świat, z którego Dirk Bondaree uciekł, by wracając na niego - zginąć.Na tarczę Spathy z dolnej krawędzi ekranu wypełzł kolejny owalny cień.Był coraz większy, zaczął już przesłaniać pierścienie, Tanto i Krisa.W chwilę potem na ekranie pojawiła się krawędź 'największego księżyca Spathy, Holbaina.Holbain miał promień niemal sześciu tysięcy kilometrów, co oznaczało, że był większy niż najbliższa gwieździe planeta układu - Tachi, a tylko niewiele mniejszy niż planeta najdalsza - Klewang.Na Holbainie znajdowała się najliczniejsza w układzie Multona, jeśli nie liczyć samego Gladiusa, kolonia ludzka.Wybór tego właśnie księżyca jako największej placówki w strefie planet zewnętrznych, wydawał się oczywisty.Atmosfera księżyca miała ciśnienie tylko kilkakrotnie mniejsze od gladiańskiego, zapewniała też utrzymywanie się na powierzchni planety temperatury w przedziale od minus stu do minus pięćdziesięciu stopni Celsjusza.Tak korzystne warunki umożliwiały budowanie standardowych zespołów kolonizacyjnych: miast, stref rolniczych, kopuł regulacyjnych biocenozy.Kilka dodatkowych korzystnych czynników, na przykład aktywność geotermiczna skorupy, ułatwiło zaprojektowanie długofalowych działań ekoinżynieryjnych, mających w przyszłości dostosować warunki naturalne Holbaina do ludzkich wymagań.Na stałe mieszkało tu blisko trzysta tysięcy ludzi, drugie tyle przebywało czasowo: pełniąc służbę, załatwiając interesy, szukając mocnych wrażeń.Większość mieszkańców i rezydentów była obywatelami gladiańskimi, z takim samym odsetkiem uprawnionych do głosowania elektorów, jak na macierzystej planecie.Miała więc tu swoje przedstawicielstwa Rada Elektorów, utrzymywała placówki armia i policja.W ciągu ostatnich lat na Holbainie zrobiło się tłoczno.Przeniosło się tu wiele firm i bogatych ludzi, uciekających z Gladiusa przed korgardzkim zagrożeniem.Nawet intensywna rozbudowa bazy nie wystarczyła, by znaleźć miejsce dla wszystkich chętnych.Holbain był też ośrodkiem handlowym i przemysłowym.Pracowały na nim gigantyczne przetwórnie substancji organicznych pozyskiwanych w atmosferze Spathy.Prowadzono zakrojone na szeroką skalę operacje ekoinżynierskie.Holbain stanowił też port dla trawlerów górniczych - gigantycznych statków kosmicznych operujących w Pasie Elamberga.Pozyskane tam surowce przetwarzano do postaci, w której w miarę tanio można było przetransportować je do gladiańskich fabryk orbitalnych.Przemysł Holbaina pracował też na potrzeby innych kolonii rozlokowanych na księżycach Spathy, a także drugiego gazowego olbrzyma - Machairy.Oprócz obywateli Gladiusa na Holbainie żyli tak zwani Wolni Ludzie.Byli to przedstawiciele klanów religijnych i sportowych, takich jak Rzeźbiarze Pierścieni czy Lotniarze, mających w Dominium Solarnym specjalne statusy.Mieszkali tu także, tworząc małe kolonie, osadnicy ze społeczności, które wykupiły sobie niezależność od Rady Elektorów, tak jak w swoim czasie przodkowie Gladian od rządu solarnego.Z takiej właśnie grupy wywodził się ojciec Daniela.Na Holbainie znajdowały się także zespoły mocy dla anten transmisyjnych, utrzymujących ciągłą łączność z odległą od Multona o cztery świetlne miesiące stacją łączności hiperprzestrzennej.Daniel nie wątpił, że znajduje się tu również pokaźna liczba solarnych kapusiów.Kiedy pilot liniowca poinformował o zbliżającym się lądowaniu, Bondaree odruchowo poprawił ukryty pod kombinezonem paralizer.Ładownik promu łagodnie osiadł na ziemi.Daniel mógł obserwować, jak do rakiety podjeżdżają dwa transportery - szerokie, pękate pojazdy na gąsienicach.Z ich kadłubów wysunęły się wielkie łapy chwytaków i tarcze generatorów pola.Mechaniczne i siłowe kleszcze pochwyciły kadłub ładownika i uniosły- go w górę.Transportery powoli ruszyły ku pobliskim wrotom śluzy.Daniel mógł spokojnie obejrzeć krajobraz holbaińskiego dnia.Pełny obrót księżyca wokół własnej osi trwał osiem godzin.Dzień, czyli czas, kiedy jego powierzchnię oświetlała tarcza Spathy - cztery godziny.Oczywiście, nigdy nie było tu tak jasno, jak na Gladiusie.Gazowy olbrzym świecił zimnym, zielonym blaskiem wydobywającym z ciemności kształty, pozbawione jednak głębi barw, odcieni i perspektywy.Jakby nad gigantycznym boiskiem zapalono w nocy lampę.Widać przeciwników, piłkę i bramki, da się grać.Ale jednocześnie każdy widz odniesie wrażenie, że część kolorów wypłowiała i że zniknęły subtelności przenikania się barw, nakładania cieni i odbić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl