[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jeśli tak było, owe bariery nie działały na moją korzyść.Mogłam bowiem łatwo tędy przejść, lecz nie umiałam uwolnić się od czarów, które na mnie rzucono.Reszta – to fragmentaryczne odłamki wspomnień, pozbawione logicznych związków.Pamiętam tylko, że wymawiałam słowa, które ktoś inny – albo czarownica, albo upiorna czaszka – wyrył mi w mózgu.A potem.Coś było nie w porządku.Poczułam, iż jeszcze mocniej skrępowały mnie niewidzialne więzy.Za nimi wezbrała mieszanina osłupienia i wściekłości.Nie wykonałam polecenia.przeszkodził mi jakiś niespodziewany wpływ albo czyjeś działanie.Thasowie otoczyli mnie, pchając i ciągnąc ciemnymi korytarzami.Nigdy nie udało mi się odtworzyć dalszego biegu wydarzeń.Wreszcie nadszedł czas, kiedy zdałam sobie sprawę, że idę po ziemi.Zobaczyłam twarze, które powinnam była sobie przypomnieć, lecz uniemożliwiła mi to obca wola.A później.Później obudziłam się – znowu.? – albo wróciłam do życia.Stałam na otwartej przestrzeni, a wokół mnie wiał wonny wiatr.Nie przeszkadzały mi jego zimne powiewy, gdyż niosły świeżość świata, który dobrze znałam.Obok siebie zobaczyłam Yonana, nieco dalej nieznanego mężczyznę w dziwnej zbroi, ściskającego w dłoni podwójny topór bojowy, i Tsalego.Wkrótce potem spoza krawędzi urwiska chroniącego Zieloną Dolinę wynurzyła się Dahaun i jej narzeczony, pan Kyllan – za nimi zaś pozostali.Krzyknęłam głośno – to była rzeczywistość, a nie kolejny sen.Ale tak naprawdę uwierzyłam w to dopiero wtedy, gdy Dahaun wzięła mnie w ramiona.2Zapora uniemożliwiająca mi rozmowę już nie istniała, więc opowiedziałam Dahaun swój dziwny sen.Okazało się wtedy, że to wcale nie były majaki.Jakaś cząstka mojego umysłu mnie zdradziła i zostałam wywabiona z Zielonej Doliny.Pani Zielonych Przestworzy pokazała mi glinianą kukłę z przylepionymi do jej głowy moimi włosami, okręconą kawałkiem materiału z sukni, którą kiedyś nosiłam.Nie musiała mi mówić, że dosięgło mnie i rzuciło czary starożytne Zło, które pokonało nasze fortyfikacje.Kiedy opisałam kobietę strzegącą kryształowej czaszki, Dahaun spochmurniała, ale zarazem wydała mi się lekko zdziwiona.Kazała mi pozostać w swoich komnatach.Przed odejściem wyryła białą, świeżo obdartą z kory różdżką krąg w podłodze i nakreśliła pewne znaki wokół poduszek, na których leżałam.Byłam tak zmęczona, że chociaż walczyłam z sennością, bojąc się utraty woli i przytomności, zasnęłam, zanim skończyła.A bynajmniej nie był to przyjemny sen.Ponownie zobaczyłam ponurą salę kryształowej czaszki, lecz tym razem nie byłam tam obecna, mimo że wszystko widziałam i słyszałam.Kobieta, którą tam ujrzałam, bardzo się zmieniła.Nie miałam jednak najmniejszych wątpliwości, że to właśnie ona czarami przyciągnęła mnie do siebie.I szłam do niej thaskimi korytarzami, nie wiedząc, co robię.Nie okazała też dumy i arogancji, które przedtem osłaniały ją szczelniej niż szata z mgły.Zachowała tylko ślady dawnej urody, jakby czas wycisnął na niej piętno.Pamiętałam, że jest groźną czarownicą i że powinnam się jej bać.Lecz tym razem ani nie patrzyła w moją stronę, ani nie dała po sobie poznać, iż wie że ją obserwuję.Stała przed rdzawą kolumną i pieszczotliwie gładziła kryształową czaszkę, w której wnętrzu tęczowe ognie albo zgasły, albo zostały tak przytłumione, iż pozostała po nich niemal bezbarwna mgiełka.Zobaczyłam, że porusza ustami.Może śpiewała, a może przemawiała do niesamowitego kryształu.Na jej twarzy malowała się dzika namiętność i gniew.Wyczuwałam bliskość sił, które usiłowała schwytać, złamać i kontrolować za pomocą woli – a także rozpacz i frustrację, że jej się to nie udało.Potem nachyliła się i pocałowała zimne „usta” czaszki.Postąpiła jak kobieta witająca ukochanego mężczyznę, który wypełnia jej życie.Objęła ramionami kolumnę, tak że jej piersi przywarły do szczerzącego zęby czerepu.Ten bezwstydny gest napełnił mnie wstrętem.Wciąż jednak nie mogłam zerwać niewidzialnej więzi i uciec stamtąd – a przecież to był tylko sen.Nagle czarownica odwróciła głowę, szukając mnie spojrzeniem.Czy wiedziała, iż jeszcze raz złowiła cząstkę Crythy w swoje sieci? Dostrzegłam w jej oczach błysk triumfu.– Więc czar wciąż działa, czyż nie tak, młodsza siostro? – powiedziała.– Osiągnęłam więcej, niż się spodziewałam.Nakreśliła w powietrzu znaki, przygważdżając mnie do miejsca.Potem odstąpiła od kolumny z czaszką, a moc Ciemności biła od niej z taką siłą, że jej włosy podniosły się jak wielka płomienna chmura, wspanialsza niż wszystkie korony królewskie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|