[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okrętka przetrawiała przez chwilę usłyszane słowa.Po-Czuła się zdezorientowana.- Jak to?! Nie wiesz?!Tereska poprawiła tłumok na kolanach.- Nie wiem.Czasem wydaje mi się, że wiem, ale częściej nie jestem pewna.To znaczy, jedno wiem, a drugiego nie.To znaczy, ogólnie w zasadzie wiem, ale w gruncie rzeczy i nie wiem.- Naprawdę nie możesz powiedzieć po ludzku ani jed­nego zdania?- Mogę.Rozumiesz, wyobraź sobie, nie zgadniesz, do głowy ci to nie przyjdzie.On mnie do tej pory ani razu nie pocałował.Przez dłuższą chwilę panowało milczenie.Tereska poruszyła się, zepchnęła na bok tłumok z kolan i spojrzała na przyjaciółkę.Okrętka patrzyła na nią z bezgranicznym poli­towaniem.- Co za kretynka! - powiedziała wzgardliwie.- Owszem, zgadnę.Możesz być spokojna, że zgadłabym to jako pierwsze.W oczy bije.- Jak to.? - spytała Tereska głosem pełnym napięcia.- Tak to.Po pierwsze, mogłabyś sama pomyśleć, gdyby cię pocałował, to co? Nie wydałoby ci się to jakieś takie trochę gorsze? Pocałował i cześć, jak pierwszy lepszy facet, jeszcze może byś chciała, żeby się kleił do ciebie publi­cznie, żeby cię powłóczył za szyję po przystankach tramwa­jowych, na arkanie chyba, to by już lepiej pasowało.Kiwając głową do słów Okrętki, Tereska parsknęła śmie­chem.Kiwnęła głową jeszcze raz.- A po drugie? - spytała już zupełnie innym tonem.- A po drugie, to jest właśnie to, co bije w oczy, mówi­łam ci, że on, jak już coś, to porządnie.On cię nie może pocałować.Niechby tylko spróbował, koniec, już by nie przestał, nie mógłby żyć bez ciebie ani godziny.On się trzyma kupy z całej siły i tak właśnie myślałam, że nie za często cię widuje i głowę dam, że też haruje jak dziki osioł, robi więcej niż może, żeby nie wsiąknąć w ciebie z krete­sem, żeby jeszcze zachować resztki zdrowego rozumu.- Myślisz.?- Wcale nie potrzebuje myśleć.Ja to wiem.Widziałam was razem, przyjrzałam się, tu nie ma po myśleć.- Myślisz.- powiedziała Tereska bez tchu.- Myślisz, że on się zakochał.?- Nie - odparła Okrętka gniewnie.- Nie zakochał.To jest coś gorszego.Myślę, że on cię naprawdę kocha.W ogóle zdaje się, że jestem świadkiem czegoś, co się zdarza raz na tysiąc lat.I myślę, że spokojnie możemy zgasić światło, szkoda prądu, ten blask z ciebie oświetli całą dziel­nicę.Z wnętrza Tereski istotnie biła prawdziwa zorza polarna.Całe zmęczenie gdzieś zniknęło.Zeszła z tapczanu, strzep­nęła zgruchmonione palto i powiesiła je na ramiączku.- Miałam chwilami takie właśnie wrażenie, ale powiem ci szczerze, nie ośmieliłam się w to wierzyć - wyznała.- I dalej się nie ośmielę.Nie, za nic, można zauroczyć, za dużo by mnie kosztowało, gdyby wyszło inaczej.- Ale powiem ci od razu, że, moim zdaniem, on przecze­kuje - ciągnęła Okrętka ostrzegawczo.- Tylko nie wiem, co przeczekuje, tego szmergla na twoim tle, z nadzieją, że mu minie, czy zwyczajnie twoją szkołę.Nie chcę cię oczywiście łudzić, ale możliwe, że szkołę, bo z tego, co mówiłaś o ojcu, wynika, że tkwi tam w nich jakaś staroświeckość.Mnie się to nawet bardzo podoba, nie wiem jak tobie.Tereska gwałtownie odwróciła się od szafy.- Ależ to jest właśnie to, o co mi chodziło! - wykrzyk­nęła z ożywieniem.- Staroświeckość, może to się nazywać staroświeckość, jeżeli nie ma innego określenia.Rozu­miesz.Urwała, bo zabrakło.jej właściwych słów.Nie były zresztą potrzebne, Okrętka rozumiała ją doskonale.Przez wiele lat obie wymieniały poglądy na kwestię uczuć wielkich i ma­łych, były pod tym względem zgodne, a na tle środowiska nawet trochę dziwne.Ta dziwność nie rzucała się w oczy, była ich prywatną dziwnością, która dochodziła do głosu wyłącznie z okazji podrywek.Przypadkowe podrywki odpadały, kojarzyły im się trochę z używaniem przechodniej szczotki do zębów, Okrętka nie miała na nie ochoty bez sprecyzowania przyczyn, Tereska czekała na swoje wielkie, wymarzone uczucie, które głupimi podrywkami mogłoby zostać tylko sprofanowane.Za żadne skarby świata nie przyznałyby się do tego nikomu, poza sobą nawzajem, i sobie przyznawały się przeważnie bez pomocy słów.W każdym razie Wiadomo było, że to coś między Tereska i Robinem, jeśli w ogóle jest, to jest właśnie to.- Idę do domu - powiedziała Okrętka, podnosząc się zza biurka Tereski.- Spróbuję wziąć z niego przykład i cierpliwie przeczekać ten kawałek twojego obłędu.Do osiemnastego niedaleko.Napiszę przez ten czas list i zapy­tam, kiedy to było.- Do kogo list? Do Skrzetuskiego?Okrętka zawahała się.- No więc dobrze, powiem ci prawdę.Do Krzysztofa, Z tego wszystkiego zaczęliśmy sobie mówić „ty” i zauważy­liśmy to dopiero po bardzo długim czasie.Głupio było wracać na „pan”, więc niech już zostanie.Pojęcia nie mam, jak napisać do niego ten list per „ty”.- Zwyczajnie - odparła bez namysłu Tereska.- Pisze się: „Kochany Krzysiu, wybacz poufałą formę, ale stanowi ona powszechnie przyjęty nagłówek listu, a żadnego inne­go zwrotu, który nie brzmiałby głupio, nie potrafię wymyś­lić, więc zgódź się uprzejmie na poufały”.- Zapisz mi to - zażądała Okrętka.- Bardzo dobrze ci wyszło, ale już zapomniałam początku.Zacznij na nowo i zapisz.Całkowicie oderwane od pierwotnego tematu rozmowy, opuściły pokój Tereski na piętrze i zeszły na dół.Do holu wchodził właśnie pan Kępiński, ojciec Tereski.Zamknął za sobą drzwi ( od razu zaczął zdejmować okropnie zabłocone buty.Ze służbówki wyjrzał Januszek.- Tato, gnaty ci wypadły!- wrzasnął.- Co takiego? - spytał pan Kępiński z wyraźnym obu­rzeniem i zatrzymał się, z jedną nogą w bucie, a drugą w skarpetce.- Gnaty ci wypadły! Ja tego nie wymyśliłem, jak Boga kocham.Jakiś facet dzwonił i kazał ci powtórzyć, że w tym roku gnaty ci wypadły.Nie mógł się dodzwonić do ciebie do pracy, bo u was centrala nawaliła.- Do licha! - powiedział pan Kępiński z irytacją i dokończył zdejmowania obuwia.Tereska i Okrętka trwały na ostatnim stopniu schodów, niczym własne posągi.Po długiej chwili poruszyły się i spojrzały na siebie.- Przeznaczenie.- powiedziała z rezygnacją Tereska.Nieubłaganie przyciśnięty do muru pan Kępiński, par­skając z irytacji, wyjaśnił, iż rzecz dotyczy pewnej inwesty­cji.Inwestycja potocznie nosi nazwę „Gnaty”, obejmuje bowiem obiekt w tej właśnie miejscowości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl