[ Pobierz całość w formacie PDF ] .W tej chwili, jeśli zechciałaby pomóc jej, pomogłaby także Thomowi.Czy mgła, która ukryła ich poprzedniego dnia, jeszcze raz ich ocali?Gdzieś w głębi swego ciała poczuła dziwne poruszenie.Starsza budziła się, a Simsa wiedziała, że tym razem jedyną szansą na ocalenie jest absolutne podporządkowanie się jej.— Czy pomożesz mi? — głos jej towarzysza był ostry, głośny, ale Simsa, skoncentrowana na tym, co zrobi Starsza, popatrzyła na niego ze zdumieniem.Trzymał w ręce miotacz i nerwowo uderzał w niego drugą dłonią.— Z tym twoim magicznym przyrządem — w jego głosie słychać było zniecierpliwienie — czy potrafisz trzymać te stwory na bezpieczną odległość? — Skinął głową w kierunku berła.— Co ty planujesz? — zapytała, po czym rzuciła promień z berła na żółtego stwora, który pojawił się niebezpiecznie blisko butów Thoma.— Potrzebne nam są schody, żeby przedrzeć się do góry.Zatrzymaj ich, a ja zobaczę, co będę mógł zrobić.Niemal mechanicznie, nie zastanawiając się, co robi, Simsa skierowała promienie na niebezpieczny piasek.Thom tymczasem zaczął przyglądać się skałom.Czyżby zamierzał odstrzelić kolejną z nich? Jaki jednak byłby z tego pożytek, skoro wkrótce zatonęłaby z piasku?Tym razem płomień z jego miotacza nie był tak szeroki jak ten, który zmieniał monstra w popiół, lub jak ten, który kruszył skały.Teraz z miotacza zaczęły strzelać płomienie nie grubsze od małego palca Simsy, a w miejscach, na które padły, w skale zaczynały pojawiać się głębokie, czarne dziury.Dopiero gdy powstało ich kilka, dziewczyna zrozumiałą, że Thom konstruował drabinę, która pozwoliłaby im wyrwać się z pułapki.Uspokojona, że wędrowiec wie co robi, Simsa zajęła się własnym zadaniem, czyli utrzymywaniem atakujących ich stworów w jak największej odległości.Okazało się, że wcale nie jest to trudne zadanie, bowiem stworki, raz przekonawszy się jakim zagrożeniem jest dla nich promień berła, zaczęły uciekać do swoich skalnych kryjówek.Po chwili nie było po nich nawet śladu, a jedynym wspomnieniem zagrożenia był wciąż niespokojny nurt strumienia.Zduszony okrzyk, który dobiegł z góry, nakazał dziewczynę unieść głowę.Natychmiast odgadła, że Thomowi zaczyna brakować amunicji.Ostatnie stopnie, jakie wypalił w skale były bardzo małe, tak małe, że z pewnością nie byłby w stanie umieścić w nich nogi w kosmicznych butach.Zdjął je więc przywiązał do paska.Do kabury wsunął bezużyteczny już miotacz.Ostatni raz popatrzył na strumień po czym zawołał do Simsy:— Wspinaj się!Dziewczyna energicznie pokręciła głową.— Idź sam — odparła.— Ja zostanę tutaj i powstrzymam żółte stwory tak długo, jak długo będę mogła.Potem do ciebie dołączę.Thom popatrzył na nią karcąco, po czym spojrzał na berło.Wpatrywał się w nie z taką zachłannością, jakby w każdej chwili chciał je dziewczynie odebrać.Odwrócił się i umieściwszy nogi w najniższych otworach, zaczął wspinać się, gdy tymczasem Simsa stała nieruchomo pozwalając by Starsza przejęła nad nią całkowitą kontrolę.Thom wspinał się szybko, dlatego Simsa mogła wkrótce wsunąć berło za pasek i podążyć za nim.W miarę, jak posuwała się do góry, odkrywała, że im wyżej położone są otwory, wypalone przez wędrowca, tym są one nie tylko mniejsze ale i płytsze.Korzystanie z nich wymagało najwyższej wprawy.Simsa uparcie parła naprzód, nie pozwalając sobie na zbędne spojrzenia ani w dół, ani w górę.W pewnej chwili usłyszała głos Thoma:— Nie śpiesz się tak bardzo.Im wyżej, tym jest trudniej.Musisz zachować siły do samego końca.To ostrzeżenie nie miało żadnego znaczenia, gdyż dziewczyna zaczynała obawiać się, że prędzej, czy później zabraknie jej sił w nogach lub w rękach i odpadnie od pionowej skały.Teraz była już pewna, że odbywa właśnie najtrudniejszy fragment swej podróży po tej planecie, że tak ciężko nie było jej nawet podczas pierwszej wędrówki do doliny.Słyszała ponad swą głową skrobanie palców o skałę, ciężki oddech kogoś, kto wykonuje zadanie ponad jego siły… To wszystko słyszała Simsa z Ziemianek, jednak informacje dochodziły do Starszej.Tymczasem na dole zaczęło powstawać następne zagrożenie.Kolejna zgraja stworów wynurzyła się z piasku i zaczęła wspinać się za Simsa i Thomem.Piaskowe stworki były tak zwinne, że nie musiały korzystać z drogi, wytyczonej ogniem przez wędrowca.Po raz pierwszy napastnicy wyruszyli do ataku uzbrojeni.W swoich mackach trzymali długie fragmenty starych gałęzi i kawałki metalu.Byli bardzo zwinni i szybko zbliżali się do Simsy.Tymczasem odgłosy z góry wskazywały, że Thom pokonuje ostatnie fragmenty trasy z największym wysiłkiem.W pewnej chwili nad głową dziewczyny rozległ się jakiś zgrzyt i coś opadło wzdłuż ściany, prosto ku jej twarzy.Instynktownie spojrzała do góry i ujrzała pas gwiezdnego wędrowca, z wszelkim wyposażeniem.Thom był już na górze i usiłował jej pomóc.Wyciągnęła lewą rękę ku paskowi i chwyciła go.Nie ośmieliła się jednak zawierzyć wyłącznie Thomowi.Wciąż wspinała się, stawiając stopy w otworach, a pasek służył jej wyłącznie do pomocy.Wkrótce jednak ujrzała wyciągniętą rękę.Thom złapał ją i szybkim ruchem przeciągnął na skałę.Simsa padła bez tchu, uradowana, że to koniec morderczej wspinaczki.Znowu oboje znajdowali się na płaskiej półce skalnej chwilowo bezpieczni.Podniósłszy się po chwili, Simsa ujrzała, że Thom siedzi na skraju skały.Pasek miał już zwinięty.Obandażowaną głowę trzymał między kolanami, pochylony do przodu, skrajnie wycieńczony.Dziewczyna popatrzyła na północ i na zachód.Gdzieś tam znajdowała się dolina, obiecująca jedzenie, picie i schronienie — a może zagrożenie ze strony istot, które przecież już raz pokazały, strącając latacz, że potrafią bronić się w sytuacji zagrożenia.Co prawda, istoty te zachowały się wobec niej przyjacielsko, jednak mogą przyjąć zupełnie inną postawę, gdy przyprowadzi do nich Thoma.Czy zdoła namówić ich, by go zaakceptowali? Najbliższa przyszłość pełna była znaków zapytania i mrocznych wątpliwości.Ciszę, jaka panowała na skalnej półce, przerwał przenikliwy skrzek Zass i po chwili zorsal wylądował na ramieniu dziewczyny.Przez chwilę ocierał swój dziób o jej policzek.A potem, w coraz gęstszej mgle, zwiastującej zbliżający się koniec dnia, pojawiły się ruchome cienie, jakieś nieokreślone sylwetki.Dziewczyna zamarła.Nie wierzyła, by stwory z piasku, zdołały dostać się aż tak wysoko, jednak było oczywiste, że ktoś — lub coś — wdarło się na skalną półkę w poszukiwaniu Simsy i Thoma.Rozdział dziesiątyZaskoczona dziewczyna już po chwili ujrzała, wyłaniającego się z mgły, jednego z zielonych osobników rodem z doliny.Za nim pojawili się inni.Popatrzyła na nich uważniej, podświadomie spodziewając się, że będą uzbrojeni.A może stworzenia te dysponowały jedynie mocami, podobnymi do tej, jakimi władała Starsza? Nie sposób było odgadnąć, czy obcy są rozzłoszczeni, czy też spokojni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|