[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Teraz tu panami byli Tatarzy szczepu abakańskiego, bogaci, gościnni i kulturalni.Obecnieprzed nawałnicą bolszewicką wynieśli się do Urianchaju, Mongolji, nawet do Tybetu, a wpozostałych tkwiła głęboka nienawiść do znęcających się nad nimi komunistów.Przytemzmartwychwstała w nich, zdawało się, przed wiekami zgasła, idea Dżengischana o zwalczeniakultury Zachodu i o utwierdzeniu nowego prawa, kierowanego i ustalonego przez naukęmędrca Buddhy, prawa szlachetnego i wzniosłego ducha ludzkiego.Nieraz pastuchy tatarscy,siedząc przy ognisku, napół śpiewali, napół opowiadali legendy o Wielkim Mongole, o synujego Kubłaj-Chanie, o krwawym Tamerlanie, o szlachetnym, promiennym Baber-Sułtanie i onieszczęśliwym Amursan-Chanie.Czułym-Minusińskie stepy stały się takiem miejscem ciągłych potyczek, mniejszych iwiększych walk pomiędzy Tatarami i oswobodzonymi Rosjanami, jakiem niegdyś wRzeczypospolitej Polskiej były słynne Dzikie Pola , tylko rolę dziczy krwawej wzięli nasiebie obrońcy rewolucji i wolności rosyjskie bandy bolszewickie.Tatarzy przyjmowali nas uprzejmie, karmili i dawali nam przewodników, przedsiębiorącdla nas wywiady, abyśmy nie trafili na jaki czerwony patrol.Otwarcie mówiliśmy, żeuciekamy z Rosji do naszej ojczyzny, która jest też ojczyzną dla wielu Tatarów, obywateliwolnej Polski.Ponieważ mieliśmy od Tatarów adresy pewnych osób i listy ochronne, naszapodróż przez stepy odbyła się bardzo szczęśliwie.Po kilku dniach z wysokiego brzegu Jeniseju zobaczyliśmy płynący z Krasnojarska doMinusińska statek Orzeł , wiozący czerwonych żołnierzy, a w kilka godzin pózniej ujścierzeki Tuby, przeciw prądowi której musieliśmy się posuwać, dążąc ku górom Sajańskim,stanowiącym granicę północnej prowincji Mongolji naszej ziemi obiecanej Urianchaju.Uważaliśmy część drogi, biegnącą brzegami Tuby, a dalej wzdłuż dopływu rzeki Amył, zanajniebezpieczniejszą, gdyż doliny tych rzek są bardzo zaludnione, sąsiedztwo zaś zkomunistycznym Minusińskiem zdeprawowało do szczętu ludność miejscową, która chętniewstępowała do czerwonych partyzanckich oddziałów bandytów: Szczecinkina i Krawczenki.Tatarzy wpław przeprowadzili nocą nasze konie na przeciwległy brzeg Jeniseju, a potemprzysłali po nas kozaka, który czółnem przewiózł nas i nasze rzeczy.O świcie byliśmy już wgęstych zaroślach na małej wysepce w ujściu Tuby i rozkoszowaliśmy się słodkiemi iaromatycznemi jagodami czeremchy i czarnych porzeczek, rosnących tam w wielkichilościach.TRZY DNI NAD PRZEPAZCI.Zaopatrzeni w fałszywe dokumenty, posuwaliśmy się brzegiem Tuby.Co 15 20kilometrów natrafialiśmy na duże, po 100 400 domów liczące sioła, rządzone przezmiejscowe sowiety, kierowane rozkazami sowietu i czeki z Minusińska.Wszędzie16spotykaliśmy sowieckich wywiadowców i szpiegów, lecz ratowały nas dotychczas naszedobrze sfabrykowane pasporty techników, delegowanych do robót budowlanych.Ominąć tych siół niepodobna było z dwóch przyczyn.Najpierw nasze usiłowania, byominąć siedziby ludzkie, przy ciągłych spotkaniach z chłopami w drodze, wzbudziłybycałkiem zrozumiałe podejrzenia, i niezawodnie bardzo prędko aresztowałby nas jakiśnajbliższy sowiet i odstawił do minusińskiej czeki , któraby naturalnie znalazła dla nasmiejsce w Jeniseju; powtóre dokument mego towarzysza dawał prawo do wozu i do dwóchrządowych kopi dla celów służbowych.Wobec tego musieliśmy odwiedzać miejscowesowiety i zmieniać konie.Swoje konie oddaliśmy kozakowi, który przewiózł nas przezJenisej, a pózniej odstawił do najbliższego sioła, gdzie dostaliśmy pierwsze rządowe koniepocztowe.Wspominając drogę po Tubie, muszę zaznaczyć, że z małemi wyjątkami wszyscy chłopibyli bardzo wrogo usposobieni do bolszewików i, słysząc od nas chłodne lub krytyczne uwagio sowietach, starannie nam dopomagali; szczególnie dawało się to odczuwać w domachsektantów i kozaków.Odpłacaliśmy za gościnność leczeniem chorych i radamigospodarczemi.Spotkaliśmy kilka wsi komunistycznych, których ludność była jednakniesyberyjskiego pochodzenia.Byli to nowi osadnicy, przysyłani jeszcze za czasów imperjumz Ukrainy pijani, leniwi, tępi i mściwi chłopi, których rdzenni Sybiracy nienawidzą,nazywając ich szpana , co znaczy szumowiny, brudy.Bardzo szybko nauczyliśmy się odróżniać wsie komunistyczne od niekomunistycznych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|