[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Z dwóch der umościł posłanie, a okrył się pozostałymi dwiema.Byłteraz zadowolonym z losu monarchą, jakkolwiek derki były stare, cienkie i nie dość ciepłe, a ponadtowydawały przejmujący koński odór, tak uporczywy, że niemal duszący.Król był wprawdzie głodny i zziębnięty, lecz również tak strudzony i senny, że niebawem zmęczenie isen zaczęły brać górę nad głodem i chłodem i chłopiec zapadł w stan półświadomej drzemki.Wtem, wchwili gdy bliski był zupełnej utraty zmysłów, poczuł wyraznie, że coś go dotknęło.Zbudził się.Strachdławił go bezlitośnie.Zimna groza tajemniczego dotknięcia w ciemnościach powstrzymała prawie bicieserca.Edward leżał bez ruchu; nasłuchiwał tłumiąc oddech.Ale nic się nie poruszało.Znikąd niedochodził żaden dzwięk.Chłopiec nasłuchiwał ciągle i czekał, jak wydawało mu się, bardzo długo, wciążjednak nic nie poruszało się ani odzywało.Wreszcie zaczął znowu zapadać w drzemkę i w tej chwili razjeszcze poczuł tajemnicze dotknięcie! Ach, to muśnięcie czegoś bezdzwięcznego a niewidzialnego byłookropne, przerażające, dławiło upiornym lękiem.Co teraz robić? Oto pytanie istotne, lecz pytanie, naktóre Edward nie znajdował odpowiedzi.Czy porzucić wygodne, przytulne schronisko i uciekać przed tąmglistą grozą? Ale dokąd?Król nie mógł przecież wydostać się ze stodoły, nieznośną zaś była mu myśl, że będzie się tłuc wciemnościach w tę i ową stronę pomiędzy czterema ścianami więzienia, a zjawa będzie włóczyła się zanim i przy każdym zwrocie dręczyła ohydnym, lekkim muśnięciem w policzek lub ramię.Czy nie lepiejpozostać na miejscu i jak noc długa znosić tę potworną śmierć za życia! Nie! Cóż zatem należy uczynić?Ach, jest tylko jedno wyjście i Edward wiedział dobrze, że musi się uciec do niego! Trzeba wyciągnąćrękę, odnalezć owo "coś".Aatwo było to wymyślić, lecz trudniej zmusić się do podjęcia próby.Mały monarcha po trzykroćzagłębiał rękę w zdradliwe mroki, lecz za każdym razem cofał ją wnet ze zdławionym okrzykiemstrachu, nie dlatego, żeby coś napotkał, lecz z obawy, iż lada chwila napotkać coś musi.Za czwartymrazem sięgnął trochę dalej i dłonią pogładził lekko przedmiot miękki a ciepły.Skamieniał ze zgrozy!Myśli miał w takim stanie, że mógł wyobrazić sobie tylko, iż to coś jest świeżym, nie ostygłym jeszczetrupem.Pomyślał, że umrze raczej, niż po raz drugi dotknie tej ohydy.Ale myśląc tak zbłądził, gdyż niebył świadom wszechwładnej mocy ludzkiej ciekawości.Niebawem, drżącą dłonią macał znowu wmrokach, wbrew rozsądkowi, pomimo woli macał uparcie, dopóki nie natknął się na pęczek długichwłosów.Zadrżał, lecz mimo to przesuwał dłonią po włosach, a natrafiwszy na coś, co wydało mu sięciepłą liną, sunął wyżej i wyżej, aż wreszcie znalazł nieszkodliwe cielę.Lina nie była wcale liną, leczcielęcym ogonem!Chłopcu wstyd było, iż najadł się strachu i przebył tyle cierpień z powodu tak błahego, jak drzemiącecielę.Niepotrzebnie jednak czuł się upokorzony, bo obawiał się przecież nie cielęcia, lecz tej nierealnejokropności, którą cielę reprezentowało, a w owych dawnych, przesądnych czasach każdy inny chłopiecmęczyłby się i zachowywał tak właśnie, jak on męczył się i zachowywał.Król był szczerze zadowolony nie tylko dlatego, że tajemnicza istota okazała się cielęciem, lecz równieżdlatego, że zyskał towarzystwo cielęcia, czuł się bowiem samotny i opuszczony, serdecznie więc witałkompanię i przyjazń nawet tak niegodnego zwierzęcia.Ponadto od istot pokrewnych doznał tyluzniewag i przykrości, że prawdziwą pociechę stanowiła dlań bliskość drugiego stworzenia boskiego,które nie miało zapewne wspanialszych przymiotów ducha, lecz w każdym razie obdarzone byłomiękkim sercem i łagodnym usposobieniem.Wobec tego monarcha postanowił zlekceważyć różnicępozycji i nawiązać przyjazne stosunki z cielęciem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|