[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7ładen z nich nie potrafiłby przeżyćw Złym Kraju!Wziął w ręce swe lśniące, metalowe pałki.Z zadowoleniem poczuł ich ciężar.W tym był dobry.Był teraz wojownikiem i nie musiał przyjmować obelg od niko-go.Wstąpił do Kręgu  tego samego, w którym kilka godzin temu zdobył męskieimię.Zaczął wymachiwać bronią. Chodzcie ze mną walczyć!  krzyknął.Wiedział, że z ust wydobywa musię tylko charkot, lecz nie dbał o to. Wyzywam was wszystkich!Z pobliskiego namiotu wyszedł jakiś mężczyzna. Co to za hałas?  zapytał.Był to Tyl.Miał na sobie szorstką, wełnianą koszulę nocną.Człowiek ten z ja-kichś powodów nie lubił Vara, choć ten, o ile pamiętał, nigdy go nie widział. Co ty wyprawiasz?  zapytał Tyl, podchodząc bliżej.Z boku głowy zwi-sała mu żółta kokarda. Chodz ze mną walczyć!  krzyknął Var, wymachując groznie pałkami.Jego słowa były niezrozumiałe, nie sposób było jednak nie odgadnąć, o co muchodzi.Tyl wyglądał na rozgniewanego, nie wstąpił jednak do Kręgu. Po zmierzchu się nie walczy  odparł. Zresztą nawet gdyby tak byłoi tak nie mógłbym zmierzyć się z tobą, choć z przyjemnością rozwaliłbym ci tendurny łeb i wysłał kopniakiem z powrotem na pole kukurydzy.Przestań robićz siebie durnia!Pole kukurydzy? Varowi coś się przypomniało.Zebrali się inni ludzie; mężczyzni, kobiety i dzieci.Wszyscy gapili się naVara, który zdał sobie sprawę, że okrył się teraz znacznie większą śmiesznościąniż w namiocie młodych wojowników. Zostawcie go samego  rozkazał Tyl i wrócił do siebie, komicznie koły-sząc swą kokardą.Pozostali rozeszli się i wkrótce Var został w Kręgu sam.Przezswój gniew tylko pogorszył sprawę.Rozżalony skierował się do jedynego miejsca, gdzie mógł znalezć zrozumie-nie, do samotnego namiotu żony Wodza.25  Obawiałam się, że do tego dojdzie  powiedziała Sola dziwnie miękkimtonem. Pójdę do Tyla i każę mu znalezć dla ciebie panienkę.Nie powinno cięto ominąć tej nocy. Nie!  krzyknął Var, przerażony myślą, że jego życzenie miało być speł-nione dzięki wstawiennictwu kobiety u jego wroga.Ludzkie zwyczaje nie wyda-wały mu się naturalne, to jednak był zbyt oczywisty wstyd. To również przewidziałam  powiedziała zrezygnowanym tonem. Dla-tego właśnie rozbiłam namiot z dala od głównego obozu.Var nie zrozumiał. Wejdz i połóż się  powiedziała. Nie jest tak zle, jak ci się wydaje.Wartości mężczyzny nie sprawdza się w jeden dzień, czy w jedną noc.Dopierolata ukazują prawdę.Var wczołgał się do namiotu i położył przy niej.Właściwie nie znał dobrze tejkobiety i niezbyt ją lubił.Trzymała się na uboczu, udzielając mu jedynie lekcjirachunków.Dzięki niej umiał policzyć do stu i wiedział, że w sześciu garściachpo cztery kłosy w każdej jest mniej kłosów niż w dwóch koszach po piętnaście.Te rachunki były trudne i nie miały sensu.Nie znosił tych lekcji, a poza tymSolą sprawiała, że czuł się szczególnie głupio, Wódz jednak nie godził się naprzerwanie nauki.Var był zaskoczony, gdy została ona wyznaczona do tego, aby towarzyszyćmu w drodze na pierwszą walkę.Kobieta! Okazało się jednak, że niezle sobieradzi.Potrafiła maszerować szybko, dzięki czemu każdego dnia pokonywali dużąodległość, znała drogę, a gdy napotkali obcych, to ona z nimi rozmawiała.Nocespędzali w gospodach Odmieńców, ona w jednym łóżku, on w drugim, choć nadaljeszcze Var wolał spać dawnym sposobem na drzewie.Traktowała go z rezerwą,lecz nie ukrywała przed nim swego ciała, gdy brała kąpiel lub przebierała się nanoc.To, co wtedy widział, wywoływało u niego bolesne wzwody.Miał zwierzęcąnaturę i podniecała go każda kobieta.Teraz, w tym obcym, nieprzyjaznym obozie, ze zranioną dumą zwrócił się doniej, gdyż stanowiła jedyny kontakt z jego jedynym przyjacielem  Wodzem. A więc poprosiłeś młode dziewczyny, a one cię wyśmiały  powiedziała. Miałam nadzieję, że powiedzie ci się lepiej, choć sama też byłam kiedyś młodai równie głupia.Myślałam, że najważniejsza jest władza.Pragnęłam zawsze byćżoną Wodza.W ten sposób utraciłam mężczyznę, którego kochałam i teraz tegożałuję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl