[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Właśnie.Otóż tedy.A najgorszy bestia to ten Patkiewicz, cotrupa udaje.Jak zapadł wieczór, a ten pokraka wylazł na schody, tomówię ci, taki był pisk, jakby stado szczurów tamtędy przechodziło.- Miałeś pan przecie o baronowej.- Właśnie też.Otóż tedy, mości dobrodzieju.No i Maleskiemunic nie brak!.Otóż tedy, jak panu wiadomo, baronowa uzyskaławyrok na chłopaków, ażeby się wyprowadzili ósmego.Tymczasemci ani weź.Ósmy, dziewiąty, dziesiąty.oni siedzą, a pani Krze-szowskiej rośnie wątróbka z irytacji.W końcu, naradziwszy sięz tym swoim niby adwokatem i z Maruszewiczem, na dzień 15 lute-go pchnęła im komornika z policją.Drapie się tedy komornik z policją na trzecie piętro, stuk - puk!drzwi u chłopców zamknięte, ale ze środka pytają się: „Kto tam?”-„W imieniu prawa otwórzcie!” - mówi komornik.- „Prawo prawem- mówią mu ze środka - ale my nie mamy klucza.Ktoś nas zamknął,pewnie pani baronowa.” - „Panowie żarty robicie z władzy - mówikomornik - a panowie wiecie, że powinniście się wyprowadzić.”732LALKA- „Owszem - mówią ze środka - ale przecież dziurką od klucza niewyjdziemy.Chybaby.”Naturalnie, komornik wysyła stróża po ślusarza i czeka na scho-dach z policją.W jakie pół godziny przychodzi i ślusarz: otworzyłten zwyczajny zamek wytrychem, ale angielskiemu zatrzaskowi niemoże dać rady.Kręci, wierci - na próżno.Dyma znowu po narzę-dzia, na co znowu schodzi mu z pół godziny, a tymczasem w po-dwórzu zbiegowisko, wrzask, a na drugim piętrze pani baronowadostaje najstraszniejszych spazmów.Komornik ciągle czeka na schodach, aż tu wpada do niego Ma-ruszewicz.„Panie! - wola - zobacz no, co ci dokazują.” Komornikwybiega na dziedziniec i widzi taką scenę:Okno na trzecim piętrze otwarte (miarkuj pan, w lutym!) i z owegookna lecą na podwórze: sienniki, kołdry, książki, trupie główki i tamdalej.Niedługo poczekawszy zjeżdża na sznurze kufer, a po nim łóżko.No i cóż pan na to?” - woła Maruszewicz.„Trzeba spisać protokół - mówi komornik.- Zresztą wyprowa-dzają się, więc może nie warto im przeszkadzać.”Wtem - nowa szopka.W otwartym oknie na trzecim piętrzeukazuje się krzesło, na krześle siada Patkiewicz, dwaj koledzy spy-chają go i - mój Patkiewicz jedzie z krzesłem na sznurach na dół!.To już i komornika zemdliło, a jeden stójkowy przeżegnał się.„Kark skręci.- mówią baby.- Jezus Maria! ratuj duszę jego.”Maruszewicz, jako człowiek nerwowy, uciekł do pani Krzeszow-skiej, a tymczasem krzesełko z Patkiewiczem zatrzymuje się nawysokości drugiego piętra, przy oknie baronowej.„Skończcież, panowie, z tymi żartami!” - woła komornik do dwukolegów Patkiewicza, którzy go spuszczali.„Ale ba! kiedy nam się sznur zerwał.” - mówią tamci.„Ratuj się, Patkiewicz!” - woła z góry Maleski.Na dziedzińcu awantura.Baby (ile, że niejedna mocno intere-sowała się zdrowiem Patkiewicza) zaczynają wrzeszczeć, stójkowi733Bolesław Prusosłupieli, a komornik zupełnie stracił głowę.„Stań pan na gzymsie!.Bij w okno.” - woła do Patkiewicza.Memu Patkiewiczowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.Za-czyna tedy pukać do okna baronowej tak, że sam Maruszewicz nietylko mu otworzył lufcik, ale jeszcze własnoręcznie wciągnął chłopado pokoju.Nawet baronowa przybiegła zatrwożona i mówi do Patkiewicza:„Boże miłosierny! potrzebne też to panu takie figle”„Inaczej nie miałbym przyjemności pożegnać szanownej pani”- odpowiada Patkiewicz i słyszę, pokazał jej takiego nieboszczyka,że baba runęła na wznak na podłogę wołając:„Nie ma mnie kto bronić!.Nie ma już mężczyzn!.Mężczy-zny!.Mężczyzny!.”Krzyczała tak głośno, że ją było słychać na całym dziedzińcu,i nawet komornik bardzo opacznie wytłomaczył sobie jej wołania,bo powiedział do stójkowych :„Ot, w jaką chorobę wpadła biedna kobieta!.Trudno, już zedwa lata jest w separacji z mężem.”Patkiewicz, jako medyk, pomacawszy puls baronowej, kazał jejzadać waleriany i najspokojniej wyszedł.A tymczasem w ich loka-lu ślusarz wziął się do odbijania angielskiego zatrzasku.Kiedy jużskończył swoją czynność i dobrze drzwi pokaleczył, Maleski nagleprzypomniał sobie, że oba klucze: od zamku i od zatrzasku - ma wkieszeni.Ledwie baronowa.doszła do przytomności, zaraz ów adwokatpoczął ją namawiać, ażeby wytoczyła proces i Patkiewiczowi, i Ma-leskiemu.Ale baba jest już tak zrażona do procesów, że tylko zwy-myślała swego doradcę i przysięgła, iż od tej pory żadnemu studen-towi nie wynajmie lokalu, choćby na wieki miał stać pustkami.Potem, jak mi mówiono, z wielkim płaczem zaczęła namawiaćMaruszewicza, ażeby on nakłonił barona do przeproszenia jej i dosprowadzenia się do niej.734LALKA„Ja wiem - szlochała - że on już nie ma ani grosza, że za miesz-kanic nie płaci i nawet ze swoim lokajem jada na kredyt.Mimo to;wszystko mu zapomnę i popłacę długi, byle nawrócił się i sprowa-dził do domu.Bez mężczyzny nie mogę rządzić takim domem.umrę tu w ciągu roku.”W tym widzę karę boską - zakończył Wirski odmuchując cygaro.- A narzędziem tej kary będzie baron.- A druga historia? - spytałem.- Druga jest krótsza, ale za to ciekawsza.Wyobraź pan sobie,że baronowa, baronowa Krzeszowska, złożyła wczoraj wizytę paniStawskiej.Oj! do licha.- szepnąłem.- To zły znak.- Wcale nie - rzekł Wirski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|