[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wulfgar był wdzięczny za tę zmia­nę swojej sytuacji, oceniając ją jak przymiot, który może przydać się w przyszłości, choć teraz nie wiedział jeszcze, w jaki sposób.Bruenor nazwał to „charakterem”.Praca przynosiła też i inne, wręcz namacalne zyski.Łupanie kamienia i kucie metalu spowodowało, że mięśnie barbarzyńcy stwardniały, zmieniając jego sylwetkę z młodzieńczej, w zaharto­waną i pełną niespożytej siły.Posiadł także potężne siły życiowe, gdyż tempo pracy niezmordowanych krasnoludów wzmocniło jego serce i płuca, dostosowując je do nowych wymagań.Wulfgar zaciskał wargi ze wstydu, gdy przypominał sobie swą pierwszą przytomną myśl po bitwie o Bryn Shander.Przysiągł od­płacić Bruenorowi krwią, gdy tylko wypełni obowiązki swej umo­wy.Rozumiał teraz, ku swemu własnemu zdumieniu, że pod opie­ką Bruenora Battlehammera stał się lepszym człowiekiem i myśl o podniesieniu broni przeciwko krasnoludów napawała go odrazą.Przełożył swe wszystkie emocje na ruch, uderzając miotem raz po raz w żelazo, spłaszczając jego niewiarygodną twardość w ostrze.Z tego kawałka zrobi piękny miecz.Bruenor powinien być zadowolony.10Gromadzą się ciemnościOrk Torga patrzył na goblina Grocka z jawną pogardą.Ich ple­miona wojowały ze sobą od wielu lat, od jak dawna, tego żaden żyjący członek tych plemion nie mógł sobie przypomnieć.Dzielili dolinę połączoną w Grzbiecie Świata i współzawodniczyli o teren, i o pożywienie z całą brutalnością swych wojowniczych ras.Teraz jednak stali na wspólnym terytorium bez broni, przykuci do tego miejsca przez siłę większą niż siła nienawiści, jaką odczu­wali względem siebie.W każdym innym miejscu, o każdej innej porze klany nie mogłyby być tak blisko siebie bez wdania się w zażartą bitwę.Teraz jednak zadowalały się czczymi pogróżka­mi i groźnymi spojrzeniami, gdyż nakazano im odłożyć na bok wszelkie animozje.Torga i Grock odwrócili się i poszli, ramię przy ramieniu, w kie­runku budowli - tam był człowiek, który stał się ich panem.Weszli do Cryshal-Tirith i stanęli przed Akarem Kessellem.* * * * *Jeszcze dwa szczepy dołączyły do rozrastających się szeregów.Wszędzie wokół wieży powiewały proporce różnych oddziałów goblinów; gobliny Skręconych Włóczni, Zjadliwych Orków, Odłą­czonych Orków i wiele innych przybyło, aby służyć swemu panu.Kessell ściągnął nawet duży klan ogrów, garść trolli i czter­dziestu gałgańskich verbeegów - najmniejszych z olbrzymów, ale jednak olbrzymów.Jego koronnym osiągnięciem była grupa mroź­nych olbrzymów, która po prostu weszła tu, chcąc podziwiać władcę Crenshinibona.Kessell był naprawdę zadowolony ze swego życia w Cryshal-Tirith z pierwszą grupą goblinów, spełniających posłusznie każdą z jego zachcianek.Gobliny potrafiły nawet napaść karawanę ku­piecką i dostarczyć magowi kilka kobiet, tylko dla jego przyjem­ności.Życie Kessella było miękkie i łatwe, takie właśnie, jakie lubił.Lecz Crenshinibon nie był zadowolony.Głód potęgi reliktu był nienasycony.Zadowalał się małym przez krótki czas, a potem zażądał, aby jego władca dokonał większych podbojów.Nie sprze­ciwiał się otwarcie Kessellowi, lecz w stałej walce woli decyzja należała w końcu do Kessella.Mała, kryształowa skorupa zacho­wywała rezerwę niewiarygodnej siły, lecz bez tego, który nią władał podobna była do miecza w pochwie, któremu brak było ręki do wyciągnięcia go.Tak więc Crenshinibon okazywał swoją wolę przez manipulacje, tworząc iluzje podboju w snach maga, pozwalając Kessellowi ujrzeć możliwości, jakie daje moc.Wyma­chiwał marchewką przed nosem byłego ucznia, której ten nie mógł się oprzeć - poważaniem.Kessell, nawet żywiący urazę do pretensjonalnych magów z Lu­skanu - i do wszystkich innych, jak się wydawało - stał się łatwą ofiarą dzikich ambicji.On, który kłaniał się w pas ważnym ludziom, pragnął szansy odwrócenia ról.Teraz miał okazję zrealizowania swych marzeń - Crenshini­bon często zapewniał go o tym.Z reliktem blisko przy sercu, mógł stać się zdobywcą, mógł uczynić tak, aby ludzie, nawet w Wieży, drżeli na samo wspomnienie jego imienia.Był cierpliwy.Spędził kilka lat, poznając subtelności kontroli nad jednym, a potem nad drugim klanem goblinów.Jednak zadanie zjednoczenia dziesiątków klanów i zamienienie ich naturalnej wro­gości we wspólne służenie mu było znacznie trudniejsze.Najpierw zapewniał sobie to, że jeden z klanów służył całym sercem jego woli, a dopiero później odważał się wezwać następny klan.A jednak to skutkowało i miał teraz pozytywny wpływ na dwa wrogie sobie szczepy.Torga i Grock weszli do Cryshal-Tirith, a każdy z nich poszukiwał sposobu zabicia drugiego bez ściągnię­cia na siebie gniewu maga, jednak gdy opuszczali wieżę, po krót­kiej rozmowie z Kessellem, rozmawiali ze sobą jak starzy przyja­ciele o chwale przyszłych bitew w armii Akara Kessella.Kessell znów próżnował na poduszkach i rozważał swoją do­brą passę.Jego armia rzeczywiście nabierała kształtów: miał mroźnych olbrzymów, jako dowódców w polu, ogrów, jako przy­boczną gwardię, verbeegów, jako śmiercionośną siłę uderzenio­wą i trolli, ohydnych, siejących postrach trolli, jako swą ochro­nę osobistą.I jak dotąd, dziesięć tysięcy fanatycznie wiernych goblinów, w każdej chwili gotowych ponieść jego rozkazy znisz­czenia.- Akar Kessell! - krzyknął do haremu dziewcząt, które pielę­gnowały jego długie paznokcie, gdy siedział pogrążony w myślach.Umysły dziewcząt dawno już zostały zniszczone przez Crenshini­bona.- Chwała tyranowi Doliny Lodowego Wichru.* * * * *Daleko na południe od zamarzniętych stepów, w cywilizowa­nych krajach, gdzie ludzie mają więcej czasu na przyjemności i rozważania, i gdzie każde działanie nie jest określane przez na­glącą konieczność, magowie i przyszli magowie trafiali się czę­ściej.Prawdziwi magowie, studiujący przez całe życie arkana Sztuki, praktykowali swój zawód z prawdziwą miłością do magii; każdy z nich zważał na potencjalne konsekwencje swych zaklęć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl