[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Goście rzucili sobie znaczące spojrzenia.- Zostawmy Boskie Pieczęcie - rozkazała Goquisite.- Jakie jest twe zdanie na temat ateizmu, pani? Tego naprawdę chcemy się dowiedzieć.- Ejże! - powiedziała jakaś hrabianka.Najwyraźniej zasa­dy dobrego wychowania, jakie jej wpojono, zostały pogwałcone.„Pani, jeszcze niejedno zobaczysz, zanim skończymy”, pomyśla­ła Kora.- Nie sądzę, aby wolno mi było wyrażać własne zdanie - odparła.- Dywinarchini musi być bezstronna.Nie mogę opo­wiedzieć się za jakąś opcją, nie obrażając części zgromadzonych tu gości, i zastanawiam się, czego ode mnie oczekujesz, damo Ankh.Kilku flamenów pokiwało aprobująco głowami.Kora uznała, że zdobyła punkty.Ale Goquisite nie popuściła:- Dywinarcha zawsze był bezstronny, ale nigdy wcześniej nie musiał radzić sobie z więcej niż jedną partią.Zawsze był pobożny, bo nie miał innego wyjścia.Jeśli chcesz pójść w ślady swych poprzedników, też musisz zdeklarować się po stronie tylko jednej partii.- A co z moim bezpośrednim poprzednikiem? - Kora traciła grunt pod nogami.Krzesło na środku pokoju nagle wydało się mniej wyizolowane.Twarze doradców tłoczyły się wokół, a Goquisite uśmiechała się słodko, stojąc tuż obok.- On musiał radzić sobie z takimi samymi przeciwnościami jak ja!- A jego strategia? - zapytał Zin wysokim głosem, którego używał publicznie.Nie wierzyła, że się odezwał.Nie przeciw niej.- „Niech się dzieje, co chce!” To już niedopuszczalne! Nadszedł czas decyzji! Musisz się zdeklarować.Koro!Z rosnącym przerażeniem zrozumiała, że przez kilka najbliż­szych minut nie będzie umiała się odezwać.Niemo potrząsnęła głową.Szepty były coraz głośniejsze i w końcu Goquisite rzekła:- Rozumiem, że ciężar dylematu przygniótł Dywinarchinię.Może powinniśmy coś zjeść, a ona zbierze myśli.Co bardziej wrażliwi goście z ulgą powitali tę sugestię.Purytunizm rzucił Auspi rozkaz; ta podreptała do kuchni z dwoma uczniami twórców.Flameni nie mieli żadnej służby.W końcu Kora podniosła wzrok.Cienki promień słońca wpa­dał przez okno i rozjaśniał szarówkę, która utrzymywała się cały dzień.Była wiosna.W Beaulieu jej ojciec i wujowie zastanawiali się, jakie zboże posiać, aby uzyskać najlepszy efekt artystyczny.Plotki o nowym, ludzkim Dywinarsze musiały już dotrzeć na sól.Czy wiedzieli, o kim mówiły te plotki? Żałowała, że większość z pogłosek ją oczernia.Simmel siedziała na taborecie, ciemne włosy połyskiwały kasztanowo.Kora uchwyciła ją, kiedy dziew­czyna opowiadała jej historię swego życia.Co za ponura opo­wieść! Ale duchy z Kalwarii zawsze pociągały Korę: być może dlatego, że gdzieś głęboko, w symboliczny sposób, którego nie miała siły teraz rozważać, identyfikowała się z ich smutnym życiem.Trzecia z czwórki rodzeństwa, wychowana w Hijjaro, brązowym mieście w północno-zachodniej Kalwarii, Simmel zawsze chodziła głodna.Kiedy miała trzy lata, sortowała rudę, kiedy miała osiem, zgwałcił ją ojciec.Pierwszego kochanka wzięła sobie w dwunaste urodziny.Z kim się tu utożsamiać?Czas zwalniał i przyspieszał, zwalniał i przyspieszał.W jej uszach dzwoniły tysiące maleńkich dzwoneczków.Dopiero po długiej chwili (tak się jej zdawało) jej trans przerwał jakiś głos:- Ciasteczko? - Auspi wyciągnęła przed siebie tacę z cia­steczkami, będącymi chlubą każdego cukiernika.- Ciasteczko, pani?Musiała powtarzać pytanie od paru dobrych minut.Wszyscy w pokoju nie spuszczali z nich oka, a dziewczynka była pąsowa z zażenowania.- Ciasteczko, pani?- Tak - nie wypowiedziała tego słowa.Kora spróbowała znów.-Tak, dziękuję.- Schwyciła najbliższe i ugryzła.Było pyszne, na pewno, ale jej się wydawało, że je trociny.–To bardzo dobre ciasteczka, Braciszku Purytanizm.Ktokolwiek ci je dał, zasłużył na komplement.Doradcy rozluźnili się, gdy usłyszeli jej głos, i zaczęli znów gawędzie.Czego oczekiwali? Zastanawiała się.Że zwymiotuje na podłogę? Zmusiła się, aby dokończyć ciastko.- Czy jest wino?- Wino.Auspi! - rozkazał Purytanizm.Auspi wybiegła.Promień słońca zbladł i zniknął, znów pa­dało.- Pani, czy już przemyślałaś sprawę? - zapytała Goquisite.„Czy ja miałam coś przemyśleć?”- Ja.- Mam pomysł! Poddajmy to pod głosowanie! - rzuciła głośno Maras, odrobinę za późno.„Przegapiłaś moment”, pomyślała Kora, przypominając sobie ostatnie minuty.„Musisz lepiej wyliczać czas, damo Grane!”- Co mamy poddać głosowaniu, spytacie? - ciągnęła Ma­ras.- Cóż, pozycję Dywinarchy! Wydaje się niezdolna do opowiedzenia się po jednej ze stron, a już czas, aby się zdeklaro­wała.Skoro jest bezstronna, nie ma lepszej metody, aby zadecy­dować ojej pozycji.- Doskonały pomysł - powiedziała zirytowana Goquisite.- Jest tu cała Elipsa prócz Następcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl