[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Będziecie świadczyć! - krzyknął jeszcze.Usunęliśmy się z drogi, nim Sauerabend miał szansę nas rozpoznać, choć moim zdaniem był tak przerażony, że nie potrafiłby rozpoznać własnej matki.Nieszczęsna Pulcheria, próbująca ukryć wszystko naraz, zwinęła się w kulę u stóp brata, on jednak raz za razem podrywał ją na nogi, ukazywał jej nagość światu.- Patrzcie na tę małą dziwkę! Patrzcie! Patrzcie!Obserwował ich już spory tłumek, w tym miejscowi obywatele.My usunęliśmy się na bok.Ja miałem mdłości, omal nie zwymiotowałem.Ten ohydny zboczeniec napastujący dzieci, ten Humbert maklerów, obnażający swego czerwonego sztywnego małego przed mą Pulcheria, wciągający ją w tak straszny skandal.Andronik tymczasem wyciągnął miecz, próbując zabić Sauerabenda, a może Pulcherię, a może oboje? Gapie przeszkodzili mu jednak, obalili na ziemię, rozbroili.Pulcheria, oszalała ze wstydu spowodowanego koniecznością ukazania swej nagości takiemu tłumowi, wyrwała komuś sztylet i sama próbowała się zabić, na szczęście powstrzymano ją na czas, w końcu jakiś starzec przykrył ją swym płaszczem.Zamieszanie przekroczyło wszelkie rozsądne granice.- Nim się pojawiłeś, prześledziliśmy dalsze zdarzenia, a potem wróciliśmy, żeby na ciebie zaczekać - powiedział spokojnie Metaxas.- Było tak: rodzina zaręczyła dziewczynę z Leonem Dukasem, lecz Leon nie mógł jej oczywiście poślubić po tym, jak połowa Bizancjum widziała ją na golasa.Poza tym uznana została za nieczystą, choć w rzeczywistości Sauerabend nie miał czasu, by uwiedzenie doprowadzić do końca.Plany małżeńskie unieważniono.Rodzina, obwiniająca Pulcherię za to, że pozwoliła Sauerabendowi się obnażyć, wydziedziczyła ją.A Sauerabendowi kazano wybierać: albo poślubi zhańbioną, albo zostanie ukarany zgodnie ze zwyczajem.- To znaczy? - zainteresowałem się.- Wykastrowany - wyjaśnił mi Metaxas.- W ten sposób niejaki Herakliusz Fotis zdobył żonę, zmieniając przy tym bieg historii co najmniej w stopniu pozbawiającym cię właściwych przodków.Co zamierzamy teraz skorygować.- Nie ja - wtrącił Jud B.- Więcej tego nie zniosę.Wracani do 1204.Muszę tam być o wpół do czwartej rano, zawiadomić tego tutaj, żeby pojawił się i obejrzał przedstawienie.- Ale.- zaniepokoiłem się.- Paradoksami zajmiemy się później - przerwał mi Sam.- Mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia.- Zwolnij mnie za piętnaście czwarta - rzekł jeszcze Jud B i skoczył.Metaxas, Sam i ja ustawiliśmy nasze timery.- No to pod prąd - powiedział Metaxas.- Pora skończyć z tą komedią.60.Z wielką precyzją i nie mniejszą ulgą skończyliśmy z tą komedią.Zrobiliśmy to w następujący sposób:Skoczyliśmy dokładnie do dwunastej w południe tego dnia 1100 roku.Zajęliśmy pozycję wzdłuż murów miejskich Konstantynopola.Czekaliśmy, starając się ignorować przeróżne grupki nas, wskakujących w nasz poziom czasowy i wyskakujących z naszego poziomu czasowego podczas wykonywania swych własnych misji rekonesansowych.W naszym polu widzenia pojawiła się śliczna dziewczynka, spacerująca pod opieką duenny.Serce zabolało mnie z miłości do małej Pulcherii, poczułem także ból gdzie indziej - ból spowodowany pożądaniem Pulcherii, którą dziewczynka ta miała się stać, Pulcherii, którą znałem.Dziewczynka i pilnująca jej Duenna minęły nas, niczego nie podejrzewając:Na horyzoncie objawił się naraz Conrad Sauerabend/Herakliusz Fotis.Orkiestra sfałszowała, dyrygent podkręcił wąsa, rozległy się posykiwania publiczności.Sauerabend przyglądał się dziewczynce.Poklepał się po brzuchu.Wyciągnął ostrego niewielkiego latacza, sprawdził jego końcówkę.Uśmiechnął się szeroko, przyspieszył kroku, miał zamiar przyłożyć latacza do ramienia duenny powodując, że przez godzinę kobieta ta będzie w stanie wyłącznie się śmiać, jemu zaś nikt nie przeszkodzi dopaść ofiary.Metaxas skinął na Sama.Sam skinął na mnie.Przecięliśmy Sauerabendowi drogę, podchodząc do niego nieco z boku.- Teraz! - krzyknął Metaxas.Ruszyliśmy do akcji.Wielki czarny Sam skoczył i oplótł gardło Sauerabenda mocarnym ramieniem.Metaxas złapał go za lewy nadgarstek i wykręcił rękę do tyłu, jak najdalej od kontrolek timera, zdolnych umożliwić naszej ofierze natychmiastowe wyplątanie się z sytuacji.Ja poderwałem Sauerabendowi prawą rękę, zmuszając go do wypuszczenia latacza.Duenna wraz z Pulcheria przezornie zwiały co sił w nogach, nie chcąc mieć nic wspólnego z bandą bijących się mężczyzn.Sam wsadził rękę pod ubranie Sauerabenda.Zdjął z niego przerobiony timer.Teraz już mogliśmy puścić faceta.Do tej pory był, jak mi się zdaje, pewien, że został napadnięty przez bandytów, lecz teraz wreszcie mnie rozpoznał i zdumiony coś bełkotał pod nosem.- Myślałeś, że jesteś taki cwany, co? - spytałem.Nic, tylko nadal bełkotał.- Przełamałeś zabezpieczenia timera - mówiłem dalej - uciekłeś, rozwinąłeś przemytniczy biznes i myślałeś, że jesteś taki cwany, co? Myślałeś, że cię nie dorwiemy, co?Nie miałem zamiaru informować go o tygodniach ciężkiej pracy, które wreszcie zaowocowały.Nie miałem zamiaru informować go o przestępstwach czasowych, które zmuszeni byliśmy popełnić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|