[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dowiesz się, ilu ludzi ginie na minutę od pomyłki, po wy­piciu trucizny zamiast niewinnego napoju, i znów sta­tystyka uwzględnia wszelkie rodzaje tych otruć: środka­mi chwastobójczymi, silnymi kwasami, zasadami, a też ile spośród zgonów od pomyłki przypada na błędy kie­rowców, lekarzy, matek, pielęgniarek, i tak dalej.Ile noworodków, to już osobna rubryka, zabijają matki tuż po urodzeniu, z rozmysłu lub z niedbalstwa, bo są nie­mowlęta przytłoczone poduszką albo te, co wpadają do kloacznego dołu, gdyż czując parcie rodząca myślała, że to parcie na stolec, od niedoświadczenia lub jako niedo­rozwinięta umysłowo, albo znajdowała się pod działa­niem narkotyku, gdy wszczął się poród, a każdy z tych wariantów ma dalsze uszczegółowienia.Na następnej stronie są noworodki umierające bez niczyjej winy, bo to niezdolne do życia potworniaki, albo ginące w łonie matki, przy łożysku przodującym czy od zadzierzgnię­cia pępowiny na szyi, od pęknięcia macicy, i znów wszy­stkich nie wymienię.Dużo miejsca zajmują samobójcy.Sposobów pozbawiania się życia jest dziś daleko więcej niż w przeszłości i stryczki zeszły w statystyce na szóste miejsce.Zresztą ruch wewnątrz rozkładu częstości no­wych metod samobójstwa zwiększył się, odkąd jako bestsellery poszły w świat podręczniki z instrukcjami, co robić, aby śmierć była pewna i szybka, chyba żeby ktoś życzył sobie powolnej, bo i to się zdarza.Możesz się nawet dowiedzieć, cierpliwy czytelniku, jaka jest ko­relacja nakładów tego podręcznika suicydalnej samo­obsługi z normalnym rozkładem samobójczej skutecz­ności: dawniej bowiem, gdy brano się do tego po ama­torsku, więcej samobójców można było uratować.Potem, rzecz prosta, są agonie od raka, od zawału, od sztuki lekarskiej, od bodaj czterystu głównych jednostek chorobowych, a dalej wypadki losowe, więc zderzenia aut, śmierci od padających drzew, murów, cegieł, od zmiażdżenia przez pociąg, aż po meteory.Nie wiem, czy pocieszający jest fakt, że od spadających na Ziemię me­teorów ginie się rzadko.O ile pamiętam, na minutę gi­nie tak zaledwie 0,0000001 człowieka.Jak widać, robota Johrisonów była solidna.Aby dokładniej pokazać dzie­dzinę śmierci, zastosowali metodę tak zwanej crossex-amination oraz diagonalną, czyli przekątną.Z jednych tablic można wyczytać, od jakiego zbioru przyczyn lu­dzie umierają, a z innych, jak umierają z jednej przy­czyny, na przykład od porażenia prądem elektrycznym.Dzięki temu uwypuklone zostało nadzwyczajne bogac­two naszych śmierci.Najczęściej umiera się przez do­tknięcie źle uziemionych urządzeń elektrycznych, rza­dziej w kąpieli, a najrzadziej oddając mocz z mostowego przejścia dla pieszych na przewody wysokiego napięcia, ,gdyż to jest znów liczba tylko ułamkowa na minutę.Sumienni Johnsonowie podają w odnośniku, że umiera­jących przy torturze prądem nie można rozdzielić na zabitych nieumyślnie (gdy zbyt silnego napięcia użyto bez intencji mordu) i z pełnym rozmysłem.Jest też statystyka sposobów, jakimi żywi pozby­wają się umarłych, od pogrzebów z trupią kosmetyką, chórami, kwieciem i religijną pompą aż po metody prostsze i tańsze.Rubryk tu wiele, bo jak się okazuje, w krajach wysoko ucywilizowanych więcej trupów wrzuca się w workach z kamieniem albo wcementowanych nogami w stare wiadra, albo pokawałkowanych i nagich do glinianek, do jezior, więcej też (to są osobne liczby) owiniętych w stare gazety bądź w zakrwawione szmaty trupów ciska się na wielkie wysypiska śmieci, aniżeli w krajach Trzeciego Świata.Ubożsi nie znają niektórych sposobów pozbywania się zwłok.Widać nie dotarły tam jeszcze razem z finansową pomocą odpowiednie dane z państw wysoko rozwiniętych.Natomiast więcej noworodków zjadają w biednych krajach szczu­ry.Te dane mieszczą się na innej stronie, lecz aby ich czytelnik nie uronił, znajdzie kierujący gdzie trzeba od­nośnik, a chcąc kosztować książkę na małe wyrywki, można posłużyć się alfabetycznym spisem rzeczy, w któ­rym jest wszystko.Jakoś nie da się dłużej utrzymywać, że to są sterty suchych, nic nie mówiących, nudnych cyfr.Zaczyna się doznawać zdrożnego zaciekawienia, iloma innymi jeszcze sposobami ludzie umierają w każdej minucie lektury j palce przy kartkowaniu stron stają się jakby troszkę lepkie.Oczywiście potnieją, bo to nie może być prze­cież krew.Śmierć z głodu jest zaopatrzona w odnośnik poda­jący, że owa tablica (bo trzeba było osobnej tablicy, z rozbiciem na wiek zagłodzonych; najwięcej umiera dzieci) ważna jest tylko dla roku wydania książki, wiel­kość ta bowiem rośnie szybko, i to w postępie arytmetycznym.Śmierć z przejedzenia też się wprawdzie zda­rza, lecz jest 119 000 razy rzadsza.W tych danych jest coś z ekshibicji i coś z szantażu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl