[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To samo uczyniła Frigg z wieloma swymi klejnotami królewskimi.Oddała je synowej, by choć one cieszyły ją w mrocznym Niflheimie.Tam bowiem, właśnie do Niflheimu, mieli się udać zmarli Asowie.Nie zginęli na wojnie ani w walce — a że prawo boskie obejmuje także wzrok jego przykuł pewien wielki zamek w Jótunnheimie, należący do olbrzyma Gymira.Jego piękna córka, Gerd, stała w oknie i przyglądała się rozkwitającym drzewom.Frey poczuł w sercu nagłe ukłucie — nadobna panna oczarowała go swą urodą.I zakochał się.Po raz pierwszy się zakochał, a na dodatek w kim — w olbrzymce! Jakby nie mógł sobie znaleźć wybranki pośród Asynj czy białogłów Alfheimu.Wprawdzie już wcześniej jego ojciec, Njórd, wziął sobie za żonę olbrzymkę, Skadi, jednak stało się to na skutek wyjątkowych zdarzeń.Trudno mniemać, by po raz drugi bogowie zgodzili się na ożenek z córką wrogów.Od tamtego dnia Frey chodził przygnębiony, mało jadł, a Jabłka Nieśmiertelności pogryzał jakby od niechcenia.W końcu spostrzegła to jego przybrana matka, Skadi, i spytała w czym rzecz.Jednak Frey nie miał ochoty na zwierzenia i odprawił ją z niczym.Wtedy Skadi wezwała Alfa Skirnira, najbliższego przyjaciela Freya, i poprosiła, by dowiedział się, co gnębi Njórdowego syna.Skirnir zastał przyjaciela samotnie siedzącego przy stole w halli alf-heimskiego pałacu.Dosiadł się więc i nalał sobie piwa.W milczeniu wypili po trzy kielichy, potem jeszcze po trzy, aż Skirnir stwierdził, że tyle wystarczy, by rozwiązać język Freya.Syn Njórda jakby nie usłyszał pytania — pił dalej.Dopiero po chwili tak rzekł:— Zakochałem się.Skirnir roześmiał się tak głośno, że mało co kielichy nie pospadały ze stołu.Frey się zakochał, a on podejrzewał, że chodzi tu co najmniej o jakąś klątwę! Dobre sobie.Dopiero, gdy Frey wytłumaczył mu w czym tkwi problem, Skirnir trochę spoważniał.Zastanowił się, i w końcu odparł, że wszystkie przeszkody można pokonać, jeśli tylko się wie, jak to zrobić.A bogowie zgodzą się na ożenek, kiedy dowiedzą się o nim już po fakcie.— Tylko jak mam ją poprosić o rękę, przecież mnie, Wanowi, nie przystoi chodzić w konkury do zwykłej olbrzymki.— Nie martw się — Skirnir poklepał go po ramieniu.—Ja pojadę jako twój swat.A wiesz, że potrafię ładnie mówić, kobiety uwielbiają mnie słuchać.Możesz być pewny, że już masz żonę.— Niech cię ucałuję! — Frey, zaczerwieniony od alkoholu, przyciągnął głowę Skirnira do swoich ust.— Tyś jest mój jedyny przyjaciel!Uniósł się i chwiejnym krokiem podążył ku alkowie.Wrócił po długiej chwili, niosąc swój magiczny miecz, o ostrzu pokrytym rzędami złotych run.Dzięki zawartemu w nich zaklęciu posiadacz broni stawał się niezwyciężony.— Skirnirze, przyjacielu.Oto mój miecz.Darowuję ci go dzisiaj, abyś pokonał wszystkie przeszkody na swej drodze.Niech służy ci lepiej niż mnie, niech ścina głowy twych wrogów i sprawia, by strach nimi zawładnął.Daję ci też mego konia, Blodughofiego, on cię zaniesie do Jótunnheimu szybciej, niż każdy inny wierzchowiec.Skirnir z wdzięcznością przyjął dary, po czym wypili po jeszczce jednym kielichu piwa.— Przydałyby się też jakieś dary dla twej oblubienicy — zauważył Skirnir.— Tak, tak.Zawieziesz Gerd bransoletę Draupnir, aby w bogactwa opływała, oraz Jabłko Młodości od Idunn, aby nigdy nie zgasła jej uroda.Następnego dnia, gdy tylko Skirnir doszedł do siebie po wieczorze spędzonym z Freyem, dosiadł konia i ruszył ku Jótunnheimowi.Po krótkim galopie ujrzał przed sobą mury grodu Gymira.Wyglądały na niepokonane, ale Skirnir tylko spiął Blodughofiego, a ten jednym susem przeskoczył umocnienia.Za nimi spokoju twierdzy strzegło kilka straszliwych psów, ale i je, znów dzięki skokowi wierzchowca, udało się ominąć.I tak Skirnir dotarł na podwórzec zamku Gymira.Na jego spotkanie wyskoczyło trzech olbrzymów z bronią gotową do walki, ale Alf uniósł dłonie w pokojowym geście i rzekł, że przybywa z darami dla przecudnej Gerd i jej ojca, Gymira.Thursowie odrzekli, że ich pana nie ma w domu, ale mogą go zaprowadzić do Gerd.Tak też uczynili.Skirnir pięknie się pokłonił przed nadobną panną.— O Gerd, najwspanialszy owocu Północy, przybywam do ciebie jako swat od pana mego i przyjaciela, Freya, księcia Alfów.Prosi cię o rękę, bo ujrzał twe oblicze i już nie może bez ciebie żyć.Racz, jako rękojmię jego uczciwych zamiarów, przyjąć te oto dary — Jabłko Młodości i naramiennik Draupnir.Gerd nawet nie spojrzała na prezenty.Bez uśmiechu odrzekła:— Odejdź, Alfie, gdyż wojna panuje między naszymi rodami.Żadna uczciwa olbrzymka nie odda się na zatracenie wiarołomnemu bogu.Nie chcę darów i nie chcę takiego męża.Skirnir spodziewał się podobnej odpowiedzi, toteż był na nią przygotowany.Wyciągnął miecz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl