[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Napotkawszy je w swojej drodze, rzuca³a siê w skok, niemal w lot, i mknê³a jak b³yskawica.Za ni¹ tym¿e szlakiem niewidnym, niemal lotem, szy³ wszystek szyk szybuj¹cy nad prze-szkod¹.Je¿eli zaS zasadzka nie by³a do przebycia lub przerwania, przodownica w k³¹b zwija³a swecia³o i przeskakiwa³a pu³apki.Zgina³a siê jak sprê¿yna przybli¿aj¹c wid³owat¹ p³etwê ogona a¿ do wystaj¹cej szczêki swejpaszczy, nagle rozprê¿a³a zwiniête ko³o swego d³ugiego kad³uba, z ca³¹ potêg¹ uderza³a bo-kiem o wodê i odbiwszy siê od jej powierzchni na piêæ i szeSæ stóp w górê, przeskakiwa³azaporê.Za jej rozkazuj¹cym przyk³adem czyni³y to samo wszystkie osobniki zagonu, aby za chwilêustawiæ siê znowu w dawny agmen i z ogniem nies³abn¹cym gnaæ w swoj¹ stronê.Skoro zasie dosiêg³y wód bystrych, zimnych a nieskalanych, przelewaj¹cych siê ponad dnem¿wirowatym Bia³ego i Czarnego Dunajca, przodownica w towarzystwie kilku samców obie-ra³a miejsce na tar³o.Zwróciwszy siê g³ow¹ w stronê polotu wód bystrych, tar³a siê brzuchem o chropawe dno rze-ki, a¿eby ze siebie ikrê wycisn¹æ, która siê w ma³ym zag³êbieniu dennym gromadzi.O to miejsce, o prawo i mo¿noSæ polania ikry swym mleczem, samce wiod¹ miêdzy sob¹ bi-twy zawziête.M³ode ³ososie sk³adaj¹ wczeSniej sw¹ ikrê, tote¿ wczeSniej wyhodowuje siê ich brzuchatepotomstwo.WczeSniej wykarmiaj¹ siê m³ode rody, w³asnym ¿Ã³³tkiem pas¹c i kszta³tuj¹c organy, sercei nerwy.M³ode, wysmuk³e ³ososie, z g³ow¹ spiczast¹ i grzbietem prêgowanym brunatno, w listopadziewracaj¹ do morza.Stare tr¹ siê znacznie póxniej i do morza wracaj¹ a¿ w grudniu.Bêd¹c ze swojej natury istotami s³odkowodnymi, ci wieczni wiSlni oryle, zapêdzeni na s³onyocean, po którym góry lodowe ¿egluj¹ a niezmierzony wieloryb gejzery ze siebie wyrzuca -wracaj¹ niezmiennie do dawnej ojczyzny ich rodu.A w drodze swej ku wy¿ynom skalistym nie po¿ywiaj¹ siê niczym, lecz ³akn¹, schn¹ i nisz-czej¹.Staj¹ siê jako strza³y, które w upodobaniu niepojêtym lec¹ do miejsca zarania swojego gatunku.Znana im jest jakaS postaæ furii mi³osnej, sza³u z têsknoty do Swiêtego xród³a, które wypia-stowa³o ich rodzaj w swej przezroczystej g³êbinie.W g³odzie i szaleñstwie poprzez wieki zamierzch³e i czasy id¹ce drgaj¹ w WiSle rzece te¿ywotwórcze struny.Po tych zboczach, pagórkach, polanach i piaskach, przyniesionych przez wody p³yn¹ce, prze-biega³a szybka stopa cz³owieka, od znu¿enia bezsilna.Mogi³a jego tu i tam le¿y na wzgórzu.Rozlega³ siê nad szerok¹ wod¹ p³yn¹c¹ i budzi³ ³oskot echa w puszczy nad morzem jegokrzyk wydany w poScigu i w g³odzie.169£uk nagiêty jego d³oni¹ bolesn¹ miota³ upierzone strza³y w piêkne bia³e piersi morskiej mewy.Zabija³ czajki, rybitwy, nury, burzyki, kormorany, kuligi i perkozy - str¹ca³ z niebios dzikie gêsi,kaczki i piêkne kie³pie, wolne ³abêdzie, gdy w po³udniowe krainy z krain pó³nocy lecia³y.Kamienny m³ot cz³owieka uderza³ w furii we w³ochat¹ pierS zwierzêc¹.Jak¿e brzmia³o imiê mi³osne, którym przyzywa³ z oddali towarzyszkê?.Jak brzmia³o s³owo pieszczoty, wycmokane w stronê kolebki z wikliny?Jakie nazwy nosi³y przedmioty i suma ich, widok tej ziemi - prawa i z³udy, których istnienianauczy³o go uczucie g³odu i uczucie honoru?Si³a jego i zastêpuj¹ce si³ê oszustwo przewali³o siê poprzez si³ê niedxwiedzia i tura, wilkai ³osia.O potomne mewy, o bezpamiêtne ptaki, które z wy¿yny swojej tyle widzicie!Czy, takie same jak my ¿ywi¹c uczucie bolesnej a niewytrzebionej mi³oSci swego potomstwai gatunku, macie i inne nasze uczucia, przes¹dy i przywary?Pamiêtacie ka¿da z osobna jako ród, jako zbiorowisko, a¿ do najdrobniejszego szczegó³u, a¿do najl¿ejszego porozumienia, co czyni³ praojciec i pramatka przed niezliczonymi wiekami.Macie jakoweS niez³omne prawa rz¹dz¹ce pañstwem skrzydlatym.Lecz czy macie jakiekolwiek wspomnienia? Tyle widzia³yScie siedz¹c na swym dziedzictwieprzez wieki, na rewie miêdzy Kuxnic¹ i Rew¹, odk¹d siê z wód wychynê³a! Mo¿e podajeciew swej mowie, w swym zbiorowym rozgwarze, w zgie³kliwym swym obmowisku, w wynu-rzeniach krzykliwych i nachalnych jakoweS swoje klechdy i dzieje.Mo¿e porozumiewacie siê swoim sposobem, tak jak ludzie swoim, o chytrych sposobach szu-brawstwa, o sztukach czyhaj¹cych morderców, o nienasyconym ³aknieniu i nienasyconym pra-gnieniu wSród wiekuiScie tych samych odg³osów morza Slisko i chrapliwie bij¹cego o nagiete brzegi.Mo¿e wydajecie jedynie g³osy bezmySlne jak drwal rozszczepiaj¹cy zrosty pniaka,które siê nie poddaj¹ roz³¹czeniu, jak rataj m³Ã³c¹cy grub¹ Sció³kê snopów na klepisku, któraz k³osów nie chce ziarna wydawaæ.A mo¿e widzicie coS wiêcej ni¿ my, ludzie.Mo¿e widzicie nie tylko piaski wybrze¿a i morzeochryple na piaskach szumi¹ce, zatoki i przyl¹dki barwiste, podobne z oddali do g³Ã³w go³ê-bich i do cia³ meduz barwiScie kraszonych?Mo¿e wiecie coS niewiadomego nikomu o cieniach, które czas po¿ar³ i wch³on¹³, a przesz³oSæzagrzeba³a w sobie?Mo¿e widzicie jeszcze cia³a, które tu przechodzi³y wydaj¹c krzyk walki i pracy, mo¿e pamiê-tacie ziemianki, osiedla, cha³upy z chrustu i miasta, miasta tak zatopione, i¿ ich nie widaæpoprzez najczystsz¹ wodê, i tak zagrzebane, i¿ z nich zosta³ nad w¹do³ami gruzu tylko badylwysmuk³ego ostu o kwiecie bladoró¿owym, ró¿a dzika i kêpa szarej mietlicy, która siê zawiatrem pochyla?Nie odpowiecie nam nigdy, gdy¿ niezrozumia³a jest wasza mowa, spiskuj¹ca wieczyScie prze-ciwko podstêpowi zabójców.Mowa wasza skazana jest przede wszystkim na wyra¿anie spraw g³odu, mi³oSci, ucieczki i napaSci.To my, wêdrowcy ziemi, którzy ju¿ nie zabijamy, którzy potêpiamy Smieræ wszelk¹, którzyuwielbiamy wieczne ¿ycie w jego prawdzie i w jego z³udzie, skazani jesteSmy za wszystkietwory ziemi na pamiêtanie o wszystkim.Lecz ptaki niebios i ziemi bardziej, g³êbiej, szczerzej i piêkniej od nas uwielbiaj¹ piêknoSæi wolnoSæ istnienia.170WznieSmy siê z naszych podziemnych nor, z kana³Ã³w, jam, piwnic, z zatêch³ych domówi stañmy siê w uwielbieniu wolnoSci i piêknoSci istnienia do wolnych i piêknych ptaków po-dobni!Uwielbiajmy po spo³u z nimi piêknoSæ wiekuist¹, minion¹ i dzisiaj ¿yw¹.Uwielbiajmy pochody s³oñca nad l¹dami, które s¹, i nad rzekami, których ju¿ nie ma - wscho-dy i zachody, wznioSlejsze w swym czarodziejstwie ponad Spiew ptasi i ponad s³owo cz³o-wieka - nawroty wieczne a nigdy nie ulegaj¹ce odmianie.Uwielbiajmy zawsze na nowo niespodziewane a wieczyScie nawracaj¹ce siê o swej godziniewêdrówki ksiê¿yca w nocnych niebiosach wed³ug odwiecznych, niez³omnych, Swiêtych za-konów, wSród olSnionych przezeñ ob³oków, których po³yski i cieñ zachwycaj¹ po wszystkieczasy duszê cz³owieka.WznieSmy siê w radoSci naszej ponad utwierdzenie, w przestwór elementów i nad niezmie-rzone bezgranicza morza.Mierzeja prastarej Wis³y, a póxniej, gdy morze ujScie jej zatopi³o i w sobie poch³onê³o - miê-dzymorze - w¹ska grobla miêdzy wysp¹ Helu i kêp¹ Swarzewa, przybra³a w ci¹gu czasówkszta³t miecza o potê¿nej rêkojeSci, strzelistej, w¹skiej i niezmiernie d³ugiej klingi nasadzie,która ku swemu koñcowi rozszerza siê i rozrasta na podobieñstwo ma³odobrego mieczakatowskiego.To podobieñstwo zwiêksza jeszcze wyciêcie po³udniowe zatoki miêdzy przyl¹dkiem StaregoHelu i ostatecznym cyplem pó³wyspu.BrzuSce miecza zwrócone jest w pe³ne morze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|