[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wszakże dla doktora Darella nie był to dzień takiej czy innej ery.Był to po prostu dokładnie trzydziesty drugi dzień od odlotu Arkadii z Terminusa.Niewiele osób wiedziało, ile wysiłku kosztowało doktora Darella zachowanie pozorów spokoju.Jednym z tych, którzy się tego domyślali, był Elvett Sernic.Był już w podeszłym wieku i zdawał się czerpać osobliwą przyjemność z komunikowania innym, że otoczki jego nerwów zwapniały już w stopniu uniemożliwiającym poprawne myślenie.Chętnie przyjmował krytyczne uwagi na temat swoich utraconych zdolności, ba - nawet zdawał się cieszyć, kiedy je słyszał i sam śmiał się ze swoich rzekomych potknięć.Ale w rzeczywistości jego oczy, mimo iż wyblakłe, wcale nie widziały gorzej, a jego umysł, choć już nie tak przenikliwy, nie był mniej sprawny niż dawniej.Skrzywił swe wąskie wargi i spytał:- Dlaczego nie zrobisz nic w tej sprawie?Darell aż się skurczył.Głos Sernica zabrzmiał w jego uszach jak przykry zgrzyt.- Gdzie skończyliśmy? - spytał opryskliwie.Sernic spoglądał na niego poważnym wzrokiem.- Lepiej zrób coś w sprawie córki.- W rozchylonych ustach widać było jego rzadkie, pożółkłe zęby.Darell rzekł chłodno:- Pytanie brzmi: czy możesz nastawić rezonator Symesa Molffa na odpowiednie pasmo?- No przecież mówiłem, że mogę, ale nie słuchałeś.- Przepraszam, Elvett.Sprawa wygląda tak, że to, nad czym teraz pracujemy, jest ważniejsze dla mieszkańców Galaktyki niż bezpieczeństwo Arkadii.A przynajmniej ważniejsze dla wszystkich, z wyjątkiem Arkadii i mnie, i chcę się zająć tym, co jest ważniejsze dla większości.Jak duży jest ten rezonator?Sernic zrobił niepewną minę.- Nie wiem.Można to znaleźć w katalogach.- Mniej więcej.Taki jak blok? Ile waży? Tonę? Funt?- Skądże! Myślałem, że pytasz o dokładne wymiary.To mały przyrząd.Mniej więcej tej wielkości wskazał na pierwszy człon kciuka.W porządku, możesz zrobić coś takiego? - szybko naszkicował coś na kartce, a potem podał ją staremu fizykowi, który przyjrzał się krytycznie rysunkowi, a potem zachichotał.- No wiesz, mózg wapnieje, kiedy jest się w moim wieku.Co chcesz zrobić?Darell zawahał się.W tej chwili niczego nie pragnął tak bardzo jak posiadania wiedzy fizycznej zamkniętej w mózgu Sernica.Wówczas nie musiałby swych myśli przyoblekać w słowa.Ale pragnienie to było nieziszczalne, więc wyjaśnił o co mu chodzi.Samic pokręcił głową.- Musiałbyś mieć przekaźniki nadprzestrzenne.Tylko one pracują dostatecznie szybko.Cholernie dużo przekaźników.- Ale czy można to zbudować?- Oczywiście.- Możesz dostać wszystkie części? To znaczy, bez wzbudzania zainteresowania.Tak jakby potrzebne ci były do normalnej pracy.Sernic uniósł górną wargę.- Pięćdziesiąt nadprzekaźników? W całej swojej karierze nie zużyłem tylu.- Pracujemy teraz nad systemem obrony.Możesz wymyślić jakieś urządzenie, do którego byłyby niby potrzebne? Mamy pieniądze.- Hmm.Może by się dało coś wymyślić.- Ten przyrząd powinien być jak najmniejszy.Da się to zrobić?- Można dostać zminiaturyzowane nadprzekaźniki.przewody.elektronówki.Na Przestrzeń, przecież tam jest dobrych parę setek obwodów!- Wiem.No więc jak?Sernic pokazał rozmiar rękami.- Za duży - rzekł Darell.- Muszę to mieć u pasa.Wolno zmiął kartkę z rysunkiem.Kiedy stała się żółtą, twardą, papierową kulką, rzucił ją na popielniczkę, gdzie momentalnie zniknęła w białym blasku dezintegracji atomowej.- Kto tam stoi pod twoimi drzwiami? - spytał.Sernic przechylił się przez biurko i spojrzał na mały mleczny ekran umieszczony nad dzwonkiem.- To ten Anthor - powiedział.- Jest z nim ktoś jeszcze.Darell odsunął swoje krzesło od krzesła Sernica.- Na razie nie mów o tym nikomu.Jeśli oni to odkryją, to każdemu, kto wie, grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.Wystarczy, że my dwaj ryzykujemy.Pelleas Anthor wniósł ożywienie do gabinetu Sernica, który, w jakiś niewytłumaczony sposób wydawał się równie zgrzybiały jak jego właściciel.W stężałej atmosferze zacisznego pokoju luźne rękawy letniej tuniki Anthora powiewały jak chorągwie na wietrze.- Doktor Darell, doktor Sernic - Orum Dirjge - powiedział.Towarzysz Anthora był postawnym mężczyzną.Długi, prosty nos nadawał jego pociągłej twarzy ponury wygląd.Doktor Darell wyciągnął rękę.Anthor uśmiechnął się lekko.- Porucznik policji Dirige - przedstawił dokładniej gościa.- Z Kalgana - dodał znacząco.Darell odwrócił się w stronę Anthora i przyjrzał mu się bacznie.- Porucznik policji Dirige z Kalgana - powtórzył wolno.- I sprowadza go pan tutaj.Dlaczego?- Dlatego, że on był ostatnim człowiekiem na Kalganie, który widział pana córkę.Stój, człowieku!Wyraz triumfu w oczach Anthora ustąpił nagle miejsca zaniepokojeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|