[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .BÄ…dzmy sprawiedliwi.Franciszek I byÅ‚ przekonany, że miÅ‚ość już w nim umarÅ‚a,ustÄ™pujÄ…c miejsca uczuciu rodzicielskiemu.Tak sÄ…dziÅ‚, lecz jego nienawiść do Manfreda,wzrastajÄ…ca z każdÄ… chwilÄ…, Å›wiadczyÅ‚a o tym, że jest w bÅ‚Ä™dzie.W chwili gdy poprzysiÄ…gÅ‚sobie ukarać Manfreda jako zuchwaÅ‚ego włóczÄ™gÄ™, buntownika, nienawidziÅ‚ go bez wÄ…tpieniaprzede wszystkim dlatego, że byÅ‚ kochany przez tÄ™, którÄ… on kochaÅ‚.Franciszek I byÅ‚ typem cywilizowanego żoÅ‚daka.Pod powÅ‚okÄ… kultury, zamiÅ‚owania dopoezji i innych sztuk piÄ™knych, w gruncie rzeczy byÅ‚ żoÅ‚nierzem.Uczyniono zeÅ„ tenora lu-bujÄ…cego siÄ™ w przygodach miÅ‚osnych.A tymczasem byÅ‚ przede wszystkim tym, który zabija.Jak wszyscy żoÅ‚dacy z owej epoki, kwestiÄ™ kobiecÄ… traktowaÅ‚ bardzo prosto.JakaÅ› kobietapodobaÅ‚a mu siÄ™, wiÄ™c jÄ… braÅ‚.PrzestaÅ‚a mu siÄ™ podobać, odtrÄ…caÅ‚ jÄ….JeÅ›li widziaÅ‚ pomiÄ™dzysobÄ… a upragnionÄ… kobietÄ… jakÄ…Å› przeszkodÄ™, przeszkodÄ™ tÄ™ usuwaÅ‚.Kobieta byÅ‚a dla niegojedynie zabawkÄ…, z którÄ… siÄ™ wcale nie liczyÅ‚.70DekorowaÅ‚ siÄ™ jedynie w zamiÅ‚owanie do sztuk piÄ™knych i do poezji, a to dlatego, że taksztuka, jak i poezja budziÅ‚y w nim uczucie pewnego zabobonnego szacunku.Genialne umysÅ‚yludzi jego epoki zdumiewaÅ‚y go, toteż chciaÅ‚ zdobyć ich uznanie.Prawie wszyscy wielcywojownicy byli do niego podobni.Fryderyk Wielki.w starożytnoÅ›ci Aleksander.Wszyscyoni starali siÄ™ zdobyć miejsce w szeregach myÅ›licieli, zdawali siÄ™ wstydzić swego powoÅ‚ania:morderców ludzi.Jedynie Napoleon spoÅ›ród owych krwawych geniuszy nie usiÅ‚owaÅ‚ tÅ‚uma-czyć siÄ™ przed Å›wiatem ze swych krwiożerczych instynktów.AfiszowaÅ‚ siÄ™ pogardÄ… dowszystkiego, co nie miaÅ‚o zwiÄ…zku z ludzkimi jatkami.A wiÄ™c zamiÅ‚owanie do sztuki i do literatury byÅ‚o we Franciszku I jedynie pozorne, przy-sÅ‚aniaÅ‚o jego prawdziwe myÅ›li.A myÅ›li te kierowaÅ‚y siÄ™ na bitwy; nie na wojny, nie na kunsztstrategiczny, lecz zwykÅ‚e bitwy, proste bójki, na przyjemnoÅ›ci obsypywania kogoÅ› razami.Wgruncie rzeczy byÅ‚o to uczucie i instynkt myÅ›liwego z epoki jaskiniowej.WahaÅ‚ siÄ™ ciÄ…gle pomiÄ™dzy przyjemnoÅ›ciÄ… dorównania Maratowi i Rabelais'mu.Instynktzabijania kazaÅ‚ mu stronić od wszystkiego, co pisze i myÅ›li.StÄ…d owe dziwne przeciwieÅ„stwa, o których mówi historia.Czymże byÅ‚a Hiletka w oczach tego zwyciÄ™zcy spod Marignan?MaÅ‚Ä… dziewczynkÄ…, zabawkÄ….ObudziÅ‚a w nim namiÄ™tność, która wzrastaÅ‚a, podsycana jej oporem.UsiÅ‚owaÅ‚ wmówić wsiebie, że żyÅ‚o w nim uczucie rodzicielskie.Być może, że sam wierzyÅ‚ w to, niezdolny doczytania swej duszy.Toteż, gdy mu siÄ™ zdawaÅ‚o, że znalazÅ‚ wyjÅ›cie z zawiÅ‚ej sytuacji, nie przypuszczaÅ‚ aniprzez chwilÄ™, że popeÅ‚nia czyn potworny, tak samo jak nie przypuszczaÅ‚, że go popeÅ‚nia, za-wiadamiajÄ…c Ferrona o zdradzie żony i dorÄ™czajÄ…c mu nawet osobiÅ›cie klucz od domu, w któ-rym to siÄ™ dziaÅ‚o.Gdy nastaÅ‚ ranek, przywoÅ‚aÅ‚ trzech oddanych sobie przyjaciół.D'Essé, Sansac i La Châ-taigneraie, jeszcze niezupeÅ‚nie wyleczeni ze swym ran, spÄ™dzili noc w Luwrze, jak wielu in-nych dworzan, chcÄ…c bronić króla na wypadek, gdyby banda włóczÄ™gów zechciaÅ‚a urzÄ…dzićpowtórny napad.Przywitali siÄ™ z królem, siedzÄ…cym w wielkim fotelu przy kominie i pogrążonym w zadu-mie.Nagle król rzuciÅ‚ pytanie: La Châtaigneraie, jak ci siÄ™ podoba księżna de Fontainebleau?Trzej dworacy spojrzeli po sobie niepewni. Sire odpowiedziaÅ‚ zapytany uważam, że księżniczka de Fontainebleau jest bardzopiÄ™kna. Bardzo piÄ™kna! rzekÅ‚ król potakujÄ…c skinieniem gÅ‚owy. To prawda.A ty, Sansac? Ja, najjaÅ›niejszy panie, znajdujÄ™, że jest zachwycajÄ…ca. ZachwycajÄ…ca, to prawda.A ty d'Essé? Sire, jestem oÅ›lepiony jej urodÄ…. Bardzo dobrze, wszyscy wiÄ™c zgadzacie siÄ™ z tym, że księżna jest piÄ™kna i godna miÅ‚oÅ›ci?Tym razem dworacy spojrzeli po sobie z niepokojem.A może poÅ›pieszyli siÄ™ zbytnio z za-chwytem? A może należaÅ‚o powiedzieć, że Hiletka jest niedostatecznie piÄ™kna? Najważniej-sze byÅ‚o domyÅ›lić siÄ™, jakiego zdania byÅ‚ król.Ten szczęśliwie wyprowadziÅ‚ ich z zakÅ‚opotania: SÅ‚owa wasze dowodzÄ…, że umiecie patrzeć.A teraz posÅ‚uchajcie mnie uważnie: nadajÄ™księżniczce mÄ… posiadÅ‚ość Fontainebleau imam zamiar wydać jÄ… jak najprÄ™dzej za mąż.Niepokój dworaków zamieniÅ‚ siÄ™ w zdumienie: A wiÄ™c nowo kreowana księżna nie byÅ‚akochankÄ… królewskÄ…? Albo może miaÅ‚ jej już dosyć? Co siÄ™ staÅ‚o? SzukaÅ‚em rzekÅ‚ Franciszek I podnoszÄ…c siÄ™ z miejsca dla niej męża.I nie widzÄ™ ni-kogo odpowiedniejszego nad jednego z waszej trójki.71 Sire! zawoÅ‚ali zachwyceni dworacy. Tak, tak! Mężem tym bÄ™dzie jeden z was trzech: lecz który? Nie wiem jeszcze.Trzebażeby ten, którego wybiorÄ™ zasÅ‚użyÅ‚ na ten wybór. Sire! JesteÅ›my gotowi uczynić wszystko, aby.Król milczaÅ‚ przez chwilÄ™, potem tonem obojÄ™tnym oÅ›wiadczyÅ‚: Księżna de Fontainebleau poÅ›lubi tego z was, który schwyta włóczÄ™gÄ™ zwanego Manfre-dem!Oto co umyÅ›liÅ‚ Franciszek I: Odda HiletkÄ™ temu, który pochwyci i wyda w rÄ™ce sprawie-dliwoÅ›ci kochanego przez niÄ… czÅ‚owieka.Trzej dworacy zÅ‚ożyli gÅ‚Ä™boki ukÅ‚on, szepczÄ…c wyrazy wdziÄ™cznoÅ›ci.Król przerwaÅ‚: Panowie, powiedziaÅ‚em i nie cofam mych słów.Ten spoÅ›ród was, który przywiedzie mitego zuchwalca, zostanie małżonkiem księżniczki. Sire! Kiedy mamy przystÄ…pić do dzieÅ‚a? Natychmiast! odpowiedziaÅ‚ król.Tegoż samego dnia o wieczornej porze trzej przyjaciele siedzieli przy stole w oberży de laDeviniére, poprzednio zwanej oberżą Pod Jeżozwierzem , a którÄ… przechrzciÅ‚ sam RabelaisodwiedzajÄ…cy jÄ… czÄ™sto.Oberża ta, poÅ‚ożona w samym sercu Paryża, to znaczy przy wylocie ulicy Å›w.Dionizego,byÅ‚a utrzymywana przez małżonków Gregoire.On, z dolegliwoÅ›ciami wÄ…troby, otyÅ‚y, urzÄ™-dowaÅ‚ zawsze przy ognisku, nad którym piekÅ‚o siÄ™ przeróżne ptactwo.ByÅ‚ to dzielny czÅ‚o-wiek albo przynajmniej taki, którego zawsze nazywano dzielnym czÅ‚owiekiem.ZajmowaÅ‚ siÄ™sprzedażą wina po możliwie najwyższej cenie i, nie wtrÄ…cajÄ…c siÄ™ do żadnych spraw tegoÅ›wiata, dbaÅ‚ jedynie o powiÄ™kszenie swych oszczÄ™dnoÅ›ci.Ona byÅ‚a typem wygadanej bystro-okiej kumoszki.Mistrz Rabelais, wielki znawca, przezwaÅ‚ jÄ… soczystÄ… i tÅ‚uÅ›ciutkÄ… przepiór-kÄ… z dziobkiem nadstawionym do pocaÅ‚unku.Pani Gregoire byÅ‚a zachwycajÄ…co pulchna,jednakże nie nadmiernie, i miaÅ‚a wszÄ™dzie doÅ‚ki: na policzkach, na podbródku i na biaÅ‚ych,zawsze obnażonych Å‚okciach.To jÄ… wÅ‚aÅ›nie mistrz Rabelais skÅ‚oniÅ‚ do zmiany szyldu oberży,gdyż chcÄ…c mu siÄ™ przypodobać i zasÅ‚użyć na miano boskiej nie mogÅ‚a mu niczego odmó-wić.Oberża de la Deviniére byÅ‚a tÅ‚umnie odwiedzana przez Paryżan; byÅ‚ tam pewien gatunekwina andegaweÅ„skiego, wprowadzonego w modÄ™ przez tegoż Rabelais'go, i smaczna kuchnia.MałżeÅ„stwo Gregoire miaÅ‚o jednÄ… jedynÄ… pociechÄ™, którÄ… obdarzyÅ‚ je chyba sam diabeÅ‚.WypÄ™dek ten, liczÄ…cy podówczas mniej wiÄ™cej lat piÄ™tnaÅ›cie, chociaż wyglÄ…daÅ‚ zaledwie nadwanaÅ›cie, byÅ‚ chudy i wÄ…tÅ‚y, zle ubrany, lecz chytry i zwinny jak maÅ‚pa.MiaÅ‚ na imiÄ™ Lan-dry, a bywalcy oberży dodali jeszcze do tego imienia dodatkowÄ… nazwÄ™, majÄ…c na myÅ›li jegomaÅ‚y wzrost: Landry-Knot.Otóż owego wieczoru trzej przyjaciele zasiedli przy stole w oberży de la Deviniére.Przednimi staÅ‚a butelka andegaweÅ„skiego wina.Sala ogólna, wielka, piÄ™kna, przybrana w naczynia miedziane, porozstawiane na półkach,mieÅ›ciÅ‚a dużo piÄ™knie wywoskowanych stołów i jeszcze wiÄ™cej rzezbionych taboretów.ByÅ‚otam również sporo mniejszych salek dla goÅ›ci pragnÄ…cych upijać siÄ™ bardziej kameralnie: na-zywano je separatkami.W jednej z takich separatek trzej nierozÅ‚Ä…czni przyjaciele zasiedliprzy winie, po skoÅ„czonej sÅ‚użbie w Luwrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|