[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jej twarz okrasił rumieniec podniecenia.Była wysoka.Miała rude włosy i bardzo jasną skórę.Ubrana jedynie w stanik i figi.Nagle przerwała pakowanie i odwróciła się do niego.- Powiedz mi raz jeszcze, że to się uda, że niczym nie muszę się martwić - poprosiła i posłała mu nerwowy uśmiech.Znam ją.Tak.To Julie Verhoven.Kobieta, którą.Zdradziłeś.W Takacie.Julie przyglądała mu się wyczekująco.Usłyszał własne słowa.- Jasne.Wszystko się uda i zupełnie nie masz się czym przejmować.Uśmiechnęła się szeroko i wróciła do pakowania.Co się dzieje?Nie jestem pewien.Podczas zmagań z moim bionantechem przeciwnik musiał dostać się do wspomnień.Teraz próbuje kolejnej psychologicznej sztuczki.Ale kim jest ten przeciwnik? - naciskała.– To AI MKS-u czy świadomość Obcych ?Nie mam pojęcia - przyznał.- Może połączenie jednego i drugiego.Zaczynam jednak sądzić, że Opoponaksowie to coś więcej niż tylko misjonarze zamierzający nawrócić cala ludzką rasę na swą kangurzą religię.- Sean? -Julie Verhoven ponownie odwróciła się do niego.Przypomniał sobie, że wówczas nazywał się Sean Varley.- Jestem pewna, że wiesz, co się stało potem.No, no, to już nie należy do scenariusza.Na głos rzekł:- Owszem, pamiętam, Julie.czy kimkolwiek jesteś.- Przypomniałeś sobie, że musisz jeszcze załatwić pewną sprawę.Obiecałeś, że spotkamy się w terminalu pasażerskim za dwie godziny i odlecimy najbliższym promem księżycowym.Raz jeszcze zapewniłeś mnie, że twój bionantech dostarczy mi nową tożsamość sieciową, tak samo jak tobie.Będziemy mężem i żoną.Znikną wszelkie ślady naszych starych tożsamości.Wszelkie informacje o tym, że nasze stare wcielenia opuściły Takatę zostaną wymazane.Potem pocałowałeś mnie i wyszedłeś.Zgadza się? - Ruszyła w jego stronę.Była idealną repliką Julie Verhoven.Na jej policzkach i nosie dostrzegł nawet chmurkę jasnych piegów.- Owszem.- Po dwóch godzinach poszłam więc do terminalu.Czekałam na ciebie.Długo.Nie pokazałeś się.Prom księżycowy odleciał zgodnie z planem.Ogarnęło mnie przerażenie.Byłam przekonana, że zostałeś schwytany przez ludzi z ochrony.z mojego własnego departamentu.Bliska paniki wróciłam do biura, aby sprawdzić, co się z tobą stało.Zasypałam komputer gradem pytań i wtedy właśnie rutynowa kontrola odkryła, że jeden z genomów Opoponaksa zniknął.A wraz z nim zniknąłeś ty.Nie tylko cieleśnie.Wszelkie ślady twojej egzystencji zostały wymazane z komputerów i samej sieci.Najwyraźniej Duch znowu zaatakował.Jednakże moja nieostrożność wzbudziła podejrzenia Haydena Frida oraz kilkunastu członków mojego zespołu.Zostałam aresztowana i poddana przesłuchaniu, które wkrótce przekształciło się w poważne, i to bardzo, śledztwo.Do tego czasu uświadomiłam już sobie okropną prawdę.Domyśliłam się, że zanim przybyłam do terminalu, ty zdążyłeś odlecieć poprzednim promem.- Tak - westchnął.- Opowiedziałam im więc wszystko.Właściwie dlaczego nie? Oszukałeś mnie, zostawiłeś mnie, a potem rzuciłeś wilkom na pożarcie.Ty draniu!Nie wtrącaj się.W tej chwili i tak mam dostatecznie wiele na głowie.- Nie miałem wyboru - odparł, zwracając się do Julie.- Ryzyko zabrania cię ze sobą było zbyt wielkie.Owszem, mogłem dać ci nową tożsamość, tak jak obiecywałem, ale sam fakt, że podróżowalibyśmy we dwójkę stanowiłby zagrożenie.Zawsze działałem samotnie.Julie dźgnęła go palcem w pierś.- Ani przez moment nie zamierzałeś zabrać mnie ze sobą, prawda?- Prawda.Drań.- I wiedziałeś co się ze mną stanie, kiedy mnie porzucisz?- Cóż, zdawałem sobie sprawę, że nie będzie to nic przyjemnego.- Straciłam wszystkie prawa i stałam się własnością korporacji, która mogła mnie wykorzystać w dowolny sposób.- Tak.- Czy zadałeś sobie choćby tyle trudu, by sprawdzić, co się ze mną stało?- Słyszałem później o okolicznościach twego aresztowania, ale nie, nigdy nie dowiadywałem się, co było dalej.Ty skończony draniu.- A więc w tej chwili mogę tkwić gdzieś w korporacyjnym burdelu w kolonii górniczej.Lub w jeszcze gorszym miejscu.- Podejrzewani, że trafiłaś gorzej.Ponownie dziabnęła go palcem, tym razem mocniej.- Owszem, też tak sądzę.- Posłuchaj, przyrzekam ci, że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby wyciągnąć cię z piekła, do którego wtrąciła cię korporacja.Mam nadzieję, że Izumi będzie mi winien drobną przysługę.Ja zaś dopilnuję, żebyś dotrzymał tej obietnicy, draniu.- A co, jeżeli jest już zbyt późno? Jeśli nie da mi się pomóc? Jeśli nie żyję?Na to nie miał odpowiedzi.Wówczas jednak upomniał sam siebie.Tak naprawdę nie rozmawiał z prawdziwą Julie Verhoven, lecz jedynie z jej kopią, odtworzoną z jego wspomnień przez AIAle gdzieś istnieje prawdziwa Julie Verhoven i jeśli wciąż jeszcze żyje, cierpi z twojego powodu.Daj sobie siana, dobrze? Próbuję myśleć.Rozkazał bionantechowi, aby ten odzyskał panowanie nad sytuacją.Joster zdawał sobie sprawę, że urządzenie działa na pełnych obrotach.Czyżby miał przegrać tę bitwę?* * *Kondo Izumi, Aspine Tyrene i Rosie patrzyli zatroskani na sztywne, napięte ciało Racka w fotelu łącza bezpośredniego.Twarzą Jostera wstrząsały tiki.Wyraźnie widzieli, że cokolwiek go spotkało, nie było to nic przyjemnego.Wszyscy troje wzdrygnęli się ze zdumieniem, kiedy drzwi do pokoju otwarły się i do środka wbiegła techniczka komputerowa.Japonka, świadoma stanowiska Izumiego, przez moment zawahała się czy zwrócić się do niego, czy do swojego szefa, Aspine'a Tyrene'a.Rozstrzygnęła ów problem kłaniając się i przemawiając z jednakowym uniżeniem jednocześnie do obu mężczyzn - sztuczka, która mogła się udać tylko Japończykowi.- Czcigodni panowie, AI podjął nagle szalone wysiłki odzyskania połączenia z siecią.- Nie ma chyba żadnych szans powodzenia? - spytał Aspine Tyrene.- Tak sądzimy.- Sądzicie? - powtórzył zdumiony Izumi.- Czcigodny panie, jak dotąd zdołał już złamać jeden obwód bezpieczeństwa.Nigdy przedtem nie udało się to żadnemu AI.- Rozumiem - Aspine Tyrene sprawiał wrażenie zaniepokojonego.- Zawsze możemy wyłączyć AI
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|