[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Człowiek w czerni zaczynał w desperacji pociągać za złe sznurki.jeżeli to istotnie on pociągnął za ten konkretny sznurek.Nie w porządku było włączanie w to postronnych osób, zmuszanie ich, by wygłaszali na tej dziwnej scenie kwestie, których nie rozumieli.Pomyślał o Allie.Ona należała przynajmniej na swój własny iluzoryczny sposób do tego świata.Ale ten chłopiec.ten cholerny chłopiec.- Opowiedz, co pamiętasz - poprosił Jake'a.- Jest tego bardzo mało, i przestało się układać w sensowną całość.- Opowiedz mi.Może ja potrafię odnaleźć sens.- Pamiętam dom.dom, w którym przedtem mieszkałem.Wysoki dom z wieloma pokojami i z patio, z którego można było oglądać inne wysokie domy i wodę.Pamiętam posąg, który stał w wodzie.- Posąg w wodzie?- Tak.Posąg pani w koronie, z pochodnią w ręku.- Zmyślasz to?- Chyba zmyślam.- zgodził się bezradnie chłopiec.- Pamiętam powozy, które jeździły po ulicach.Duże i małe.Żółte.Dużo żółtych.Szedłem do szkoły.Przy ulicach były cementowe ścieżki.Okna do oglądania i inne posągi ubrane w stroje.Posągi sprzedawały ubrania.Wiem, że to głupio brzmi, ale posągi sprzedawały ubrania.Rewolwerowiec potrząsnął głową i poszukał na twarzy chłopca śladów kłamstwa.Nie odnalazł ich.- Szedłem do szkoły - powtórzył z uporem Jake.- i miałem.- Zmrużył oczy i poruszył bezradnie wargami.- Miałem brązową teczkę, a w niej drugie śniadanie, i nosiłem.- znowu bolesna bezradność -.krawat.- Co takiego?- Nie wiem.- Palce chłopca zacisnęły się bezwiednie przy szyi: gest, który rewolwerowcowi kojarzył się ze stryczkiem.- Nie wiem.Wszystko to przepadło - mruknął chłopiec i odwrócił wzrok.- Czy mogę cię uśpić? - zapytał rewolwerowiec.- Nie chce mi się spać.- Mogę cię uśpić i sprawić, że przypomnisz sobie różne rzeczy.- Jak to zrobisz? - zapytał z niedowierzaniem Jake.Rewolwerowiec wyjął z taśmy jeden z nabojów i zakręcił nim w palcach zwinnym, płynnym jak oliwa ruchem.Nabój potoczył się lekko od kciuka i palca wskazującego do wskazującego i dużego, potem do dużego i serdecznego, i na koniec do serdecznego i małego.Znikał z pola widzenia i ponownie się pojawiał; przez krótki moment wydawał się unosić w powietrzu, a potem wędrował ponownie między palcami, które poruszały się niczym zasłona z paciorków podczas bryzy.Chłopiec nie odrywał od niego wzroku.Początkowe obawy zastąpiło uczucie czystej przyjemności, potem ekstazy i w końcu niemej pustki.Opadły mu powieki.Nabój tańczył w tę i z powrotem.Oczy Jake'a ponownie się otworzyły.Przez chwilę obserwowały rytmiczny jasny taniec naboju, a potem zamknęły się na dobre.Jego oddech stał się regularny i spokojny.Czy to stanowiło element gry? Owszem.Tkwiły w tym swoiste piękno i logika, podobnie jak w koronkowych deseniach, które okalają błękitne polarne lody.Rewolwerowcowi zdawało się, że słyszy dźwięk dzwoneczków.Nie po raz pierwszy poczuł w ustach gładki, sukienny smak melancholii.Nabój, który obracał z tak niezwykłą gracją między palcami, nagle ożył, stał się fragmentem odchodów potwora.Położył go na dłoni i zacisnął ją z bolesną siłą w pięść.Na świecie dochodziło do takich rzeczy jak gwałt.Gwałt, morderstwo i inne niewyobrażalne praktyki i wszystko to służyło dobru, krwawemu dobru, mitowi, Graalowi, Wieży.Och, Wieża stała tam gdzieś, wznosząc swój czarny czerep ku niebu, i w swoich wyczulonych przez pustynię uszach rewolwerowiec usłyszał niewyraźny słodki dźwięk dzwoneczków.- Gdzie jesteś? - zapytał.Jake Chambers schodzi po schodach ze swoją teczką.Jest w niej podręcznik do nauki o Ziemi, podręcznik do geografii gospodarczej, jest notes, ołówek oraz drugie śniadanie, które kucharka jego matki, pani Greta Shaw, zrobiła mu w wykładanej chromem i formiką kuchni, gdzie wiecznie furkocze wentylator, pochłaniając niemiłe zapachy, w torbie ma kanapkę z masłem orzechowym i dżemem, kanapkę z kiełbasą, sałatą i cebulą, a także cztery ciasteczka Oreo.Rodzice bynajmniej go nie nienawidzą, po prostu nie zauważają.Abdykowali, pozostawiając go na łasce pani Grety Shaw, niań, guwernantki w lecie oraz Szkoły (która jest Prywatna i Miła, a co najważniejsze, dla białych) w inne części roku.Żadna z tych pań nie udawała nigdy, że jest kimś więcej niż profesjonalistką, najlepszą w swojej dziedzinie.Żadna nie przytuliła go nigdy do ciepłego łona, jak to się na ogół zdarza w powieściach historycznych, które czyta jego matka i do których Jake zaglądał, szukając “pikantnych momentów”.Ojciec nazywa je czasami powieściami histerycznymi albo “romansidłami”.“Co ty powiesz”, odpowiada z bezbrzeżnym szyderstwem jego matka za jakimiś zamkniętymi drzwiami, przy których nasłuchuje Jake.Jego ojciec pracuje dla Sieci i Jake potrafiłby go wskazać palcem podczas policyjnej identyfikacji.Prawdopodobnie.Jake nie wie, że nienawidzi wszystkich profesjonalistów, lecz tak właśnie jest.Ludzie zawsze wprawiali go w zakłopotanie.Lubi schody i nie korzysta ze służbowej windy w swoim budynku.Jego matka, która jest w seksowny sposób chuda, często sypia z chorymi przyjaciółmi.Teraz jest na ulicy, Jake Chambers jest na ulicy, “znalazł się na bruku”.Jest czysty, dobrze wychowany, sympatyczny i wrażliwy.Nie ma przyjaciół, wyłącznie znajomych.Nigdy nie miał czasu nad tym się zastanawiać, ale sprawia mu to ból.Nie wie albo nie rozumie, że w wyniku długiego obcowania z profesjonalistami nabył dużo ich cech.Pani Greta Shaw robi bardzo profesjonalne kanapki.Dzieli je na ćwiartki i obcina skórkę chleba i kiedy Jake zjada je na długiej przerwie, wygląda, jakby uczestniczył w bankiecie i w drugiej ręce trzymał drinka, a nie sportową powieść ze szkolnej biblioteki.Jego ojciec zarabia mnóstwo pieniędzy, ponieważ jest mistrzem w “podrzynaniu gardeł”, co oznacza, że umieszczając lepszy program w swojej Sieci, doprowadza do zdjęcia słabszego programu w Sieci konkurencyjnej.Ojciec wypala cztery paczki papierosów dziennie.Nie kaszle, lecz uśmiech ma twardy jak noże do steków, które sprzedają w supermarketach.Jake idzie ulicą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl