[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludność Valdemaru była zbieraniną składającą się z tuzina odrębnych ludów, które z powodu różnych nieszczęść poszukały sobie tutaj schronienia.Zaś fakt, że każdy z tych ludów wyznawał swą własną religię, nikogo nie dziwił.W trakcie lekcji nauczy­ciel w kółko powtarzał, że prawo Valdemaru zajmuje w kwestii religii stanowisko, iż “nie istnieje jedyna słuszna droga”.Wskutek tej różnorodności “dróg” bard czy herold przebywający pośród obcych mu ludów, mógłby z łatwością narazić się na popełnienie jakiegoś nietaktu.Dlatego też dzisiejsza lekcja poświęcona była “Ludowi Jedności”, który obrał za swą siedzibę wybrzeże Rosnącego Jeziora.Vanyel był wręcz wstrząśnięty widząc, że to, co jego ksiądz nazwałby bezwstydną herezją, było tutaj prezento­wane jako jeszcze jedno oblicze prawdy.Przez pierwszą połowę lekcji czuł się kompletnie zdezorientowany, a pod­czas drugiej skupił się na wysiłkach, aby to jak najskutecz­niej ukryć.Jednakże dopiero lekcja literatury - a raczej pewne wydarzenie tuż przed nią - sprawiły, że balonik pychy, na którym dotąd unosił się Vanyel, pękł, a jego właściciel poczuł się niczym strącony z piedestału przywódca.Przed rozpoczęciem popołudniowych zajęć, pomysł zwrócenia się do jednego z bardów z prośbą o przyjęcie do Bardicum, zdawał się Vanyelowi igraszką.Teraz jednak chłopiec miał poważne wątpliwości, czy zdoła przebrnąć przez wszystkie lekcje.Bogowie, ja.ja.na tle tutejszych uczniów jestem takim samym nieukiem jak moi kuzynowie w porównaniu ze mną - pomyślał ponuro, opadając na krzesło stojące najbliżej drzwi.Wraz z dwoma innymi uczniami oczekiwał teraz po­jawienia się nauczycielki literatury.Ale.może tym razem.Pan Światła wie, że wyuczyłem się na pamięć każdej bal­lady, jaka kiedykolwiek wpadła mi w ręce.W tym momencie do jego uszu dobiegł głos barda Cha­drana, rozmawiającego w korytarzu z innym bardem, naj­prawdopodobniej nauczycielką literatury.Gdy usłyszał swe imię i uzmysłowił sobie, że mówią właśnie o nim, bez cienia wstydu czy wahania, badawczo nadstawił ucha.Nie chciał uronić ani słowa.-.dlatego Savil chce, abyśmy się nim zajęli, jeśli tyl­ko ma jakieś zadatki - mówił Chadran.- A zatem, ma? - zapytał tajemniczy, zmysłowy ko­biecy głos.- Szansę słyszał jego śpiew.Powiada, że chłopiec ma głos i sprawne dłonie, a ja mu ufam - odparł z wahaniem Chadran.- Lecz nie ma daru? - nalegał drugi głos.Chadran chrząknął.- Nie.nie dostrzegłem żadnej oznaki tego podczas lekcji.A jest dość pewne, że nie komponuje, inaczej wie­dzielibyśmy o tym.Szansę powiedziałby nam albo napisał­by o tym w raporcie, a nie zrobił tego.- Chłopiec musi posiadać przynajmniej dwa z trzech zadatków: dar, talent albo kreatywność.Wiesz o tym Cha­dranie - odpowiedziała kobieta.- Szansę nie zauważył żadnych oznak daru, prawda?Chadran westchnął.Nie, Bredo.Gdy Savil zapytała mnie o chłopca, przejrzałem raport Szansę o regionie, z którego pochodzi Vanyel.Co prawda wspomina o nim i pochwały na temat jego muzykalności wystarczyłyby, aby przyjąć chłopca jako ucznia na minstrela, gdyby tylko.- Gdyby tylko.- Gdyby tylko nie był spadkobiercą swego ojca.Nie­mniej jednak Szansę twierdzi, że chłopiec ma doskonały słuch, umiejętność grania ze słuchu i wielki talent.Brak mu jednakże kreatywności, no i daru, a to, co ma, nie wystarcza, by uczynić z dziedziczącego syna minstrela.Mimo to, Bredo droga, szukaj daru.Robisz to o wiele lepiej niż ktokolwiek inny.Naprawdę chciałbym oddać Savil przysługę.Ona twierdzi, że chłopiec tak kocha muzykę, że byłby nawet gotów przeciwstawić się dla niej swemu groźnemu ojcu, my zaś jesteśmy jej coś winni.- Wypróbuję go - odparła kobieta.- Nie porzucaj nadziei.Może i Szansę sam nie posiada daru, lecz z pew­nością potrafi go rozpoznać, gdy go słyszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl